Mówi: | Paweł Wierzbicki |
Funkcja: | dyrektor |
Firma: | Michael Page |
Hejterzy mogą mieć problem ze znalezieniem pracy. Pracodawcy coraz częściej sprawdzają profile kandydatów w mediach społecznościowych
Proces rekrutacji to już nie tylko weryfikacja CV i rozmowa kwalifikacyjna z kandydatem. Pracodawcy coraz częściej sprawdzają też, jakie treści aplikanci udostępniają na swoich profilach społecznościowych, jakim słownictwem posługują się w komentarzach i czy wyrażane przez nich poglądy i ich forma nie łamią dobrych obyczajów i nie uderzają w wartości, które firma propaguje.
– Coraz częściej firmy, zwłaszcza międzynarodowe korporacje, które bardzo dbają o własny wizerunek, przy okazji rekrutacji upewniają się, że kandydat do pracy na co dzień żyje zgodnie z zasadami, jakie wyznaje firma. Najczęściej mówimy tu o zasadach dotyczących kultury wypowiedzi, kultury osobistej i poszanowania prawa równości bez względu na pochodzenie, płeć czy wiek – mówi agencji informacyjnej Newseria Paweł Wierzbicki, dyrektor Michael Page, firmy specjalizującej się w prowadzeniu rekrutacji na stanowiska kierownicze.
Nieposzlakowana opinia kandydata, wysoka kultura osobista i tolerancja są szczególnie sprawdzane podczas rekrutacji do globalnych koncernów z sektora finansowego, telekomunikacji czy FMCG. Szczególnie te notowane na światowych giełdach przywiązują dużą wagę do polityki społecznej odpowiedzialności biznesu i równouprawnienia.
– Sieć umożliwia pozostawanie anonimowym, więc wiele komentarzy jest nie do wykrycia. Dziś nikt nie ma takich uprawnień, żeby sprawdzać profile całkowicie bez wiedzy kandydatów. Raczej szuka się publicznie umieszczanych komentarzy czy zdjęć – podkreśla Paweł Wierzbicki. – Wiele osób pod własnym nazwiskiem czy zdjęciem publikuje teksty rasistowskie. Ostatnio mieliśmy z tym do czynienia przy okazji dyskusji o uchodźcach – przez media społecznościowe przetoczyła się fala hejtu, dlatego doradzałbym dużą ostrożność.
Tego typu wpisy mogą przekreślić szanse danej osoby na stanowisko, o które się ubiega.
– Jeżeli zachowanie czy postawa jakiejś osoby w mediach społecznościowych budzi wiele wątpliwości, to nie angażujemy jej do dalszych etapów rekrutacyjnych – tłumaczy Paweł Wierzbicki.
Rekruterzy nie tylko biorą pod uwagę treści zamieszczane w formie postów czy tweetów, lecz także bacznie obserwują zdjęcia. Kontrowersyjne fotografie nie są więc mile widziane.
– Jeżeli ktoś będzie poprzez zamieszczane fotografie propagował np. twórczość uliczną, która pochwala rasizm albo która godzi w podstawowe zasady etyki, to takie zdjęcie może zablokować kandydata. Nawet jeżeli ktoś wrzuci zdjęcie z imprezy z papierosem czy z butelką, to część firm może nie zaakceptować tego, że ich potencjalny przyszły pracownik tak prezentuje się w sieci, zwłaszcza kiedy ma być np. osobą odpowiedzialną za reprezentowanie firmy na zewnątrz – dodaje Paweł Wierzbicki.
Dokładny research w sieci na temat poglądów kandydata i jego norm etycznych odbywa się zazwyczaj pod koniec procesu rekrutacji, gdy pozostają do wyboru 2–3 osoby. Może więc się okazać, że z powodu kontrowersyjnych internetowych treści, które kandydat firmował swoim nazwiskiem, pracodawca na finalnym etapie rekrutacji nie zdecyduje się złożyć mu oferty zatrudnienia.
