Mówi: | Leszek Stanek (tancerz, wokalista) Dominika Gwit (aktorka) Alan Andersz (aktor) Krzysztof Ibisz (aktor, prezenter telewizyjny) |
Dziś w warszawskim Teatrze Palladium premiera kultowej komedii „Szalone nożyczki”. W rolach głównych Leszek Stanek, Krzysztof Ibisz i Dominika Gwit
Jak podkreślają twórcy spektaklu, „Szalone nożyczki” to interaktywna komedia, z humorem ostrym jak brzytwa. Akcja toczy się w salonie fryzjerskim mistrza Tonia Grzebińskiego, który wynajmuje lokal od pani Izabeli. Pewnego dnia kobieta zostaje zamordowana. Wnikliwe śledztwo i nieoczekiwany zwrot akcji ujawnia wiele skrywanych tajemnic, a ich rozwiązaniem zajmie się inspektor policji, angażując do tego widzów. Autor sztuki bowiem główną rolę powierzył właśnie publiczności. Od jej błyskotliwości zależy rozwój wydarzeń, a w konsekwencji również – zakończenie przedstawienia. Dlatego też ten spektakl nigdy nie ma takiego samego finału.
Reżyserem spektaklu jest Jakub Ehrlich, a punktem wyjścia – kultowy i uwielbiany przez widzów na całym świecie scenariusz pt. „Szalone nożyczki” Paula Pörtnera z 1963 roku. Sztuka ta grana jest w najlepszych teatrach komediowych świata już od ponad pięćdziesięciu lat. Nie bez powodu więc znalazła się w księdze rekordów Guinnessa.
– „Szalone nożyczki” to zwariowany spektakl grany na całym świecie, wpisany do księgi rekordów Guinnessa, ludzie umierają ze śmiechu. To jest komedia z wątkiem kryminalnym, tutaj widzowie decydują kto jest winny zbrodni, więc każdy spektakl jest inny. Od kilku miesięcy jeździmy już po Polsce z tym spektaklem i naprawdę każdy spektakl jest inny. Gdy przychodzi do improwizacji i rozmowy z widzem, widzowie zadają pytania, za każdym razem zadają inne – mówi agencji Newseria, Dominika Gwit, aktorka.
– Jest to komedia kryminalna, spektakl o morderstwie, które wydarzyło się w kamienicy. Jest bardzo fajna struktura tego spektaklu, dlatego że widz uczestniczy w całym procesie i finalnie to on decyduje o tym, kto jest winny. Mamy trzy różne zakończenia, pytania od widzów są często bardzo zaskakujące i musimy być przygotowani na wiele różnych ewentualności. Bardzo lubię kontakt z publicznością, tym bardziej nie mam z tym problemu, wręcz cieszę się na te momenty dlatego, że każdy ze spektakli jest wtedy inny – mówi Leszek Stanek, tancerz, wokalista.
W dniu premiery w Warszawie na scenie wystąpią: Krzysztof Ibisz, Dominika Gwit, Leszek Stanek, Urszula Dębska, Alan Andersz i Michał Piróg.
– Gram Antoniego Grzebińskiego – to postać kolorowa, labilna emocjonalnie, aczkolwiek myślę, że bardzo sympatyczna i wzbudzająca pozytywne wibracje – mówi Leszek Stanek.
– Gram Barbarę Markowską, która pracuję w zakładzie prowadzonym przez Tonia Grzebińskiego, czyli Leszka Stanka. Moja postać jest szalona, bardzo ekspresyjna i nerwowa. Czuje się wykorzystywana przez Tonia, bo ona sprząta, strzyże, robi wszystko, żeby było pięknie, a on jej nie docenia – mówi Dominika Gwit.
– Gram Edwarda Wunzla, handlarza antykami. To dobry biznes. Trochę łamiemy konwencję tym, że wyglądam, jak wyglądam, nie przypominam handlarza antykami, ale zobaczymy, jak publiczność mnie odbierze. To spektakl o kłamstwie, wszyscy coś ukrywają, intryga się tu szerzy – mówi Alan Andersz, aktor.
Kiedy mistrz grzebienia i nożyczek, przebojowy i energiczny Antoni Grzebiński zajmuje się całą plejadą barwnych charakterów, dochodzi do morderstwa – w tajemniczych okolicznościach ginie właścicielka lokalu, który wynajmuje. Do salonu przybywa inspektor policji i rozpoczyna się wnikliwe śledztwo, a jego świadkami zostają widzowie. To właśnie ich spostrzeżenia i decyzje związane z bohaterami wpłyną na ostateczne zakończenie sprawy. Dlatego też ten spektakl nigdy nie kończy się tak samo.
– Nagle wpada policja i wszyscy, którzy byli w tym czasie, kiedy pani Izabela zmarła w salonie, zaczynają brać udział w przesłuchaniach, najpierw przesłuchuje ich Krzysztof Ibisz, czyli inspektor albo Leszek Żurek, oni grają na zmianę, a później do akcji wkraczają widzowie, widzowie zadają pytania podejrzanym, to są po prostu jaja – mówi Dominika Gwit.
– Gram inspektora policji, o tyle jest to rzecz wymagająca ogromnego skupienia, że prowadzi on całą akcję, prowadzi śledztwo, nakierowuje widzów, odbiera pytania z sali, jest taki moment, dla nas najbardziej fascynujący, że widzowie przesłuchują podejrzanych jako świadków i moją rolą jest to przesłuchanie poprowadzić – mówi Krzysztof Ibisz, aktor, prezenter telewizyjny.
