RAFAMET – PORĘBA – DEFUM sponsorami wyprawy Canoandes’79
Adventure Media
Batorego 7
47-400 Racibórz
magdalena.matusik|adventure.media.pl| |magdalena.matusik|adventure.media.pl
604231738
www.adventure.media.pl
Mamy rok 1979 – rozpoczyna się jedna z najważniejszych polskich wypraw kajakowych. Wyprawa, która zapisała się w historii eksploracji tym, że jako pierwsza w świecie dokonała pionierskiego spływu kilkunastu górskich rzek w Amerykach Środkowej i Południowej oraz pierwszego przepłynięcia najgłębszego na ziemi kanionu rzeki Colca. Mamy rok 2020 - szukamy dowodów pierwszeństwa użycia marki PORĘBA w USA przed rokiem 1983 dla celów toczącego się właśnie procesu rejestracji tego znaku w USA i trafiamy poprzez jeden z odcinków programu telewizyjnego „Ciężarówką przez Stany” (s.2, odc.4 m.in. w Discovery Channel) na zdjęcia z przeszłości, które przypominają nasze powiązania z wyprawą Canoandes’79.
Wiele ekspedycji podróżniczych i eksploracyjnych nie odbyłoby się, gdyby nie wsparcie ze strony przedsiębiorstw. RAFAMET, lider w branży obrabiarek dla kolejnictwa, właśnie w tym obszarze dostrzegł potencjał marketingowy i został jednym ze sponsorów wyprawy Canoandes’79, która doszła do skutku dzięki zaangażowaniu takich firm jak RAFAMET, DEFUM, PORĘBA, a także METALEXPORT, FOTON, STAR i POLSKI FIAT 125 (trzy pierwsze firmy w latach 1975-1980 tworzyły jedno wielozakładowe przedsiębiorstwo, a obecnie część dokumentacji konstrukcyjnej firmy z Dąbrowy Górniczej oraz marka i cały dorobek firmy z Poręby są własnością spółki z Kuźni Raciborskiej). Działo się to w okresie, kiedy biura marketingu nie były codziennością w polskich firmach, a marketing rozumiany jako promocja firmy nie był w kraju dziedziną powszechnie stosowaną. Jednak RAFAMET, który w tych latach notował bardzo dobre wyniki sprzedażowe na takich rynkach jak USA i Argentyna, decydując się na udzielenie pomocy finansowej grupie zapalonych kajakarzy, chciał uzyskać całkiem niezłą reklamę i rozgłos, tak w Polsce, jak i poza jej granicami – na szlaku, którym grupa CANOANDES’79 podążała.
W Polskiej Akademickiej Wyprawie Kajakowej CANOANDES’79 udział wzięło
13 uczestników: Jacek Bogucki, Zbigniew Bzdak, Jerzy Majcherczyk, Andrzej Piętowski, Marek Byliński, Stanisław Grodecki, Włodzimierz Herman, Tomasz Jaroszewski, Jan Kasprzyk, Józef Woch, Stefan Danielski, Krzysztof Kraśniewski oraz Piotr Chmieliński. I właśnie to Piotr Chmieliński podzielił się swoimi wspomnieniami na temat tej pamiętnej ekspedycji.
Luźno rzucony pomysł furtką do historii – czyli narodziny ekspedycji CANOANDES’79
- Najkrócej mówiąc, źródłem pomysłu były… kajaki. Pasja kajakowania, którą zaraziliśmy się podczas studiów w Krakowie. Nasze pierwsze wyprawy - w ramach Akademickiego Klubu Turystyki Kajakowej „Bystrze” działającego przy Akademii Górniczo-Hutniczej – to spływy między innymi Białką, Dunajcem, Nidą, Popradem, Skawą i oczywiście Wisłą. Później wypłynęliśmy na rzeki Czechosłowacji, Grecji, Rumunii, Węgier oraz Jugosławii. A potem przyszedł koniec studiów, który postanowiliśmy uczcić jakąś ciekawą ekspedycją. Pytanie było: tylko dokąd? Wtedy jeden z kolegów rzucił: Argentyna! Jak na owe czasy to był kompletnie wariacki pomysł. Ale podchwyciliśmy go i zaczęliśmy przygotowania do wyprawy, która – jak się później okazało – miała niebagatelny wpływ na nasze dalsze losy – mówi Piotr Chmieliński.
