Newsy

Gwiazdy zachwycone Mozartem. Zakończył się 30. jubileuszowy Festiwal Mozartowski w 60-lecie Warszawskiej Opery Kameralnej

2021-07-08  |  06:22
Mówi:Alicja Węgorzewska, śpiewaczka operowa, dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej
Marcin Cejrowski, dziennikarz, prezenter telewizyjny, konferansjer
Maria Niklińska, aktorka, wokalistka
Rafał Olbiński, malarz, grafik, plakacista
Tomasz Kammel, dziennikarz, prezenter
Leszek Stanek, aktor, wokalista
  • MP4
  • Zakończyła się 30. edycja największego na świecie festiwalu dedykowanego wyłącznie Wolfgangowi Amadeuszowi Mozartowi. Wykorzystano podczas niego ponad 50 dzieł tego wybitnego kompozytora, odbyło się ponad 40 wydarzeń artystycznych w dziewięciu różnych lokalizacjach, w sumie 700 godzin prób i koncertów. Gwiazdą gali finałowej była jedna z najwybitniejszych śpiewaczek naszych czasów – Simone Kermes. Ci, którzy mieli okazję posłuchać jej na żywo, są pod dużym wrażeniem jej talentu i niezwykłej energii scenicznej. Artystka wprowadza bowiem operę barokową na zupełnie inne tory i zaciera granice między muzyką dawną a popem, a tym samym zdobywa dla wyrafinowanej sztuki nową widownię.

    Festiwal Mozartowski trwał od 7 maja do 4 lipca. Zakończył się uroczystą Galą Finałową w Teatrze Polskim w Warszawie. Gwiazdą wieczoru była Simone Kermes. Recital królowej baroku był już jej drugim występem podczas tegorocznego festiwalu. Tego dnia, razem z Orkiestrą MACV pod dyrekcją Kuby Wnuka, sopranistka wykonała kompilacje dzieł szczególnie bliskich jej sercu. W programie zabrzmiały m.in.: słynna aria Kleopatry „Piangeró, la sorte mia” z opery „Juliusz Cezar” G.F. Händla, aria Konstancji „Martern aller Arten” z opery „Uprowadzenie z seraju” W.A. Mozarta, arie z „Trzech utworów w dawnym stylu” K. Pendereckiego, „Aria” K. Pendereckiego oraz aria Kunegundy „Glitter and be gay” z opery „Kandyd” L. Bernsteina. Alicja Węgorzewska jest dumna, że wszystko poszło po jej myśli i plan udało się zrealizować w stu procentach.

    – 30. festiwal jubileuszowy w 60-lecie Warszawskiej Opery Kameralnej to gwiazdy, to wielkie wykonania, to właściwie plejada wielkich nazwisk: od młodych do bardzo uznanych. I ukoronowaniem tego festiwalu jest wielki recital Simone Kermes. Ta śpiewaczka wykona niesamowity repertuar, od baroku, poprzez Mozarta, aż po muzykę współczesną. Wybrała również utwory polskich kompozytorów, m.in. Krzysztofa Pendereckiego i Zbigniewa Preisnera. Natomiast światową prapremierą na pewno jest wykonanie na instrumentach historycznych Leonarda Bernsteina „Glitter and Be Gay” – mówi agencji Newseria Lifestyle Alicja Węgorzewska, śpiewaczka operowa, dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej.

    Podczas trwającego blisko dwa miesiące jubileuszowego festiwalu swoją premierę miała opera „Don Giovanni” w reżyserii Michała Znanieckiego, wystawione zostały także: „Czarodziejski flet”, „Wesele Figara”, „Idomeneo”, „Così fan tutte” i „Uprowadzenie z seraju”. Z kolei w kościele pw. Wszystkich Świętych dwa razy zabrzmiało ikoniczne dla całej muzyki „Requiem”. Wśród koncertów usłyszeć można było także dzieła kameralne oraz mozartowskie uwertury. Marcin Cejrowski, który współprowadził galę finałową, podkreśla, że festiwal został zorganizowany na najwyższym poziomie. Każde wydarzenie przyniosło wiele emocji i odbiło się szerokim echem wśród miłośników muzyki. Dziennikarz nie kryje satysfakcji z tego, że mógł uczestniczyć w tak prestiżowym wydarzeniu.