Wszyscy aktorzy zgodnie przyznają, że doskonale czują się w improwizacji. Choć jest ona sporym wyzwaniem, wymaga nie lada umiejętności aktorskich, kreatywności i bogatego słownictwa, to warto się poddać temu testowi kompetencji.
– W improwizacjach czuję się doskonale, odkąd pamiętam musiałem czasami improwizować na scenie, temat improwizacji nie jest mi więc obcy. Lubię też improwizacje z racji tego, że wywodzę się z nurtu tańca współczesnego, to też improwizacje ruchowe, taneczne nie są mi obce. Ktoś powiedział, że improwizacja to jedna z najtrudniejszych sztuk dlatego, że trzeba mieć szeroką świadomość tego, co się robi, ja staram się taką świadomość mieć – mówi Leszek Stanek.
– To wymaga ogromnego skupienia, bo może się zdarzyć rzecz nieprzewidziana. Widzowie zawsze nas czymś zaskakują, coś każą przynieść, zadają pytania, które jeszcze nie padły nigdzie. Powinniśmy te pytania spisywać, bo są tak niesamowite i czasami skierowane w punkt, że widzowie niesamowicie nam pomagają. To są momenty, gdzie trzeba się wykazać przytomnością umysłu i poprowadzić do finału. Finał jest taki, że świadkowie, czyli widzowie, wybierają i mówią, kto zabił – mówi Krzysztof Ibisz.
Premiera spektaklu dziś o godz. 19:30.
Czytaj także
- 2024-04-17: Artur Barciś: Często sąsiedzi nic o sobie nie wiedzą. Mój spektakl „Barabuum!” prowokuje do tego, żeby się poznać i podzielić swoimi skrytymi pragnieniami
- 2024-04-19: Edyta Herbuś: Program „Tańcząca ze światem” łączy ze sobą moją pasję do podróży, tańca i odkrywania świata. Podczas nagrań wskakuję z jednej półki energetycznej w drugą
- 2024-03-29: Zorganizowane grupy cyberprzestępcze sięgają po coraz bardziej zaawansowane narzędzia sztucznej inteligencji. Często celem ataków jest infrastruktura krytyczna
- 2024-03-26: Piotr Zelt: W tym roku na Wielkanoc jadę na narty w Alpy. Chyba wszystkim jest na rękę, że będę gdzieś daleko
- 2024-03-28: Marcin Bosak: Mam to szczęście, że nie dostaję nietrafionych prezentów. Sam bardzo lubię je dawać
- 2024-04-05: Marcin Bosak: Przygotowujemy się z moim przyjacielem do ciekawego projektu. Będzie to polsko-grecka koprodukcja, kino drogi
- 2024-04-16: Aleksandra Popławska: Nie mogę narzekać na brak pracy. Dostaję różne propozycje teatralne, filmowe i serialowe
- 2024-04-22: Jan Wieczorkowski: W ogóle nie mam wyczucia w kwestii kupowania prezentów. Sam kilka razy dostałem wody toaletowe, które po prostu do mnie nie pasowały
- 2024-03-25: Jan Wieczorkowski: Trema jest zawsze przed spektaklem. Kiedyś proponowałem innym aktorom medytację, ale każdy ma swoje sposoby
- 2024-03-26: Aleksandra Popławska: Spektakl „Wyjątkowy prezent” jest komedią, ale pod spodem niepozbawioną tragicznego rysu. To dobra i mądra rozrywka
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Gwiazdy
Monika Richardson: Martwi mnie globalne ocieplenie klimatu. Zastanawiam się, jaki świat szykujemy dla naszych wnuków
Europejska Agencja Środowiska (EEA) alarmuje, że w związku z ocieplaniem się klimatu Europie zagraża wiele niebezpieczeństw, wśród nich ekstremalne zjawiska pogodowe – trąby powietrzne, fale upałów, powodzie, susze oraz pożary, a także wzrost zachorowań na różne choroby. W tej sytuacji Monika Richardson dziwi się temu, że wiele osób nie zważa na niekorzystne zmiany klimatyczne i zamiast im zapobiegać, poprzez swoje złe nawyki przyczyniają się tylko do pogłębienia problemu.
Media
Wojciech „Łozo” Łozowski: Nazywam Małgosię Rozenek terminatorem. Ona jest niesamowicie ambitną i zdyscyplinowaną kobietą
Wokalista nie ukrywa, że z dużą przyjemnością stanął do rywalizacji z Małgorzatą Rozenek-Majdan w biathlonie. Szybko się jednak przekonał, że prezenterka nie będzie łatwym przeciwnikiem i trzeba nie lada wysiłku, by jej dorównać. A i sama konkurencja przysporzyła mu niemało problemów.
Finanse
Zwolnienia lekarskie w prywatnej opiece medycznej są ponad dwa razy krótsze niż w publicznej. Oszczędności dla gospodarki to ok. 25 mld zł
Stan zdrowia pracujących Polaków wpływa nie tylko na konkurencyjność firm i koszty ponoszone przez pracodawców, ale i na całą gospodarkę. Jednak zapewnienie dostępu do szybkiej i efektywnej opieki zdrowotnej może te koszty znacząco zmniejszyć. Podczas gdy średnia długość zwolnienia lekarskiego w publicznym systemie ochrony zdrowia wynosi 10 dni, w przypadku opieki prywatnej to już tylko 4,5 dnia – wynika z badania Medicover. Kilkukrotnie niższe są też koszty generowane przez poszczególne jednostki chorobowe, co pokazuje wyraźną przewagę prywatnej opieki. Zapewnienie dostępu do niej może ograniczyć ponoszone przez pracodawców koszty związane z prezenteizmem i absencjami chorobowymi w wysokości nawet 1,5 tys. zł na pracownika.