Sami nie damy rady – czyli ruszamy na poszukiwania sponsorów
- Po przeanalizowaniu, co możemy zrobić sami (np. wiosła czy kajaki), co możemy kupić za własne pieniądze i po podliczeniu naszego budżetu wyprawowego okazało się, że bez wsparcia
z zewnątrz będzie ciężko. Zaczęliśmy więc szukać sponsorów. Każdy z członków Canoandes‘79 próbował dotrzeć do swoich znajomych czy zaprzyjaźnionych firm i instytucji, by uzyskać jakąś formę pomocy. I tak jeden z nas dotarł do PORĘBA-RAFAMET-DEFUM i zdołał zainteresować ich dyrekcje naszą ekspedycją i nawiązać współpracę – opowiada P. Chmieliński.
Ekscytacja, obawa, ciekawość, satysfakcja – czyli pełen wachlarz emocji
- Można powiedzieć, że naszej wyprawie towarzyszył cały wachlarz bardzo zróżnicowanych odczuć. Już sama organizacja wyjazdu wymagała nie lada determinacji – przypomnijmy, że były to czasy, gdy z Polski nie było łatwo wyjechać zagranicę, nie każdy uzyskiwał zgodę na wydanie paszportu. Wiele osób musieliśmy przekonać, żeby dały nam pozwolenie na wyjazd i na załadunek sprzętu na statek do Argentyny, który….. do Argentyny wcale nie popłynął, z uwagi na trudną sytuację polityczną. Szybka zmiana miejsca docelowego na Peru też nam nie wyszła, bo najpierw wstrzymał nas lód na Zatoce Gdańskiej, a potem stan wyjątkowy ogłoszony przez Limę. Kolejny plan awaryjny – Meksyk – wreszcie wypalił i tam rozpoczęliśmy podróż po górskich rzekach, najpierw w samym Meksyku, potem w USA, a potem znowu w Meksyku, skąd ruszyliśmy aż na kraniec Ameryki Południowej. Spływy rzekami, o których często nic nie wiedzieliśmy, to była niezwykła przygoda. Z jednej strony zdobywaliśmy nowe doświadczenia kajakarskie, z drugiej – doświadczenia związane z poznawaniem nowego dla nas świata, nowych miejsc i ludzi, nowego sposobu życia kształtowanego regułami kultury latynoskiej i indiańskiej. Kładąc kajaki na wodzie nierzadko nie mieliśmy pojęcia, że przed nami jeszcze nikt nie przepłynął tej rzeki. Tym większa była dla nas satysfakcja, że zrobiliśmy to jako pierwsi w świecie – tak było z 13 spośród 23 pokonanych przez nas rzek. I tym większa chęć do zmierzenia się z coraz trudniejszymi wyzwaniami, która zaprowadziła nas do Kanionu Colca w Peru. W 1981 roku dokonaliśmy pierwszego w historii przepłynięcia tego najgłębszego, nierozpoznanego i niezbadanego dotąd kanionu na ziemi. Pierwsze w historii pokonanie kajakiem kanionu rzeki Colca w Peru zostało wpisane w roku 1984 do Księgi Rekordów Guinnessa – informuje Piotr Chmieliński.
40 lat minęło… - czyli spojrzenie wstecz i ocena, czy było warto
- W tym roku mija 40 lat od chwili, gdy po krótkim pobycie w stanie Wyoming w Stanach Zjednoczonych, gdzie staraliśmy się zarobić pieniądze na dalszą część naszej podróży po Ameryce Południowej, wróciliśmy do Meksyku i zaczęliśmy spływ na południe przez Gwatemalę, Honduras, Nikaraguę, Kostarykę, Panamę, Ekwador, Peru, Argentynę aż po wietrzną Ziemię Ognistą. Przełom lat 70. i 80. XX wieku był z wielu względów – przede wszystkim geopolitycznych – niezwykle interesującym, ale też trudnym dla eksploratorów przemierzających świat. Walka o dominację zimnowojennych przeciwników w Ameryce Łacińskiej stawiała nas, Polaków, raz to w roli przyjaciół, raz wrogów napotykanych ugrupowań, ruchów czy grup bandyckich. To, że byliśmy rodakami papieża Jana Pawła II czasem ratowało nas z opresji, a czasem narażało na problemy. W tym samym czasie w Polsce rozgrywały się wydarzenia przełomowe w historii państwa. Głośno zamanifestowany przez nas w Limie sprzeciw wobec decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego i wobec nakazu natychmiastowego powrotu do kraju, zamknęły kilkorgu z nas na ponad dekadę możliwość wjazdu do Polski. Co więcej, zakazano również rozpowszechniać informacje o dokonaniach wyprawy. Nieoczekiwanie, wyprawa CANOANDES’79 spowodowała potężny przewrót w życiowych planach przynajmniej części swojej załogi. Wszyscy jednak jesteśmy zgodni, że warto było wyruszyć w tę niezwykłą wyprawę, która właściwie nieustannie trwa – dodaje na koniec P. Chmieliński.
