Newsy

Polacy nie zwiększają wydatków na święta. Odkładają pieniądze na większe zakupy

2017-04-14  |  06:30

Większe zasoby finansowe, jakie mają do dyspozycji Polacy, nie będą wykorzystywane na doraźne okoliczności jak święta wielkanocne, lecz raczej odkładane na poważniejsze zakupy – uważa ekonomista Marek Zuber. To dlatego deklarowane na organizacje świąt wydatki nie są znacząco wyższe niż rok temu. Planom zakupowym nie przeszkodzi nawet inflacja, która powinna się utrzymywać w okolicach celu inflacyjnego.

– Konsumpcja w święta wielkanocne w tym roku jest mniej więcej na poziomie zeszłego roku. To wynika nie z tego, że Polacy nie mają więcej środków do dyspozycji, bo mają, ale przede wszystkim chodzi o to, że to nie są święta prezentowe, w czasie których wyjeżdża się na urlopy, to są święta głównie związane z byciem razem i z jedzeniem, a ileż można więcej zjeść – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes ekonomista Marek Zuber. – W związku z tym mniej więcej 400 zł przeznaczone na święta, podobnie jak w zeszłym roku, po prostu wystarczy.

Z badań firmy windykacyjnej KRUK wynika, że największa część Polaków, bo 36 proc., zamierza wydać na organizację Wielkanocy od 300 do 500 zł. Niższą kwotę zadeklarowało 30 proc., co oznacza, że tylko co trzeci konsument jest gotów przekroczyć barierę 500 zł. Tylko co dwudziesty przygotowuje się na wydatek ponaddwukrotnie wyższy.

Niemal czterech na pięciu konsumentów jest przekonanych, że podoła organizacji świąt z bieżących środków. 14 proc. będzie zmuszonych uszczuplić w tym celu swoje oszczędności, a 7 proc. zaciągnie na ten cel pożyczkę, czy to u rodziny, czy w banku lub firmie pożyczkowej.

Ponad 75 proc. konsumentów zadeklarowało, że kupi wędliny i kiełbasy, pieczywo oraz jaja. Mniej niż dwie trzecie sięgnie po słodycze, a nieco ponad jedna trzecia – po alkohol. Na dekoracje świąteczne pewną kwotę przeznaczy 40 proc. pytanych. Zdaniem Zubera konsumenci zbierają swoje wyższe środki na poważniejsze zakupy.

– W związku z rosnącymi wynagrodzeniami, ze spadkiem bezrobocia, a także z programem Rodzina 500 plus Polacy mają więcej środków do dyspozycji i myślę, że próbują zbierać pieniądze na nieco większe wydatki – uważa ekonomista. – Niekoniecznie od razu na samochody, ale chodzi po prostu o większe zakupy typu telewizor, lodówka, więc nie będziemy szaleć na święta, bo zbieramy pieniądze na tego typu rzeczy.

Na koniec 2016 roku stopa bezrobocia wynosiła 8,3 proc., najniżej od ćwierćwiecza. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie w gospodarce narodowej przekroczyło w 2016 roku 4047 zł i po raz pierwszy było powyżej granicy 4 tys. zł. To o 3,8 proc. więcej niż rok wcześniej, a w skali całego roku oznacza o 1800 zł wyższych dochodów. Do tego dochodzi Rodzina 500 plus i fakt, że całoroczna dynamika cen była wciąż ujemna i wyniosła -0,6 proc. Od grudnia jednak nastąpił wzrost cen w ujęciu rocznym, do tego szybko przyspieszający: w ostatnim miesiącu roku ceny wzrosły o 0,8 proc., w styczniu już o 1,7 proc., zaś w lutym o 2,2 proc. W marcu tempo to lekko wyhamowało do 2,0 proc.

– Kluczowe jest pytanie o wzrost inflacji w dalszej części roku. Moim zdaniem pomimo rosnących wynagrodzeń i wzrostu cen, który obserwujemy dzisiaj, nie powinno w tym roku dojść do wyraźnego wzrostu inflacji – przekonuje Zuber. – Myślę, że poziom 2,5 proc., może nieco wyżej, to jest maksymalny poziom, który w tym roku zobaczymy, a zatem w pobliżu celu inflacyjnego. Nie sądzę, żebyśmy zatem zobaczyli podwyżki stóp procentowych w tym roku.

Przyczyną obecnego wzrostu cen są głównie te same czynniki, które w poprzednich latach powodowały deflację, czyli ceny energii, głównie ropy naftowej, oraz żywności. Inflacja oczyszczona o ceny tych kategorii wyniosła w marcu tylko 0,6 proc. Tymczasem choć ceny ropy znów w ostatnich tygodniach poszły w górę, to nie przekroczyły poziomów z grudnia, stycznia i lutego. Niepokój wzbudzić mogą natomiast wydarzenia polityczne, głównie wybory w największych unijnych gospodarkach, jak Francja i Niemcy, a także polityka Fed. W marcu amerykański bank centralny po raz trzeci podniósł stopy procentowe po podwyżkach w grudniu 2015 r. i grudniu 2016 r. Obecnie stopa funduszy federalnych znajduje się w przedziale 0,75–1,0 proc., a ekonomiści oczekują jeszcze dwóch podwyżek do końca 2017 r. Wszystko to odbije się na wartości polskiej waluty.

