Newsy

Oznaczenie produktu jako wegański może zniechęcać konsumentów. Rezygnacja z etykiet pierwszym krokiem do zmiany nawyków żywieniowych

2023-10-12  |  06:15

Produkcja żywności pochodzenia zwierzęcego odpowiada za ok. 56 proc. emisji CO2 związanych z tym sektorem. Ograniczenie spożycia produktów pochodzenia zwierzęcego może więc pomóc w łagodzeniu kryzysu klimatycznego. Chociaż nie brakuje zwolenników włączania do diety większej liczby produktów pochodzenia roślinnego, przekonanie do nich większej rzeszy konsumentów wciąż jest nie lada wyzwaniem. Jak wynika z badania MIT Media Lab, etykiety wegetariańskie i wegańskie w menu zmniejszają prawdopodobieństwo wyboru tych pozycji przez konsumentów. – Rezygnacja z etykiet może być pierwszym krokiem w nakłonieniu ludzi do większego spożycia produktów roślinnych – ocenia Alex Berke z MIT Media Lab.

 Chcieliśmy zrozumieć, dlaczego jedzenie pochodzenia roślinnego budzi taki opór, skoro potencjalnie może odgrywać bardzo istotną rolę, a wiążące się z nim zmiany byłoby bardzo łatwo wprowadzić – mówi agencji Newseria Biznes Alex Berke.

Badania terenowe przeprowadzono za pomocą formularzy rejestracyjnych na wydarzenia organizowane w MIT Media Lab wiosną i latem 2022 roku, w czasie których uczestnicy mieli zagwarantowane bezpłatne wyżywienie. Organizatorzy wysłali powiadomienia e-mailowe o wydarzeniach, a w formularzach rejestracyjnych uczestnicy proszeni byli o wybranie preferowanego posiłku – wersji mięsnej, wegańskiej lub wegetariańskiej. Dla każdej opcji podano nazwę z menu i opis firmy cateringowej. Do użytkowników trafiły dwie wersje formularzy: zawierały one dokładnie te same posiłki, ale w jednej wersji opcja wegańska została oznaczona specjalną etykietą, a w drugiej była pozostawiona bez etykiety.

– W ten sposób chcieliśmy sprawdzić, czy oznaczenie dania jako wegańskiego będzie miało negatywny wpływ na skłonność badanych do wyboru wegańskiej opcji. Okazało się, że w każdym przypadku czynnik ten miał znaczenie i był statystycznie istotny – tłumaczy ekspertka.

MIT Media Lab rozszerzyło następnie badanie o internetowy eksperyment. Zadano w nim pięć pytań dotyczących wyboru menu, a uczestnicy mieli wybrać między jego dwiema opcjami.

– Rozszerzyliśmy badanie online, aby dotrzeć do większej liczby konsumentów i zadać im więcej pytań, uwzględnić więcej opcji posiłków, dać alternatywy „wegetariańskie – mięsne”, „wegańskie – mięsne”, „wegetariańskie – wegańskie”, za każdym razem w jednej z wersji oznaczając dania jako wegańskie lub wegetariańskie, aby sprawdzić, czy będzie to miało wpływ na wybory badanych – wyjaśnia badaczka z MIT Media Lab.

Podobnie jak w badaniu terenowym każde pytanie dotyczące wyboru przedstawiało opcje z tytułem i opisem dania. Wyniki wykazały, że etykiety wegetariańskie i wegańskie negatywnie wpływają na prawdopodobieństwo wyboru oznaczonych w ten sposób produktów.

– Przedmiotem naszego badania nie było wyjaśnienie, dlaczego te etykiety mają negatywny wpływ na wybory konsumentów. Możemy tylko dywagować, dlaczego tak jest. Jednym z powodów mogą być pewne uprzedzenia, np. przekonanie, że dania wegańskie i wegetariańskie są mniej sycące niż mięsne. Nie mamy jednak co do tego pewności. Na podstawie dotychczasowych badań możemy jednak przypuszczać, że w menu określenia te odbiegają od tego, co uważamy za domyślne, czyli opcji mięsnych. W związku z tym niewykluczone, że rezygnacja z tych etykiet wyrównałaby szanse dań wegańskich, wegetariańskich czy w ogóle roślinnych w zestawieniu z innymi opcjami, które zawierają mięso i są mniej zrównoważone – tłumaczy Alex Berke.

Także polskie badania z 2021 roku wykazały, że oznaczenie produktu jako wegański zniechęca do zakupu. Twórcy kampanii RoślinnieJemy poprosili konsumentów o wybór między produktem „100% wegańskim” a „100% roślinnym”. Niemal 70 proc. (68) wskazało produkt „100% roślinny” jako oznaczenie, które bardziej skłoni ich do jego zakupu. Tylko co 10. respondent wybrał oznaczenie „wegański”. Co więcej Polacy oceniają produkty oznaczone jako „roślinne” jako zdrowe (52 proc.) dwukrotnie częściej niż wegańskie (24 proc.). Termin „wegański” budzi też więcej negatywnych skojarzeń. Niemal połowa respondentów przyznała, że częściej kupowałaby roślinne alternatywy mięsa i nabiału, gdyby znajdowały się one na półkach w bezpośrednim ich sąsiedztwie.