Warto także wspomnieć, że każdy kto odwiedził gabinet Prezesa RAFAMET S.A. zauważył, że na jego biurku jest pocztówka z widokiem na Mount Everest. Jak się okazuje 5-krotny zdobywca „Dachu Świata”, Ryszard Pawłowski wysłał ją z Nepalu do RAFAMET, który dołożył małą cegłówkę do jego wyprawy w roku 1999. „Wyznaczamy sobie tylko ambitne, najwyższe cele” – podsumowuje Prezes RAFAMET S.A. Longin Wons i dokłada odnalezione zdjęcia ekspedycji kajakowej Canoandes’79 z Peru i USA, które również będą witały gości firmy.
Może trudno w to uwierzyć, ale wysłana w lipcu 2020 roku rafametowska wielkogabarytowa tokarka karuzelowa KCI 500 N popłynęła właśnie do Peru, czyli miejsca, gdzie blisko 40 lat temu grupa Canoandes ’79 przeszła do historii kajakarstwa.
Fabryka Obrabiarek RAFAMET S.A. w Kuźni Raciborskiej jest producentem obrabiarek specjalnych do obróbki kolejowych zestawów kołowych i należy w tej branży do czołówki przedsiębiorstw działających na rynku globalnym. RAFAMET jest również uznawanym i cenionym dostawcą wielkogabarytowych obrabiarek specjalistycznych dla odbiorców w przemyśle maszynowym, energetycznym, stoczniowym, hutniczym, lotniczym oraz obronnym. Firma wyprodukowała i sprzedała dotychczas ponad 5500 sztuk obrabiarek dla kolejnictwa oraz ponad 750 sztuk innych wielkogabarytowych (czyli o wadze jednostkowej od 50 do 600 ton) obrabiarek specjalnych dla odbiorców z niemal 80 krajów świata.
* * *
Kontakt:
www.rafamet.com.pl
Magdalena Matusik
magdalena.matusik@adventure.media.pl
tel. . kom. 690 449 064
Adventure Media s.c. Agencja Public Relations
www.adventure.media.pl
tel. 32 724 28 84
fax 32 417 01 70
Święta na stoku: dlaczego Polacy wybierają Austrię i Włochy?
SUN & SNOW dołącza do partnerów sieci handlowej Lidl
Przewodnik MICHELIN 2025: 32 nowe restauracje prezentują mistrzostwo tureckiej g
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Muzyka
Wiktor Dyduła: Znam osoby w branży muzycznej wypalone z powodu nadmiaru pracy. To, co kiedyś sprawiało im przyjemność, teraz jest zawodowym obowiązkiem
Artysta promuje obecnie swój najnowszy singiel zatytułowany „Szybkie tempo” i właśnie z taką prędkością od trzech lat podbija polski rynek muzyczny. Piosenkarz zdaje sobie jednak sprawę z tego, jakie wyzwania narzuca życie w ciągłym biegu, dlatego on sam, mimo że prężnie rozwija swoją karierę i czerpie ogromną radość ze śpiewania, od czasu do czasu zatrzymuje się i patrzy na to, co robi z innej perspektywy, by złapać tak potrzebny dystans. Wiktor Dyduła przyznaje bowiem, że w branży muzycznej nie brakuje osób, które skarżą się na zbyt duże obciążenie psychiczne i wypalenie zawodowe.