Mówi: | Janusz Pałaszewski |
Funkcja: | ordynator Oddziału Szpitalnego Jednodniowego w Klinice INVICTA w Warszawie |
Pandemia SARS-CoV-2 na dwa miesiące wstrzymała leczenie niepłodności. Teraz leczenie powinno być kontynuowane
Sytuacja epidemiologiczna związana z koronawirusem spotęgowała stres, obawy i frustrację par bezskutecznie starających się o dziecko. W trosce o zdrowie i bezpieczeństwo pacjentów wszystkie terapie i procedury związane z leczeniem niepłodności zostały bowiem na jakiś czas wstrzymane. Lekarze jednak podkreślają, że w wielu przypadkach terapia nie może być odraczana, bo jej skuteczność zależy od tego, jak szybko zostanie rozpoczęte leczenie. Czas działa tu na niekorzyść, a wraz z jego upływem zmniejszają się szanse na poczęcie dziecka.
– Dla par niepłodnych pandemia koronawirusa była przekleństwem. Proszę pamiętać, że to jest leczenie czasowrażliwe. My leczymy pacjentów, dla których czas liczy się w kwartałach – to nie są lata, to nie są półrocza, to są kwartały albo miesiące. Często mówimy tu o kobietach z obniżającą się rezerwą jajnikową albo o mężczyznach, u których dochodzi do bardzo sukcesywnego pogarszania się jakości nasienia. W wielu przypadkach tego leczenia nie mogliśmy odkładać na później, wręcz było to niezwykle niekorzystne – mówi agencji Newseria dr Janusz Pałaszewski, ordynator Oddziału Szpitalnego Jednodniowego w Klinice INVICTA w Warszawie.
Niestety pandemia koronawirusa spowodowała, że medycyna zamarła. Wszystkie terapie automatycznie zostały odłożone w czasie. Lekarze specjalizujący się w leczeniu niepłodności wspominają, że na początku nie mieli żadnych wytycznych Światowej Organizacji Zdrowia co do tego, jak postępować w takiej sytuacji.
– Europejskie Towarzystwo Rozrodu Człowieka i Embriologii, jak i nasze Polskie Towarzystwo Medycyny Rozrodu i Embriologii nie miały żadnych danych. Nigdy nie zdarzyła się podobna sytuacja, dlatego nie wiadomo było, jaka powinna być reakcja. Pierwszą reakcją było zatrzymanie naszych działań. Zalecano, żeby w ogóle zaprzestać leczenia niepłodności, jednak bardzo szybko zorientowano się, że nie jest to zbyt akceptowalne rozwiązanie – mówi dr Janusz Pałaszewski.
Zapadła więc decyzja o działaniu w bardzo ograniczonym stopniu.
– Powiedziano nam, że możemy popróbować stymulacji, możemy uzyskiwać komórki jajowe, zarodki, ale żebyśmy nie robili transferów. Zatem w okresie, kiedy nie jesteśmy pewni, jaki jest wpływ koronawirusa na organizm, szczególnie organizm w ciąży czy na samą ciążę, unikajmy tego rodzaju zagrożeń. Dość szybko okazało się, że to zagrożenie nie jest na szczęście aż tak ogromne, dlatego mniej więcej po około dwóch miesiącach towarzystwa naukowe zaczęły już wydawać zalecenia powrotu do leczenia – mówi ordynator Oddziału Szpitalnego Jednodniowego w Klinice INVICTA w Warszawie.
Jedyne ograniczenie, jakie teraz dotyczy leczenia niepłodności, obejmuje pacjentki z problemami immunologicznymi, ponieważ prowadzone terapie nieco osłabiają odporność. W konsekwencji może to nasilić dynamikę infekcji. Lekarze zapewniają też, że zaostrzyli wszelkie środki ostrożności.
