Newsy

Ewa Minge: W moich książkach pokazuję, jak tworzy się celebrytów. Właściciele farm hodujących takie postaci zarabiają potężne pieniądze

2024-01-10  |  06:22

Projektantka zauważa, że poza czerwonym dywanem, w cieniu pokazów mody, sesji zdjęciowych i kampanii reklamowych, kryje się wiele bulwersujących i wręcz zatrważających historii. Jak podkreśla, za niejedną z nich stoją ludzie, którzy wykorzystują swoją pozycję do tego, by zarabiać na innych, najczęściej bez ich zgody. Ewa Minge przekonuje, że nie mogła być obojętna na to, co się działo obok niej. Niektóre sytuacje i mechanizmy działania poszczególnych osób zostały więc dość precyzyjnie opisane w jej trzech książkach. Autorka trylogii „Gra w ludzi” pokazuje też, w jaki sposób działają tzw. farmy celebrytów i kto zarabia na tym najwięcej.

– Doświadczenie życiowe, którego nabrałam, i historie, które wydarzyły się w moim życiu, są tak mocne i tak ciekawe, że zasługiwały na to, żeby je opisać. Chciałam pokazać wszystkim, jak tak naprawdę wygląda ten świat blichtru, high life’u, świat wielkich pieniędzy, świat mody – mówi agencji Newseria Lifestyle Ewa Minge – Wydaje mi się, że najgorsze, co może człowieka w życiu spotkać, jest to, kiedy liczy, że uczciwie pracuje w jakiejś strukturze, a potem się okazuje, że jest tylko pionkiem na szachownicy, którym zamożni ludzie tego świata rozgrywają swoje często dramatyczne i ciężkie gry. Ta książka pokazuje, jak łatwo jest bawić się ludźmi, ludzkimi uczuciami i nadziejami. Pokazuje, że bez przyzwolenia danej osoby jej życie jest wykorzystywane.

Bohaterką trylogii „Gra w ludzi” autorstwa Ewy Minge jest Anna. Jej olśniewająca uroda zwróciła na nią uwagę niewłaściwych ludzi i przyciągnęła duże problemy. W końcu, by wziąć odwet na dawnym ukochanym, kobieta przyjęła od policji propozycję wniknięcia w strukturę nieformalnej międzynarodowej grupy bogatych mężczyzn, którzy wykorzystują naiwność młodych kobiet, traktując je jak pionki w swojej grze. W ten sposób kobieta wkroczyła do świata blichtru, płatnego seksu i grupowych orgii.

– „Gra w ludzi” od samego początku była przewidywana jako trylogia. W związku z tym książka ta od początku do końca jest sensacją, jest kryminałem, który pokazuje, jak tak naprawdę, od podszewki, od zaplecza, wygląda świat wielkich pieniędzy, świat wielkiej mody, modelingu, ale przede wszystkim świat handlu ludźmi i gry w ludzi. Bo rzeczywiście jest tak, że moda na swoich skrzydłach niesie bardzo dużo wartości, ale niesie również bardzo dużo zła – uważa projektantka.

9 stycznia na rynku ukazała się trzecia książka z tej serii, która przynosi odpowiedź na wiele istotnych pytań, m.in. czy agentce Annie uda się ostatecznie rozpracować międzynarodową siatkę handlarzy ludźmi, kto zatriumfuje w tej grze i który z bohaterów okaże się zdrajcą.

– „Decydująca runda” jest właśnie decydującą rozgrywką. Pokazuje, kim są nasi bohaterowie, jakie tak naprawdę mają zadania, i odkrywa to wszystko, co było zakryte w poprzednich częściach. Dowiadujemy się, kto jest zły, kto jest dobry, i myślę, że przynosi po prostu rozwiązanie, kto w tej grze wygrywa, a kto przegrywa – mówi.

Ewa Minge podkreśla, że fabułę swoich powieści oparła na faktach. I choć skala tego zjawiska może porażać, to zależało jej na tym, by pokazać, że w tym świecie wszystko ma swoją cenę.

– Świat, który opisuję w moich książkach, jest bardzo brutalny, ale w dużej mierze oparty na prawdzie. Oczywiście literatura wymaga pewnego rodzaju fikcji, koloryzacji, a czasami przypudrowania faktów czy nazwisk, które nie powinny wyjść na jaw. Nie zależało mi bowiem na tym, żeby w tej książce personalnie kogoś zniszczyć, chociaż i tak wielu moich czytelników doszukuje się w bohaterach różnych osób. Ale mi głównie zależało na tym, żeby pokazać mechanizm, który dotyczy nas, ludzi – zaznacza.

Ona sama wiele doświadczyła i wiele widziała. Dobrze też wie, że kiedy gasną światła jupiterów, za zamkniętymi drzwiami agencji modelek rozgrywają się wielkie dramaty.

