Newsy

Pandemia SARS-CoV-2 na dwa miesiące wstrzymała leczenie niepłodności. Teraz leczenie powinno być kontynuowane

2020-08-10  |  06:15
Mówi:Janusz Pałaszewski
Funkcja:ordynator Oddziału Szpitalnego Jednodniowego w Klinice INVICTA w Warszawie
  • MP4
  • Sytuacja epidemiologiczna związana z koronawirusem spotęgowała stres, obawy i frustrację par bezskutecznie starających się o dziecko. W trosce o zdrowie i bezpieczeństwo pacjentów wszystkie terapie i procedury związane z leczeniem niepłodności zostały bowiem na jakiś czas wstrzymane. Lekarze jednak podkreślają, że w wielu przypadkach terapia nie może być odraczana, bo jej skuteczność zależy od tego, jak szybko zostanie rozpoczęte leczenie. Czas działa tu na niekorzyść, a wraz z jego upływem zmniejszają się szanse na poczęcie dziecka.

    – Dla par niepłodnych pandemia koronawirusa była przekleństwem. Proszę pamiętać, że to jest leczenie czasowrażliwe. My leczymy pacjentów, dla których czas liczy się w kwartałach – to nie są lata, to nie są półrocza, to są kwartały albo miesiące. Często mówimy tu o kobietach z obniżającą się rezerwą jajnikową albo o mężczyznach, u których dochodzi do bardzo sukcesywnego pogarszania się jakości nasienia. W wielu przypadkach tego leczenia nie mogliśmy odkładać na później, wręcz było to niezwykle niekorzystne – mówi agencji Newseria dr Janusz Pałaszewski, ordynator Oddziału Szpitalnego Jednodniowego w Klinice INVICTA w Warszawie.

    Niestety pandemia koronawirusa spowodowała, że medycyna zamarła. Wszystkie terapie automatycznie zostały odłożone w czasie. Lekarze specjalizujący się w leczeniu niepłodności wspominają, że na początku nie mieli żadnych wytycznych Światowej Organizacji Zdrowia co do tego, jak postępować w takiej sytuacji.

    – Europejskie Towarzystwo Rozrodu Człowieka i Embriologii, jak i nasze Polskie Towarzystwo Medycyny Rozrodu i Embriologii nie miały żadnych danych. Nigdy nie zdarzyła się podobna sytuacja, dlatego nie wiadomo było, jaka powinna być reakcja. Pierwszą reakcją było zatrzymanie naszych działań. Zalecano, żeby w ogóle zaprzestać leczenia niepłodności, jednak bardzo szybko zorientowano się, że nie jest to zbyt akceptowalne rozwiązanie – mówi dr Janusz Pałaszewski.

    Zapadła więc decyzja o działaniu w bardzo ograniczonym stopniu.

    – Powiedziano nam, że możemy popróbować stymulacji, możemy uzyskiwać komórki jajowe, zarodki, ale żebyśmy nie robili transferów. Zatem w okresie, kiedy nie jesteśmy pewni, jaki jest wpływ koronawirusa na organizm, szczególnie organizm w ciąży czy na samą ciążę, unikajmy tego rodzaju zagrożeń. Dość szybko okazało się, że to zagrożenie nie jest na szczęście aż tak ogromne, dlatego mniej więcej po około dwóch miesiącach towarzystwa naukowe zaczęły już wydawać zalecenia powrotu do leczenia – mówi ordynator Oddziału Szpitalnego Jednodniowego w Klinice INVICTA w Warszawie.

    Jedyne ograniczenie, jakie teraz dotyczy leczenia niepłodności, obejmuje pacjentki z problemami immunologicznymi, ponieważ prowadzone terapie nieco osłabiają odporność. W konsekwencji może to nasilić dynamikę infekcji. Lekarze zapewniają też, że zaostrzyli wszelkie środki ostrożności.

