Newsy

Grzegorz Kalinowski pracuje nad kolejną książką. Bohaterem będzie znany z cyklu „Śmierć frajerom” aspirant urzędu śledczego Kornel Strasburger

2017-01-13  |  06:45

Choć na rynku wydawniczym Grzegorz Kalinowski zadebiutował zaledwie rok temu, to już zyskał spore grono stałych czytelników. Kolejne części cyklu „Śmierć frajerom” trafiają do czołówek list sprzedaży, a miłośnicy książek przygodowych i historycznych wciąż czekają na kolejne publikacje. Tym razem autor przygotowuje w pewnym sensie równoległą opowieść do losów Heńka Wcisło. Bohaterem będzie znany już aspirant z urzędu śledczego Kornel Strasburger.

– Przekroczyłem właśnie pięćdziesiątkę, ale mój początek kariery pisarskiej to 2015 rok, więc na rynku cały czas jestem debiutantem. Pan Wroński, autor książek o przedwojennym kryminalnym Lublinie, powiedział kiedyś, że zawodowcem czy takim literatem, który już śmielej porusza się po rynku, został po 7–8 książce, więc mi jeszcze trochę brakuje. Ciągle czuję się młody, przynajmniej jako pisarz – mówi agencji Newseria Lifestyle Grzegorz Kalinowski, dziennikarz, pisarz.

Literackim debiutem Grzegorza Kalinowskiego była sensacyjna powieść historyczna „Śmierć frajerom” wydana w 2015 roku. Kilka miesięcy później czytelnicy otrzymali jej drugą część „Śmierć frajerom. Złota maska”, a w listopadzie tego roku ukazał się trzeci tom – „Śmierć frajerom. Tajemnica skarbu Ala Capone”.

– W ostatniej części poprzez postać Henryka Wcisły czy Henry’ego Hassa spoglądamy na Warszawę, która jest widziana oczami gangstera, łobuza, zawadiaki. W  tej drugiej – równoległej serii, nad którą właśnie pracuję – Warszawa będzie widziana poprzez pryzmat pracy policjanta z urzędu śledczego. Jest to postać znana czytelnikom „Śmierci frajerom”. To Kornel Strasburger, aspirant z urzędu śledczego. I w tej książce on będzie samodzielnym bohaterem. Będzie się borykał ze sprawą, która będzie elektryzowała całą Warszawę jesienią 1930 roku  – mówi Grzegorz Kalinowski.

Kalinowski przyznaje, że sam lubi czytać powieści historyczne, bo w ten sposób może poczuć klimat dawnych czasów i zaczerpnąć odrobinę innej wiedzy niż ta, którą znamy ze szkolnych podręczników. Podręczniki to zazwyczaj fakty i daty, a powieści to ludzie, ich życie, sposób bycia, problemy i radości. W swoich książkach autor umiejętnie łączy prawdę historyczną z mnóstwem rozmaitych opowieści i historii zasłyszanych w sąsiedztwie. Wszystko okraszone jest pewną dawką fikcji.

Tym razem chcę nie tylko pokazać pracę przedwojennego policjanta i charakter miasta z trochę innej, mniej barwnej strony, lecz także rozprawić się z prasą kolorową, z prasą tabloidową, z przedwojennymi dziennikami, które były niemniej krzykliwe, a może nawet i bardziej, od tych współczesnych. Chce także trochę zmierzyć się z tematem seryjnych morderstw, sekt, symboliki, która moim zdaniem potrzebuje chyba lekkiego odświeżenia i wprowadzenia tej kryminalnej zabawy na nowe tory – mówi Grzegorz Kalinowski.

Zanim Grzegorz Kalinowski zajął się pisarstwem, był dziennikarzem sportowym. Skomentował kilkaset meczów, w tym cztery finały Ligi Mistrzów. Doskonale sprawdzał się również przy produkcji teledysków (Brygada Kryzys, Falarek Band, Houk, Immanuel, Bakszysz) oraz dokumentów. Był asystentem Krzysztofa Langa i współscenarzystą filmu „Dyplomata” o pakcie Ribbentrop–Mołotow.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Partner Serwisu Zdrowie

Viatris

Media

Styl życia

Maria Sadowska: Niektórym się nie chce i zamiast malowania pisanek używają gotowych barwników albo naklejek. Dla mnie to jedna z najważniejszych tradycji świątecznych

Reżyserka podkreśla, że w kultywowaniu tradycji przygotowywania pisanek nigdy nie wybiera drogi na skróty. Nie dla niej więc gotowanie jajek w łupinach cebuli czy ozdabianie naklejkami. Maria Sadowska preferuje ręcznie malowane pisanki i tuż przed Wielkanocą angażuje do tego swoich bliskich. Jej zdaniem to doskonała okazja do pogłębienia relacji rodzinnych, a także do uruchomienia czasem uśpionych pokładów wyobraźni i kreatywności.

Handel

Polacy jedzą coraz mniej jaj. Częściej sięgają po te z chowu alternatywnego, za które są skłonni zapłacić więcej

Od 10 lat sukcesywnie rośnie udział alternatywnych systemów chowu kur niosek. Pochodzi z nich już co trzecie opakowanie jaj, choć nadal w klatkach żyje ponad 37 mln kur. Stopniowe zmiany w hodowli to skutek większej świadomości konsumentów, za którymi podąża branża HoReCa. Są oni gotowi nawet zapłacić więcej za jajka, które pochodzą z chowu nieklatkowego.