Czytaj także
- 2024-03-18: Sztuczna inteligencja coraz bliższa ludzkiemu sposobowi przyswajania wiedzy. Naukowcy opracowali model, który uczy się języka tak jak dzieci
- 2024-03-05: Uzależnienie od ekranów i gier dotyczy nawet małych dzieci. Profilaktyka potrzebna jest już od najmłodszych lat
- 2024-02-29: Szybko wyprzedawane mieszkania dużym problemem dla nabywców. Nowa aplikacja pomoże im śledzić na bieżąco ogłoszenia z portali
- 2024-03-27: Poczucie bycia autentycznym w mediach społecznościowych wpływa pozytywnie na zdrowie psychiczne młodych ludzi. Autentyczność w prawdziwym życiu nie ma takiego znaczenia
- 2024-02-16: Tegoroczne wybory na świecie pod ostrzałem dezinformacji i deepfake'ów. Badacze z USA przygotowali mapę źródeł szkodliwych treści
- 2024-01-30: Zatajanie negatywnych informacji o sobie może być dużym obciążeniem psychicznym. Reakcja odbiorcy na wyjawiony sekret zwykle jest łagodniejsza niż oczekiwana
- 2024-01-15: Influencerzy mogą wpływać na decyzje wyborców, ale i taktykę partii. Ich obecność w dyskursie zmusza tradycyjne media do radykalizacji
- 2023-12-12: Cyfryzacja procesów budowlanych przyspiesza. Efektem są lepszej jakości projekty i mniej błędów na budowach
- 2023-11-20: W mózgach samotników zanika granica między realnymi osobami a postaciami z seriali czy książek. Taka relacja daje im poczucie przynależności
- 2023-11-07: Aneta Glam-Kurp: Nie boję się Caroline Derpienski. Mam armię adwokatów i jeśli ktoś spróbuje ze mną zadrzeć, to jest skończony
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Partner Serwisu Zdrowie
Media
Michel Moran: Dorota Szelągowska jest dobrą i prawdziwą osobą, a coraz mniej prawdziwych ludzi na tym świecie. Jesteśmy przyjaciółmi, odkąd spotkaliśmy się w programie
Znany szef kuchni cieszy się z tego, że dane mu jest realizować tak ważny dla niego projekt zawodowy wspólnie z Dorotą Szelągowską. Choć wcześniej sporadycznie spotykali się na korytarzach TVN–u, to dopiero na planie programu „MasterChef Nastolatki” mieli okazję bliżej się poznać. Szybko nawiązali nić porozumienia i zostali przyjaciółmi. Teraz obydwoje nie szczędzą sobie pochwał i miłych słów.
Styl życia
Maria Sadowska: Niektórym się nie chce i zamiast malowania pisanek używają gotowych barwników albo naklejek. Dla mnie to jedna z najważniejszych tradycji świątecznych
Reżyserka podkreśla, że w kultywowaniu tradycji przygotowywania pisanek nigdy nie wybiera drogi na skróty. Nie dla niej więc gotowanie jajek w łupinach cebuli czy ozdabianie naklejkami. Maria Sadowska preferuje ręcznie malowane pisanki i tuż przed Wielkanocą angażuje do tego swoich bliskich. Jej zdaniem to doskonała okazja do pogłębienia relacji rodzinnych, a także do uruchomienia czasem uśpionych pokładów wyobraźni i kreatywności.
Handel
Polacy jedzą coraz mniej jaj. Częściej sięgają po te z chowu alternatywnego, za które są skłonni zapłacić więcej
Od 10 lat sukcesywnie rośnie udział alternatywnych systemów chowu kur niosek. Pochodzi z nich już co trzecie opakowanie jaj, choć nadal w klatkach żyje ponad 37 mln kur. Stopniowe zmiany w hodowli to skutek większej świadomości konsumentów, za którymi podąża branża HoReCa. Są oni gotowi nawet zapłacić więcej za jajka, które pochodzą z chowu nieklatkowego.