    – Już na samym wstępie staramy się zorientować, czy pacjent niesie dla nas jakieś zagrożenie, dlatego też jego pierwszy kontakt z kliniką kończy się pobraniem krwi na obecność przeciwciał przeciwko koronawirusowi. Z kolei później, w trakcie leczenia, przed wszystkimi najważniejszymi wydarzeniami typu pobranie komórek jajowych, transfer czy inseminacja nasi pacjenci mają wykonywane badania, ale polegają one już na poszukiwaniu materiału genetycznego wirusa, czyli to są wymazy z gardła. Badania są dość precyzyjne i szybko mówią o tym, czy jest infekcja, czy nie – mówi dr Janusz Pałaszewski.

    Parom starającym się o dziecko lekarze radzą, by długo nie zastanawiały się nad tym, czy jest to dobry moment na rozpoczęcie leczenia. Jeżeli w organizmie zachodzą istotne zmiany, a czas ucieka, to nie warto czekać do końca pandemii.

    – Jeżeli rezerwa jajnikowa się pogarsza, pogarsza się jakość komórek jajowych, zmniejsza się liczba i pogarsza jakość plemników, to nie można czekać. Ci pacjenci są w sytuacji bez wyjścia. My musimy być dla nich i dlatego nie powinno się teraz zwracać uwagi na pewnego rodzaju ograniczenia, bo w sytuacjach niepłodności w wielu przypadkach czas gra decydującą rolę. Są dwa podstawowe parametry, od których zależy skuteczność naszego leczenia – to jest wiek pacjentów i to jest ich rezerwa jajnikowa. Jedno i drugie nie jest nam dane na zawsze – mówi ekspert.

    Pandemia koronawirusa sparaliżowała pracę wielu przychodni, szpitalnych oddziałów i laboratoriów. Pacjenci mieli ograniczony kontakt ze specjalistami, w związku z czym zostali pozbawieni stałej opieki medycznej, dostępu do badań kontrolnych i możliwości sprawdzenia stanu swojego zdrowia.

    – Generalnie medycyna zamarła i odepchnęła swoich pacjentów w momencie, kiedy jest im najbardziej potrzebna. Myślę, że akurat najmniej dotknęło to dziedzinę niepłodności, bo my i nasze kliniki we wszystkich lokalizacjach nie przerwaliśmy pracy nawet na jeden dzień. Owszem, były ograniczenia, były obostrzenia, były bardzo ostre reżimy sanitarne, ale nie przerwaliśmy pracy – mówi ordynator Oddziału Szpitalnego Jednodniowego w Klinice INVICTA w Warszawie.

    W kontekście zagrożenia koronawirusem we wszystkich klinikach INVICTA zostały wdrożone działania prewencyjne, m.in. kontrola stanu zdrowia pacjentów i pracowników każdej zmiany (ankiety, pomiar temperatury), dodatkowe punkty dezynfekcji czy też uruchomienie dodatkowych oczyszczaczy powietrza z systemem filtrów, jonizacji i lampami UV niwelujących wirusy, bakterie i inne drobnoustroje. W sytuacji, gdy nie jest absolutnie niezbędna fizyczna obecność w klinice, lekarze rekomendują korzystanie z wizyt online, czyli wideokonsultacji z lekarzem.

    Czytaj także

    Kalendarium

    Więcej ważnych informacji

    Jedynka Newserii

    Jedynka Newserii

    Farmacja

    Antybiotykooporność coraz poważniejszym problemem. Wyizolowane ze śliny peptydy mogą się sprawdzić w walce z bakteriami wielolekoopornymi

    Poszukiwanie alternatyw dla antybiotykoterapii nabiera coraz większego tempa. Duże nadzieje, zwłaszcza w kontekście szczepów wielolekoopornych, naukowcy wiążą z bakteriocynami i bakteriofagami. Badacz z Uniwersytetu Wrocławskiego prowadzi prace nad bakteriocyną, będącą peptydem izolowanym z ludzkiej śliny. Za swoje badania otrzymał Złoty Medal Chemii. Tymczasem problem antybiotykooporności może wynikać w dużej mierze z niewiedzy. Z Eurobarometru wynika, że tylko połowa Europejczyków zdaje sobie sprawę, że antybiotyki nie są skuteczne w walce z wirusami.