    – To są wielkie emocje móc być chociaż maleńką częścią 30., jubileuszowego Festiwalu Mozartowskiego. Festiwalu z ogromnymi tradycjami, festiwalu, który odbył się po roku przerwy covidowej, który odbył się na żywo, nie w onlinie, i który odbył się w towarzystwie tak wybitnej śpiewaczki operowej, mówię o Simone Kermes. To była najjaśniejsza gwiazda finału, jedyna i niepowtarzalna. Czuję wielką wdzięczność, wielką pokorę i radość – mówi Marcin Cejrowski, dziennikarz, prezenter telewizyjny, konferansjer.

    Publiczność z wielkim entuzjazmem przyjęła występ Simone Kermes, a sama artystka dała z siebie wszystko, by zaprezentować wybrany repertuar jak najpiękniej. Koncert ten był prawdziwą ucztą dla melomanów, którzy nie kryli, że są spragnieni kontaktu z muzyką na żywo i atmosfery, jaką tworzą takie wydarzenia.

    Koncert Simone Kermes sprawił też ogromną przyjemność Marii Niklińskiej. Aktorka cieszy się, że po bardzo długiej przerwie spowodowanej pandemią nareszcie mogła „nakarmić się” kulturą i to w najlepszym wydaniu.

    – To jest radość dla mojej duszy, dla mojego serca i dla moich uszu. Kocham muzykę klasyczną, chodziłam do szkoły muzycznej, więc w jakimś sensie się na tym wychowałam, nawet powiedziałabym, że ona mnie uspokaja. Ale też muzyka klasyczna zupełnie inaczej brzmi wykonywana na żywo niż słuchana z płyty, więc dla mnie to jest prawdziwe doświadczenie muzyki klasycznej – mówi  Maria Niklińska, aktorka, wokalistka.

    Jej zdaniem koncerty muzyki klasycznej nadal cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem słuchaczy. Genialni soliści i dyrygenci, znakomite orkiestry i niezwykła otoczka, jaka towarzyszy takim wydarzeniom, sprawiają, że nie da się ich porównać do niczego innego. Są wyjątkowe, niepowtarzalne i na długo pozostają w pamięci.

    – Wysyłam takie życzenia, żebyśmy mogli jak najdłużej uczestniczyć w tych wydarzeniach kulturalnych, bo jak wiemy, kultura była jedną z dziedzin bardzo poszkodowanych przez pandemię. A niektóre wydarzenia kulturalne po prostu muszą się odbywać na żywo. U mnie w duszy na pewno gra muzyka i w zależności od dnia czy od okresu w moim życiu jest to czasami muzyka klasyczna, na co dzień oczywiście bardziej jazzowa, współczesna, trochę soulowa, a dzisiaj to gra Mozart – mówi Maria Niklińska.

    Jednym z gości finałowej gali Festiwalu Mozartowskiego był Rafał Olbiński. Malarz podkreśla, że takie koncerty są dla niego ogromną inspiracją i dają mu motywację do dalszej, wytężonej pracy.

    – Zwykle jak oglądam czy słyszę coś bardzo, bardzo dobrego, to w pierwszej reakcji wpadam w depresję, że jacy są genialni ludzie, a potem chcę zrobić coś najlepszego na świecie, żeby podnieść się na tę wyższą półkę. Tak że ja potrzebuję tego typu koncertów, żeby mnie to dopingowało do dalszej pracy. Jak słyszę coś genialnego, to po prostu wchodzę w jakiś inny świat, który jest po prostu lepszy. A ten koncert był naprawdę powalający, słuchając go, byłem na wyższym poziomie, jakby o stopień wyżej. Mam więc nadzieję, że naładowany energią i geniuszem tych wszystkich wykonawców na pewno namaluję coś fajnego – mówi Rafał Olbiński, malarz, grafik, plakacista.

    Tomasz Kammel również nie wyobraża sobie, że mógłby opuścić tak prestiżowe wydarzenie. Nie ukrywa, że tęsknił za atmosferą koncertów i spotkaniem z artystami z najwyższej półki. Cieszy się też, że już nie jesteśmy ograniczeni lockdownem, a jedynym źródłem kontaktu z ludźmi nie jest tylko internet.

    – Poza tym, że koncert był pięknie zagrany i pięknie zaśpiewany, a główna gwiazda czarująco mieszała angielski z niemieckim, moim drugim językiem, to przede wszystkim miałem wrażenie, że głowa mi się o 360 stopni zacznie kręcić, oglądając się na wszystkich ludzi, którzy byli tak blisko. Bo jednak lockdown zrobił swoje i ten brak możliwości spotkania się w takich okolicznościach dał się dotkliwie we znaki. Więc ja teraz chłonę i nadrabiam na takich pięknych imprezach ten czas, który niestety jest trochę stracony – mówi Tomasz Kammel, dziennikarz, prezenter.