– Już na samym wstępie staramy się zorientować, czy pacjent niesie dla nas jakieś zagrożenie, dlatego też jego pierwszy kontakt z kliniką kończy się pobraniem krwi na obecność przeciwciał przeciwko koronawirusowi. Z kolei później, w trakcie leczenia, przed wszystkimi najważniejszymi wydarzeniami typu pobranie komórek jajowych, transfer czy inseminacja nasi pacjenci mają wykonywane badania, ale polegają one już na poszukiwaniu materiału genetycznego wirusa, czyli to są wymazy z gardła. Badania są dość precyzyjne i szybko mówią o tym, czy jest infekcja, czy nie – mówi dr Janusz Pałaszewski.
Parom starającym się o dziecko lekarze radzą, by długo nie zastanawiały się nad tym, czy jest to dobry moment na rozpoczęcie leczenia. Jeżeli w organizmie zachodzą istotne zmiany, a czas ucieka, to nie warto czekać do końca pandemii.
– Jeżeli rezerwa jajnikowa się pogarsza, pogarsza się jakość komórek jajowych, zmniejsza się liczba i pogarsza jakość plemników, to nie można czekać. Ci pacjenci są w sytuacji bez wyjścia. My musimy być dla nich i dlatego nie powinno się teraz zwracać uwagi na pewnego rodzaju ograniczenia, bo w sytuacjach niepłodności w wielu przypadkach czas gra decydującą rolę. Są dwa podstawowe parametry, od których zależy skuteczność naszego leczenia – to jest wiek pacjentów i to jest ich rezerwa jajnikowa. Jedno i drugie nie jest nam dane na zawsze – mówi ekspert.
Pandemia koronawirusa sparaliżowała pracę wielu przychodni, szpitalnych oddziałów i laboratoriów. Pacjenci mieli ograniczony kontakt ze specjalistami, w związku z czym zostali pozbawieni stałej opieki medycznej, dostępu do badań kontrolnych i możliwości sprawdzenia stanu swojego zdrowia.
– Generalnie medycyna zamarła i odepchnęła swoich pacjentów w momencie, kiedy jest im najbardziej potrzebna. Myślę, że akurat najmniej dotknęło to dziedzinę niepłodności, bo my i nasze kliniki we wszystkich lokalizacjach nie przerwaliśmy pracy nawet na jeden dzień. Owszem, były ograniczenia, były obostrzenia, były bardzo ostre reżimy sanitarne, ale nie przerwaliśmy pracy – mówi ordynator Oddziału Szpitalnego Jednodniowego w Klinice INVICTA w Warszawie.
W kontekście zagrożenia koronawirusem we wszystkich klinikach INVICTA zostały wdrożone działania prewencyjne, m.in. kontrola stanu zdrowia pacjentów i pracowników każdej zmiany (ankiety, pomiar temperatury), dodatkowe punkty dezynfekcji czy też uruchomienie dodatkowych oczyszczaczy powietrza z systemem filtrów, jonizacji i lampami UV niwelujących wirusy, bakterie i inne drobnoustroje. W sytuacji, gdy nie jest absolutnie niezbędna fizyczna obecność w klinice, lekarze rekomendują korzystanie z wizyt online, czyli wideokonsultacji z lekarzem.
