Newsy

Alicja Węgorzewska: W czasie pandemii okazało się, że sztuka jest na ostatnim miejscu. Brak obcowania z kulturą doprowadził artystów i publiczność do depresji

2021-07-14  |  06:22

Śpiewaczka operowa tłumaczy, że czas pandemii okazał się wyjątkowo trudnym okresem dla artystów. Wielu z nich zmagało się z problemami finansowymi, jednak to nie one były najgorsze. Muzycy i aktorzy utracili regularny kontakt z publicznością. Ta przerwa dla wielu okazała się wyczerpująca psychicznie. W skrajnych przypadkach dochodziło nawet do depresji. Alicja Węgorzewska przyznaje, że dla niej największą trudnością był rzadszy kontakt z córką, która na stałe mieszka za granicą.

Podczas systematycznego znoszenia obostrzeń kultura nie jest traktowana priorytetowo. Wręcz przeciwnie – jej odmrożenie zawsze następuje na samym końcu. Mimo że instytucje kulturalne w czasie pandemii proponują widzom wydarzenia online, Alicja Węgorzewska zaznacza, że tego typu przedsięwzięcia nie są w stanie zastąpić realnego kontaktu widza z artystą.

– Czas COVID-u zrewidował podejście do sztuki. Z jednej strony okazało się, że sztuka jest na ostatnim miejscu. Z drugiej, że brak obcowania z kulturą zarówno popularną, jak i wysoką doprowadził artystów i publiczność do depresji. Nie oszukujmy się, żadne online’y i streamingi w przypadku sztuki nie działają. Po drugiej stronie jest kilkadziesiąt osób, które się nudzą, ponieważ energia się nie udziela. Nie ma entuzjazmu, nie ma oklasków. Jest za to smutek na twarzy artysty, który musi występować przed pustą widownią – mówi w rozmowie z agencją Newseria Lifestyle Alicja Węgorzewska, śpiewaczka operowa i dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej.

Wiele mówi się o trudnej sytuacji ekonomicznej artystów. Muzycy i aktorzy pozbawieni regularnego przychodu popadają w problemy finansowe. Śpiewaczka operowa zaznacza, że pandemia przyczyniła się do wzrostu kosztów podróży. Sama odczuła to szczególnie mocno.

– Moja córka mieszka w Holandii, nie mogłam z nią spędzić świąt Bożego Narodzenia czy też Nowego Roku. Gdy leciałam do niej na jeden dzień, musiałam wykonywać testy. Każdy, kto w trakcie pandemii podróżował, zdaje sobie sprawę, jak drogie są wyjazdy i ile środków finansowych trzeba na nie przeznaczyć. Cieszę się, że mogłam brać udział w różnych telewizyjnych projektach, ale to są okruchy – tłumaczy.  

Lato oraz szczepienia przyczyniły się do spadku liczby zachorowań. Mimo że sytuacja systematycznie się poprawia, wirus nadal jest obecny w społeczeństwie. Alicja Węgorzewska zaznacza, że widać to zwłaszcza w miejscach pracy, gdzie nie brakuje osób nieobecnych z powodu choroby lub kwarantanny.

– Mnie się na szczęście udało i nie zachorowałam na COVID. Wielu z moich kolegów, koleżanek czy pracowników Warszawskiej Opery Kameralnej niestety chorowało. Do dziś codziennie dostaję listę nieobecności, jest na niej co najmniej kilkanaście nazwisk – zaznacza śpiewaczka.

Dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej przyznaje, że bardzo martwiła się o pracowników, którzy zwierzali się jej z problemów psychicznych spowodowanych brakiem kontaktu z publicznością. Sytuacja z miesiąca na miesiąc stawała się coraz bardziej poważna. Alicja Węgorzewska tłumaczy, że poluzowanie obostrzeń to szansa, by artyści powrócili do normalnego życia i zaczęli znów cieszyć się możliwością wykonywania wymarzonego zawodu.  

– Naszym chlebem jest codzienne występowanie. Najbardziej mnie bolało, kiedy artyści przychodzili do mnie i mówili, że są w depresji, nie mogą rano wstać z łóżka, patrzą w sufit i nie wiedzą, co dalej. Dzisiaj, kiedy do nich dzwonię, słyszę radość z tego, że gramy i znowu jesteśmy na fali. Gdy obserwowałam próby „Don Giovanniego”, widziałam niespotykaną energię i radość. Artyści dawali z siebie wszystko na zwykłej, elementarnej próbie – wspomina.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Partner Serwisu Zdrowie

Viatris

Media

Styl życia

Maria Sadowska: Niektórym się nie chce i zamiast malowania pisanek używają gotowych barwników albo naklejek. Dla mnie to jedna z najważniejszych tradycji świątecznych

Reżyserka podkreśla, że w kultywowaniu tradycji przygotowywania pisanek nigdy nie wybiera drogi na skróty. Nie dla niej więc gotowanie jajek w łupinach cebuli czy ozdabianie naklejkami. Maria Sadowska preferuje ręcznie malowane pisanki i tuż przed Wielkanocą angażuje do tego swoich bliskich. Jej zdaniem to doskonała okazja do pogłębienia relacji rodzinnych, a także do uruchomienia czasem uśpionych pokładów wyobraźni i kreatywności.

Handel

Polacy jedzą coraz mniej jaj. Częściej sięgają po te z chowu alternatywnego, za które są skłonni zapłacić więcej

Od 10 lat sukcesywnie rośnie udział alternatywnych systemów chowu kur niosek. Pochodzi z nich już co trzecie opakowanie jaj, choć nadal w klatkach żyje ponad 37 mln kur. Stopniowe zmiany w hodowli to skutek większej świadomości konsumentów, za którymi podąża branża HoReCa. Są oni gotowi nawet zapłacić więcej za jajka, które pochodzą z chowu nieklatkowego.