– Świat wielkiej mody jest także podzielony poprzez skandale. Na przykład właściciel jednej z najbardziej znanych na świecie agencji modelek również wykorzystywał te dziewczyny, w dużej większości bez ich zgody. Były one zapraszane na imprezy, podawano im narkotyki i nieświadomie świadczyły usługi, których nigdy świadczyć nie powinny. „Decydująca runda” pokazuje, kto za tym stoi, dlaczego tak się dzieje i ile to kosztuje – mówi Ewa Minge.

Jak podkreśla, zależało jej również na tym, by w swojej trylogii pokazać, w jaki sposób celebryci robią tak spektakularne kariery i zdobywają ogromną popularność.

– W tych trzech książkach pokazuję, jak hoduje się celebrytów, na których później się zarabia. Bo wyhodowanie takiej osoby, która jest medialna, która tak naprawdę niczego nie osiągnęła, ale z jakiegoś powodu jest pożądana, jest znana i ma setki tysięcy followersów, jest doskonałym nośnikiem reklamowym. Właściciele farm hodujących takie postaci zarabiają na tym potężne pieniądze, a przy okazji również te osoby sporo zarabiają. Zdarza się też tak, że są to osoby wykorzystywane, które nie mają dostępu do tzw. podziału łupów, i też to pokazuję w tych książkach – mówi.

Projektantka mody nie chce jednak wrzucać wszystkich do jednego worka. Wie bowiem, że w każdej grupie są ludzie wartościowi, uczciwi i ambitni, a to, co udało im się osiągnąć, jest wynikiem ciężkiej pracy, zaangażowania i silnej woli.

– To nie oznacza, że świat celebrytów, gwiazd czy wielkich pieniędzy jest światem od A do Z zepsutym. Ja oczywiście pokazuję pewnego rodzaju zjawiska, pokazuję kawałki tego tortu, który nie nadaje się do spożycia i który jest trujący. Bo tak naprawdę ci ludzie bardzo zamożni, którzy zbudowali swoje fortuny ciężką pracą pokoleniowo, bardzo często są pozbawieni próżności, potrzeby pokazywania się. I o nich nie będziemy nigdy czytali, prawdziwe pieniądze lubią ciszę i nie pokazują się w tym całym festiwalu próżności i bardzo złudnych marzeń – mówi.

Ewa Minge ma świadomość, że dzięki jej publikacjom światło dzienne ujrzało wiele niewygodnych i kompromitujących faktów. Jak jednak podkreśla, od samego początku nie zamierzała niczego tuszować. Decydując się na taką tematykę, liczyła się z tym, że wielu osobom może się narazić, choć oficjalnie, na łamach swoich książek nikogo nie wskazuje palcem.

– Jestem jedną z tych osób, które zawsze podejmują wyzwanie do samego końca, ponieważ nie ma mojej zgody jako człowieka, aby pracując w tym środowisku, widząc ten świat, nie mówić o tym głośno i nie przestrzegać innych. To nie jest odwaga, to jest po prostu odpowiedzialność społeczna i potrzeba pokazania prawdy. Nie ma we mnie żadnego strachu, ponieważ staram się w tej książce nikogo nie piętnować. Te moje postaci są dość zakamuflowane. Oczywiście znajdują się osoby, które rozszyfrowują ten kamuflaż, ale jednak potrzeba też przy tym trochę znajomości tego świata, tego środowiska – dodaje projektantka mody.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Media

Farmacja

Diagnostyka obrazowa w Polsce nie odbiega jakością od Europy Zachodniej. Rośnie dostępność badań i świadomość pacjentów

Na podstawie wyników diagnostyki obrazowej, czyli m.in. tomografii komputerowej, USG, RTG czy rezonansu magnetycznego, podejmowanych jest nawet 80 proc. decyzji klinicznych. – Diagnostyka obrazowa będzie miała coraz większe znaczenie w medycynie – mówi prof. nadzw. dr hab. n. med. Jakub Swadźba, założyciel i prezes zarządu Diagnostyka SA. Jak ocenia, ten segment w Polsce jest już na światowym poziomie, a ostatnie lata przyniosły znaczący postęp związany z upowszechnieniem nowych technologii i nowoczesnych rozwiązań.

Problemy społeczne

Zmęczenie i spadek motywacji coraz częstszym problem polskich pracowników. Niewielu może liczyć na wsparcie pracodawców

Polacy należą do najdłużej pracujących społeczeństw w Europie, co przekłada się też na wysoki odsetek osób odczuwających zmęczenie w pracy. Najczęstsze tego symptomy to znudzenie i brak motywacji, które na początku mogą się wydawać niepozorne, ale w dłuższej perspektywie mogą prowadzić do wypalenia zawodowego. Choć o zdrowie psychiczne pracowników najlepiej zatroszczą się oni sami, to również pracodawcy mają tutaj swoją rolę do odegrania. Czterech na 10 jednak nie dostrzega tego problemu.