    Lockdown dał się we znaki wszystkim artystom i osobom spragnionym kontaktu ze sztuką. Koncerty, wystawy i inne wydarzenia kulturalne transmitowane online były jedynie namiastką. Na ten moment, kiedy wreszcie można zasiąść na widowni, z utęsknieniem czekał również Leszek Stanek.

    – Wreszcie można było sobie troszeczkę odświeżyć ubrania wyjściowe, galowe, z czego jestem bardzo zadowolony. Po tak długiej przerwie jest olbrzymia przyjemność bycia tutaj, na zakończenie tego festiwalu. I Simone niesamowita, nie tylko mówię tutaj o jej głosie, niesamowitym talencie, ale przede wszystkim o jej charyzmie i o tym, że potrafi przełamać stereotyp opery, operetki, takiej zakurzonej, a pokazać coś zupełnie nowego. Ta jej świeżość, energia i totalny luz w podejściu do muzyki klasycznej to jest po prostu coś niebywałego – mówi Leszek Stanek, aktor, wokalista.

    Simone Kermes nieprzypadkowo więc nazywana jest Lady Gagą muzyki klasycznej. Jej koncerty to prawdziwe show.

    – Absolutnie skraca dystans i jest przezabawna. Śpiewanie Farinelliego, do tego bicie brawa i oklaski troszeczkę jak na Oktoberfest, ciekawe połączenie, coś absolutnie dla mnie odkrywczego. Jeszcze do końca nie wiem, jak się w tej sytuacji odnajduję, bo jednak jestem przyzwyczajony do opery klasycznej, nawet jeżeli była to do tej pory odsłona np. Mariusza Trelińskiego, to jednak mimo wszystko gdzieś te konwenanse są, natomiast one tutaj zostały zaburzone, ale w taki bardzo, bardzo ciekawy i pozytywny sposób – mówi Leszek Stanek.

    Gwiazdą jubileuszowej edycji festiwalu była również inna światowej sławy śpiewaczka – Vivica Genaux. Wystąpili także uznani artyści i zespoły, m.in. Agnieszka Duczmal wraz z Orkiestrą Kameralną Polskiego Radia Amadeus, Leszek Możdżer, Krzysztof Herdzin, Amici Veneziani oraz artyści związani z Warszawską Operą Kameralną.

    Podczas 30. Festiwalu Mozartowskiego miały miejsce również wydarzenia towarzyszące. Wśród nich „Silent disco z Mozartem” w trakcie Nocy Muzeów przed budynkiem Warszawskiej Opery Kameralnej oraz cykliczne sobotnie zajęcia ruchowo-taneczne „Fit Mozart” w Ogrodzie Saskim, prowadzone przez Edytę Herbuś i Tomasza Barańskiego.

    Czytaj także

    Kalendarium

    Więcej ważnych informacji

    Jedynka Newserii

    Jedynka Newserii

    Film

    Gwiazdy

    Katarzyna Ankudowicz: Jestem zdruzgotana i przerażona, że Donald Trump został prezydentem. On przecież się chwali, że Putin to jego najlepszy kumpel

    Zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA to zdaniem aktorki porażka demokracji. Jak podkreśla, ten polityk nigdy nie powinien zajmować tak ważnego stanowiska, bo jest wręcz nieobliczalny. Katarzyna Ankudowicz obawia się więc, w jakim kierunku podąży kraj pod jego przewodnictwem. Jego deklaracje często są sprzeczne, a przecież nie można polegać na kimś, kto zmienia zdanie jak w kalejdoskopie. To oznacza, że jest to bardzo niepokojący moment również dla Ukrainy.

    Gwiazdy

    Qczaj: W widocznym miejscu na szyi wytatuowałem sobie różę. Ma mi przypominać, że warto wytrwać w walce z uzależnieniem

    Trener zaznacza, że dla niego każdy kolejny tatuaż to forma terapii, sposób na zewnętrzne wyrażenie wewnętrznych zmagań i przypomnienie, że nawet w najtrudniejszych momentach warto znaleźć w sobie siłę, by pokonać zwątpienie. Ponad dwa lata temu Qczaj odstawił alkohol i chce wytrwać w tym postanowieniu. Symbolem walki z uzależnieniem są dwa nowe tatuaże: róża i pszczółka z balonikiem.