Newsy

Magdalena Różczka: Bardzo współczuję wszystkim branżom i osobom, które ucierpiały przez pandemię. I aż mi głupio się przyznawać, ale u mnie zawodowo jest naprawdę bardzo dobrze

2021-03-08  |  06:31

Aktorka przekonuje, że doskonale rozumie sytuację swoich kolegów i koleżanek po fachu, którzy są związani tylko ze sceną teatralną i w związku z pandemią przez wiele miesięcy nie mieli pracy. Solidaryzuje się z nimi i wierzy, że najgorsze udało się już przetrwać. Docenia też to, że ona sama miała w tym czasie sporo zajęć i udało jej się zagrać w dwóch dużych projektach. Teraz natomiast planuje zasłużony urlop.  

Magdalena Różczka przyznaje, że w ciągu ostatnich miesięcy nie narzekała na brak propozycji aktorskich. Choć nie obyło się bez przymusowej przerwy w zdjęciach, to i tak udało jej się zrealizować zaplanowane projekty i w zasadzie nie odczuła negatywnych skutków pandemii.

– Aż mi głupio się przyznawać, ale zawodowo jest u mnie naprawdę bardzo dobrze. Głupio mi dlatego, że bardzo współczuję wszystkim branżom, które ucierpiały, i tym osobom, które właśnie przez pandemię nie mają pracy. Bardzo często dotyka to też aktorów, szczególnie tych teatralnych. Teraz wróciliśmy do teatru, ale znowu jest 50 proc. widowni, a przecież przez bardzo długi czas aktorzy nie mieli co robić, więc ciężko mi mówić o tym. Ja w tym czasie zrobiłam dwa bardzo duże projekty i oczywiście mieliśmy przestoje covidowe, ale jakoś daliśmy radę – mówi agencji Newseria Lifestyle Magdalena Różczka.

Aktorkę można oglądać m.in. w serialu „Tajemnica zawodowa” na antenie TVN i w Playerze. Wciela się tam w rolę prawniczki Julii Żurawskiej, która choć ukończyła aplikację adwokacką, to nie pracuje w zawodzie, bo skupiła się na obowiązkach domowych i wychowywaniu córek. Wspierała też w karierze swojego męża, lekarza. Jej życie gwałtownie się zmieniło w momencie, kiedy odkryła, że mężczyzna od dwóch lat ją zdradza. Jednak po tym, jak zostaje zaatakowany przez nożownika i leży w szpitalu, postanawia wrócić do zawodu i wystąpić na sali sądowej jako jego obrońca.

Magdalena Różczka zagrała również w czwartej części komedii romantycznej „Listy do M.”. Jej zdaniem Polacy cały rok czekają na takie świąteczne, pełne pozytywnej energii filmy, które przenoszą ich w zupełnie inny świat. Pierwsze trzy części tej opowieści przyciągnęły do kin blisko 9 mln widzów. Ona sama nie ukrywa też, że z dużą radością wraca na plan tej produkcji.

–  Teraz mieliśmy dłuższą przerwę w zdjęciach, chyba kilka lat, i muszę przyznać, że jak przyszedł scenariusz do kolejnej części „Listów do M.”, to bardzo się ucieszyłam. Mam wrażenie, że co roku widzowie czekają na ten film. Ja często spotykam się z takim zdaniem i sama też uważam, że jest taki czas w okolicach świąt, kiedy taki film jest bardzo potrzebny, i myślę, że będziemy go dalej robić – mówi aktorka.

Jej zdaniem w tym szczególnym czasie pandemicznym, kiedy zewsząd docierają do nas niepokojące informacje, potrzebne są takie produkcje, które pozwalają się odprężyć i choć na chwilę zapomnieć o codziennych problemach.

– Podobno były zrobione jakieś badania na ten temat i najbardziej potrzebujemy teraz komedii – mówi  Magdalena Różczka.

Aktorka nie ukrywa, że obecnie jest zmęczona natłokiem obowiązków i potrzebuje chwili wytchnienia. Kiedy się zresetuje i nabierze sił, będzie myślała o kolejnych wyzwaniach zawodowych.

– Na razie to ja szykuję się na to, żeby odpocząć po tym intensywnym czasie i zająć się w stu procentach domem – mówi.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Muzyka

Wiktor Dyduła: Znam osoby w branży muzycznej wypalone z powodu nadmiaru pracy. To, co kiedyś sprawiało im przyjemność, teraz jest zawodowym obowiązkiem

Artysta promuje obecnie swój najnowszy singiel zatytułowany „Szybkie tempo” i właśnie z taką prędkością od trzech lat podbija polski rynek muzyczny. Piosenkarz zdaje sobie jednak sprawę z tego, jakie wyzwania narzuca życie w ciągłym biegu, dlatego on sam, mimo że prężnie rozwija swoją karierę i czerpie ogromną radość ze śpiewania, od czasu do czasu zatrzymuje się i patrzy na to, co robi z innej perspektywy, by złapać tak potrzebny dystans. Wiktor Dyduła przyznaje bowiem, że w branży muzycznej nie brakuje osób, które skarżą się na zbyt duże obciążenie psychiczne i wypalenie zawodowe.