– Główny problem polega na tym, że jako społeczeństwo musimy jeść w sposób bardziej zrównoważony. Nasze systemy żywnościowe wywierają ogromny wpływ na środowisko. Badacze szacują, że odpowiadają one za jedną trzecią emisji gazów cieplarnianych i trend ten się nie zmieni, tym bardziej że stale rośnie populacja naszej planety, a wraz z nią zapotrzebowanie na żywność. Przekonanie ludzi do zmian w diecie stanowi nie lada problem – ocenia ekspertka.

Jak wynika z raportu „Atlas mięsa” Fundacji im. Heinricha Bölla i Instytutu na rzecz Ekorozwoju, w ciągu ostatnich 20 lat światowa konsumpcja mięsa zwiększyła się ponaddwukrotnie, sięgając 320 mln t w 2018 roku. Przyczynił się do tego wzrost liczby ludności na świecie i ich dochodów. Przewiduje się, że do 2028 roku konsumpcja zwiększy się o kolejne 13 proc., a największy wzrost nastąpi w krajach rozwijających się. Według OECD do 2028 roku popyt na mięso wzrośnie tam czterokrotnie szybciej w porównaniu z krajami rozwiniętymi. W tej drugiej grupie państw spożycie mięsa od dziesięcioleci pozostaje na wysokim i w miarę stałym poziomie. W Niemczech statystyczny mieszkaniec zjada średnio 60  kg rocznie, a w USA i  Australii – ponad 100 kg. W niektórych krajach rozwiniętych konsumpcja zaczęła niedawno nieco spadać z powodu niepokoju konsumentów o swoje zdrowie, dobrostan zwierząt i środowisko.

Hodowla zwierząt ma ogromny wpływ na klimat – jeśli światowe trendy w produkcji mięsa i nabiału się utrzymają, to nawet jeżeli w innych gałęziach przemysłu emisje gazów cieplarnianych zostaną zredukowane, nie uda się powstrzymać wzrostu temperatury na Ziemi. FAO podaje, że chów zwierząt powoduje rocznie emisję ok. 7,1 gigaton ekwiwalentu dwutlenku węgla, czyli 14,5 proc. emisji wszystkich gazów cieplarnianych, za które odpowiada człowiek.

– Nasze systemy żywnościowe wywierają ogromny wpływ na środowisko i wiążą się z ogromną eksploatacją światowych zasobów. I choć trend ten nie zmieni się w przewidywalnej przyszłości, warto dokonywać bardziej zrównoważonych wyborów żywieniowych – przekonuje Alex Berke. – Rezygnacja z etykiet może być pierwszym krokiem w tym kierunku.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Regionalne

Start-upy mogą się starać o wsparcie. Trwa nabór do programu rozwoju innowacyjnych pomysłów na biznes

Trwa nabór do „Platform startowych dla nowych pomysłów” finansowany z Funduszy Europejskich dla Polski Wschodniej 2021–2027. Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości wybrała sześć partnerskich ośrodków innowacji, które będą oferować start-upom bezpłatne programy inkubacji. Platformy pomogą rozwinąć technologicznie produkt i zapewnić mu przewagę konkurencyjną, umożliwią dostęp do najlepszych menedżerów i rynkowych praktyków, ale też finansowanie innowacyjnych przedsięwzięć. Każdy z partnerów przyjmuje zgłoszenia ze wszystkich branż, ale także specjalizuje się w konkretnej dziedzinie. Jest więc oferta m.in. dla sektora motoryzacyjnego, rolno-spożywczego, metalowo-maszynowego czy sporttech.

Transport

Kolej pozostaje piętą achillesową polskich portów. Zarządy liczą na przyspieszenie inwestycji w tym obszarze

Nazywane polskim oknem na Skandynawię oraz będące ważnym węzłem logistycznym między południem i północą Europy Porty Szczecin–Świnoujście dynamicznie się rozwijają. W kwietniu 2024 roku wydano decyzję lokalizacyjną dotycząca terminalu kontenerowego w Świnoujściu, który ma szansę powstać do końca 2028 roku. Zdaniem ekspertów szczególnie ważnym elementem rozwoju portów, podobnie jak w przypadku innych portów w Polsce, jest transport kolejowy i w tym zakresie inwestycje są szczególnie potrzebne. – To nasza pięta achillesowa – przyznaje Rafał Zahorski, pełnomocnik zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście ds. rozwoju.

Polityka

Projekt UE zyskuje wymiar militarny. Wojna w Ukrainie na nowo rozbudziła dyskusję o wspólnej europejskiej armii

Wspólna europejska armia na razie nie istnieje, a w praktyce obronność to wyłączna odpowiedzialność państw członkowskich UE. Jednak wybuch wojny w Ukrainie, tuż za wschodnią granicą, na nowo rozbudził europejską dyskusję o potrzebie posiadania własnego potencjału militarnego. Jak niedawno wskazał wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, Europa powinna mieć własne siły szybkiego reagowania i powołać komisarza ds. obronności, ponieważ stoi obecnie w obliczu największych wyzwań od czasu zakończenia II wojny światowej. – Musimy zdobyć własną siłę odstraszania i zwiększać wydatki na obronność – podkreśla europoseł Janusz Lewandowski.

Partner serwisu

Instytut Monitorowania Mediów

Szkolenia

Akademia Newserii

Akademia Newserii to projekt, w ramach którego najlepsi polscy dziennikarze biznesowi, giełdowi oraz lifestylowi, a  także szkoleniowcy z wieloletnim doświadczeniem dzielą się swoją wiedzą nt. pracy z mediami.