Newsy

Dawid Kwiatkowski: Nie nazwałbym się jurorem pobłażliwym, ale też nie jestem surowym oceniającym. Moje decyzje są sprawiedliwe i żadnej z nich nie żałuję

2024-12-06  |  06:11

Wokalista zaznacza, że od początku miał jasno określony pomysł na swoją rolę w programie „Must Be the Music”. Absolutnie nie chce identyfikować się z obrazem surowego jurora, który z góry wszystko krytykuje. U niego na starcie każdy uczestnik ma równe szanse. Dawid Kwiatkowski docenia to, że niektórzy sięgają po jego utwory, ale jak zapewnia, nie jest to gwarancją przejścia do kolejnego etapu. Liczy się bowiem nie sam dobór repertuaru, lecz umiejętności wykonawcy.

Dawid Kwiatkowski zapewnia, że każda decyzja, którą podejmuje w „Must Be the Music”, ma na celu rzetelną ocenę możliwości wokalnych i zdolności muzycznych uczestników, a także interpretacji utworów, które prezentują na scenie. Artysta uważa, że ten format powinien być miejscem do rzeczywistego odkrywania talentów, a nie tylko platformą do spełniania marzeń, które mogą się zakończyć rozczarowaniem.

– Nie nazwałbym się jurorem pobłażliwym, ale też nie jestem surowym jurorem. Moja natura chyba nie pozwala mi na bycie bardzo ostrą jednostką, ale wydaje mi się, że wszystkie decyzje, które podjąłem do tej pory, są bardzo sprawiedliwe i adekwatne do tego, co ja i co widzowie będą mogli usłyszeć. Na pewno nie mam takiej decyzji, której bym żałował – mówi agencji Newseria Lifestyle Dawid Kwiatkowski.

Wokalista zaznacza też, że są i tacy uczestnicy, którzy na castingach mają odwagę się zmierzyć z przebojami wylansowanymi przez jurorów. Bywa jednak tak, że to wykonanie nie spełnia ich oczekiwań i nie jest łatwo odesłać taką osobę z kwitkiem.

– To jest bardzo miłe, jeśli ktoś bierze na warsztat mój numer, bardzo to doceniam. Naprawdę to jest zaszczyt, jeśli ktoś wykonuje moją piosenkę, ale faktycznie w takiej sytuacji nie oceniam swojej piosenki, tylko jej wykonanie. Jeden z uczestników zaśpiewał nawet dwie moje piosenki, czyli w ogóle już niezła łapówka, ale muszę być sprawiedliwy i szczery. Niestety akurat nie było to dobre wykonanie i nie przeszedł dalej. Już po pierwszych 20 sekundach wiedziałem, że to będzie „nie” z mojej strony. I rzeczywiście wtedy człowiek się zastanawia, jak to powiedzieć miło i jak docenić, by podziękować – mówi.

Dla Dawida Kwiatkowskiego kluczowe jest, aby uczestnicy już na etapie castingów otrzymywali rzetelną informację zwrotną. Nadmierne pobłażanie i pochwały na wyrost mogłyby bowiem ograniczyć ich rozwój, a przecież chodzi o to, by faktycznie pomóc im w rozpoczęciu czy też rozwijaniu kariery.

– My jesteśmy naprawdę po to, żeby tym ludziom pomóc, jeśli muzyka to jest ich sposób na życie i chcą, żeby scena była ich życiem, to muszą od nas słyszeć prawdę, bo jak byśmy dali komuś, kto nie jest wystarczająco dobry, cztery razy „tak”, to wygra w tym programie zaproszenie na festiwal w Sopocie, wyjdzie na scenę i się spali. Wtedy będzie mu już o wiele ciężej wstać niż po castingach w „Must Be the Music” – dodaje.

Relacje z castingów będzie można zobaczyć w premierowych odcinkach programu „Must Be the Music”, które będą emitowane na antenie Polsatu wiosną 2025 roku.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Uroda

Adam Kszczot: Moja żona została mistrzynią świata w makijażu permanentnym. Trochę się też do tego przyczyniłem

W trakcie swojej kariery sportowej lekkoatleta specjalizujący się w biegu na 800 m odniósł wiele sukcesów i zdobył medale na najważniejszych międzynarodowych zawodach. Ale jak się okazuje, w domu nie jest  jedynym mistrzem. Jego żona bowiem również może się poszczycić tytułem mistrzyni świata, ale nie w sporcie. Renata Kszczot specjalizuje się w microbladingu, czyli metodzie makijażu permanentnego brwi. Olimpijczyk jest niezwykle dumny z osiągnięć partnerki, wspiera ją i stwarza jej przestrzeń potrzebną do rozwijania pasji. W zamian za to ona wprowadza go w tajniki swojej pracy.

Gwiazdy

Iga Baumgart-Witan: Mama nie pozwoliła mi na udział w programie „Mistrzowskie pojedynki”. Zdecydowałam się i już pierwszego dnia marzyłam, żeby wrócić do domu

Biegaczka nie ukrywa, że miała kilka momentów zwątpienia w kwestii swojego udziału w programie „Mistrzowskie pojedynki. Eternal Glory”. Po obejrzeniu zajawki zagranicznej edycji zrozumiała bowiem, jak wymagające mogą być konkurencje, i nie była do końca przekonana, czy sobie z nimi poradzi. Oliwy do ognia dolała jej mama, która absolutnie nie godziła się na ten wyjazd. Mimo wątpliwości Iga Baumgart-Witan postanowiła jednak stawić czoła trudnościom i zmierzyć się z wyczerpującymi wyzwaniami, ale jak zaznacza – nic za wszelką cenę.

Media

Iwona Guzowska: W programie „Mistrzowskie pojedynki" jest kilka osób stricte nastawionych na rywalizację. Chciały jak najwyżej zajść i szły po trupach do celu

Mistrzyni świata w kickboxingu z entuzjazmem wspomina swój udział w programie „Mistrzowskie pojedynki. Eternal Glory”, bo jak podkreśla, okazał się dla niej wyjątkowo cennym doświadczeniem. Realizując poszczególne zadania, sportowcy musieli bowiem stawić czoła nie tylko rywalom, ale i własnym ograniczeniom. Iwona Guzowska zdradza też, że niektórzy uczestnicy byli mocno zdeterminowani. Nie ukrywali, że przyjechali po to, żeby wygrać, i nie dawali sobie żadnej taryfy ulgowej.