Czytaj także
- 2024-07-04: Ukraińcy mają podobne problemy związane z ochroną zdrowia, co Polacy. Problemem jest długi czas oczekiwania na wizytę i wysokie koszty leków
- 2024-07-01: Wypełnianie dokumentacji to nawet dwie trzecie czasu pracy lekarza. Inteligentne cyfrowe narzędzia zaczynają to zmieniać
- 2024-06-14: Elektroniczna karta szczepień ułatwiłaby życie pacjentom i pomogła egzekwować obowiązek szczepień. System jest gotowy na takie e-rozwiązanie
- 2024-06-18: Chińskie regulacje ograniczyły czas dzieci przed ekranami i nad pracami domowymi. W pozycji siedzącej spędzają one dziennie 46 minut krócej
- 2024-07-01: Nawyki żywieniowe z dzieciństwa przekładają się na ryzyko otyłości w dorosłym życiu. Naukowcy zbadali wpływ podawanych dzieciom napojów
- 2024-06-04: Używki i zły styl życia rujnują zdrowie Polaków. Brak profilaktyki gwarantuje miejsce na podium w wyścigu do choroby
- 2024-04-29: Nawet 80 proc. populacji może mieć kontakt z wirusem HPV. Wciąż niewielka jest wiedza na temat nowotworów, jakie wywołuje
- 2024-05-09: Trening siłowy może mieć umiarkowane działanie przeciwdepresyjne. Naukowcy rekomendują jego włączenie do procesu leczenia
- 2024-05-02: Sport może wspomagać walkę z bezsennością. Osoby aktywne fizycznie mają mniej problemów ze snem
- 2024-05-27: Wojciech „Łozo” Łozowski: Kiedy miałem chore serducho, to napady częstoskurczu zdarzały się podczas koncertu. Kładłem się na scenie, a ludzie myśleli, że to jest jakiś artystyczny performance
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Teatr
Eliza Rycembel: Sztukę „Czułe słówka” zrobiliśmy na podstawie znanego filmu. Udało się uwspółcześnić tę historię i przenieść ją na nasze realia
Już po pierwszych przedstawieniach Eliza Rycembel i Krzysztof Dracz widzą, że bardziej współczesna teatralna wersja obsypanego Oscarami kinowego hitu sprzed 40 lat również przypadła do gustu widzom. „Czułe słówka” w reżyserii Pawła Paszta to historia wzruszająca, ale nie ckliwa, z odpowiednią dozą akcentów dramatycznych i komediowych. Spektakl opowiada o trudnej relacji nadopiekuńczej matki i córki, która czując się przytłoczona jej miłością i oczekiwaniami, decyduje się na szybkie małżeństwo i opuszczenie domu.
Inwestycje
Polskie wybrzeże przyciąga coraz więcej turystów z zagranicy. Apartamenty nad morzem wracają do łask inwestorów
Polskie wybrzeże z każdym rokiem cieszy się rosnącym zainteresowaniem krajowych, ale i zagranicznych turystów – głównie z Niemiec, Czech, Szwecji i Norwegii. Tym, co przyciąga ich nad Bałtyk, są m.in. ceny, które wciąż pozostają konkurencyjne w stosunku do cen innych, popularnych destynacji wakacyjnych, jak i dobra baza noclegowa. Nadmorskie hotele i apartamenty w sezonie notują nawet ponad 90-proc. obłożenie, a zainteresowanie inwestowaniem w takie obiekty nie słabnie. Apartamenty typowo pod wynajem – wykończone pod klucz, w dobrej lokalizacji, z operatorem i gwarancją comiesięcznego zysku – są popularne wśród osób, którym zależy na zabezpieczeniu i pomnożeniu swoich oszczędności, które jednocześnie oczekują, by formalności związane obsługą lokalu były dla nich jak najmniej angażujące.
Media
Katarzyna Dowbor: Niektórym bohaterom programu „Nasz nowy dom” pomagam do dziś. A moje nazwisko otwiera drzwi, których inaczej nie można otworzyć
Prezenterka przyznaje, że historia wielu bohaterów programu „Nasz nowy dom” poruszyła ją do tego stopnia, że postanowiła im pomagać także na własną rękę, już poza kamerami. I mimo że teraz nie jest już związana z tym formatem Polsatu, to nadal ma kontakt z niektórymi uczestnikami i wspiera ich, jak tylko może. Katarzyna Dowbor podkreśla, że dużą satysfakcje daje jej to, że ktoś chętnie korzysta z jej rad i życiowego doświadczenia. Ma też żal do władz Polsatu, że nadal nie poznała powodów ich decyzji dotyczącej zmiany gospodyni programu, który tworzyła od podszewki.