– Myślę, że to będzie interesujący rok, jeżeli chodzi o ruchy na złotym, a jeżeli jeszcze okaże się pod koniec roku, że mamy problem ze spięciem budżetu, czego nie możemy dzisiaj wykluczać, to może być naprawdę nieciekawie – zastrzega Marek Zuber. – Na razie myślę, że złoty pozostanie w tych okolicach, może nawet trochę się umocni z uwagi na to, że pewnie będziemy mieć potwierdzenie lepszych niż w poprzednich dwóch kwartałach danych dotyczących gospodarki. Ale musimy patrzeć szczególnie na kwestie polityczne w Europie.

Od początku roku złoty umocnił się do europejskiej waluty o 3,7 proc. i pozostaje na poziomie niespełna 4,25 zł za euro. Nie licząc chwilowych wahnięć, polska waluta jest najmocniejsza od końca 2015 roku. Zdaniem Marka Zubera w najbliższych tygodniach kurs powinien się utrzymać, o ile nie nastąpią nieprzewidziane wydarzenia.

– Poziom w okolicach 4,20 zł plus minus kilka groszy to będzie poziom obowiązujący przez najbliższe tygodnie – ocenia ekonomista. – Chyba że znowu coś nas zaskoczy, a pamiętajmy, że różne rzeczy bardzo lubią nas zaskakiwać. Obserwowaliśmy to wielokrotnie, ale nie spodziewam się złych danych z Polski. Do wyborów francuskich jeszcze trochę zostało, chyba że sondaże będą rzeczywiście bardzo negatywne z punktu widzenia stabilności Unii Europejskiej i strefy euro. Jeśli chodzi o brexit i negocjacje z nim związane, to nie sądzę, żeby one prowadziły do jakichś bardzo poważnych zmian, więc najbliższe tygodnie, jeśli chodzi o euro-złoty, powinny być dość stabilne.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Farmacja

Sztuczna inteligencja pomaga odkrywać nowe leki. Skraca czas i obniża koszty badań klinicznych

Statystycznie tylko jedna na 10 tys. cząsteczek testowanych w laboratoriach firm farmaceutycznych pomyślnie przechodzi wszystkie fazy badań. Jednak zanim stanie się lekiem rynkowym, upływa średnio 12–13 lat. Cały ten proces jest nie tylko czasochłonny, ale i bardzo kosztowny – według EFPIA przeciętne koszty opracowania nowego leku sięgają obecnie prawie 2 mld euro. Wykorzystanie sztucznej inteligencji pozwala jednak obniżyć te koszty i skrócić cały proces. – Dzięki AI preselekcja samych cząsteczek, które wchodzą do badań klinicznych, jest o wiele szybsza, co zaoszczędza nam czas. W efekcie pacjenci krócej czekają na nowe rozwiązania terapeutyczne – mówi Łukasz Hak z firmy Johnson & Johnson Innovative Medicine, która wykorzystuje AI w celu usprawnienia badań klinicznych i opracowywania nowych, przełomowych terapii m.in. w chorobach rzadkich.

Zagranica

Chiny przygotowują się do ewentualnej eskalacji konfliktu z USA. Mocno inwestują w swoją niezależność energetyczną i technologiczną

Najnowsze dane gospodarcze z Państwa Środka okazały się lepsze od prognoz. Choć część analityków spodziewa się powrotu optymizmu i poprawy nastrojów, to jednak w długim terminie chińska gospodarka mierzy się z kryzysem demograficznym i załamaniem w sektorze nieruchomości. Władze Chin zresztą już przedefiniowały swoje priorytety i teraz bardziej skupiają się na bezpieczeństwie ekonomicznym, a nie na samym wzroście gospodarczym. – Chiny szykują się na eskalację konfliktu z USA i pod tym kątem należy obserwować chińską gospodarkę – zauważa Maciej Kalwasiński z Ośrodka Studiów Wschodnich. Jak wskazuje, Chiny mocno inwestują w rozwój swojego przemysłu i niezależność energetyczną, chcąc zmniejszyć uzależnienie od zagranicy.

Infrastruktura

Inwestycje w przydomowe elektrownie wiatrowe w Polsce mogą się okazać nieopłacalne. Eksperci ostrzegają przed wysokimi kosztami produkcji energii

Małe przydomowe elektrownie wiatrowe mogą być drogą pułapką – ostrzega Fundacja Instrat. Jej zdaniem koszt wytworzenia prądu z takich instalacji może być kilkukrotnie wyższy od tego z sieci. Tymczasem rząd proponuje program wsparcia dla przydomowych instalacji tego typu wart 400 mln zł. Zdaniem ekspertów warto się zastanowić nad jego rewizją i zmniejszeniem jego skali.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.