Newsy

Marek Probosz: polskie kino zbyt mocne koncentruje się na lokalnych problemach, niezrozumiałych za granicą

2016-09-05  |  07:00

Zdaniem Marka Probosza polskie kino jest zbyt kameralne, by mogło zostać zrozumiane i docenione na świecie. Aktor uważa, że polscy filmowcy zbyt mocno koncentrują się na lokalnych problemach, niezrozumiałych dla osób spoza Europy Wschodniej. Kino natomiast powinno się posługiwać uniwersalnym językiem i emocjami, by mogło zostać bez trudu odczytane w każdym kraju i każdej kulturze. 

Marek Probosz pod koniec lat 80. wyjechał do Los Angeles, gdzie mieszka do dziś. Cały czas rozwija karierę aktorską. Grywa zarówno w produkcjach amerykańskich, jak i polskich; zajmuje się reżyserią i pisaniem scenariuszy, jest także wykładowcą na Wydziale Teatralnym University of California. Uważa, że polskie kino jest na bardzo wysokim poziomie, a w Polsce pracuje wielu zdolnych aktorów, operatorów i kompozytorów muzyki filmowej. Przyczyn wciąż małej popularności rodzimej kinematografii na świecie upatruje w jej lokalnym charakterze.

– Mamy w polskim kinie ciągle taki problem, że nie wychodzimy poza Polskę, że to ciągle jest lokalne, kameralne kino o naszych problemach, które nie są zrozumiałe na zewnątrz – mówi Marek Probosz agencji informacyjnej Newseria Lifestyle.

Polskie kino mogłoby zaistnieć na ryku amerykańskim, gdyby poruszało uniwersalne tematy, z którymi mógłby się utożsamiać każdy odbiorca niezależnie od kultury czy kraju pochodzenia. Film powinien wywierać emocje nie tylko na widzu, który zna i rozumie polską historię, polski sposób życia czy polskie problemy. Zdaniem aktora tego typu filmy robił niegdyś Krzysztof Kieślowski, a obecnie Lech Majewski.

– Film jest po to, żeby widz płakał, śmiał się, nie wiedział, dlaczego ręka mu się trzęsie albo dlaczego chce się napić alkoholu czy zapalić papierosa, czy od razu przytulić swoją żonę, czy swoje dziecko – mówi Marek Probosz.

Aktor uważa, że każdy polski filmowiec powinien spędzić kilka lat za granicą, choćby w Stanach Zjednoczonych, i tam pracować. Nie po to, aby osiągnąć sukces zawodowy, lecz po to, by poznać różnice w postrzeganiu rzeczywistości między Polakami a obcokrajowcami. Nie oznacza to, że twórcy filmowi powinni rezygnować z kontekstu kulturowego, powinni natomiast mówić o uniwersalnych historiach, emocjach i postawach życiowych. Aktor podkreśla, że reżyser Ryszard Bugajski był przekonany, że jego widowisko „Śmierć rotmistrza Pileckiego” nie zostanie zrozumiane za granicą właśnie ze względu na mocny kontekst historyczny, stało się jednak inaczej.

– Okazuje się, że postawa Pileckiego absolutnie przeszła na drugą stronę i stąd te porównania widzów amerykańskich do Chrystusa, do Spartakusa, do Gandhi’ego, Mandeli. Tu o to chodzi, to może być najbardziej skomplikowana historia najbardziej zawikłanego polskiego twórcy, nieważne z jakiej kategorii kultury on by nie był, wszystko zależy od tego, jak my to opowiemy, to na tym polega – mówi Marek Probosz.

Za przykład filmu, który został bez trudu zrozumiany na całym świecie mimo silnego osadzenia w lokalnej kulturze, aktor podaje „Flamenco” Carlosa Saury. Nakręcony w 1995 roku obraz pozbawiony jest dialogów, przemawia do widzów językiem tańca zrozumiałym na całym świecie. Probosz uważa, że także słuchowisko radiowe pt. „Wesele górali istebniańskich”, nad którym obecnie pracuje, ma szansę trafić do zagranicznych widzów. Oparte na sztuce autorstwa jego dziadka, Jerzego Probosza, opowiada bowiem uniwersalną historię miłości i prób komunikowania się z Bogiem.

– Jak opowiedzieć tę historię, żeby to i do nich dotarło? To nie musi być ani to, co oni jedzą, ani to, czego oni słuchają, to może być absolutnie nasze, oryginalne, dla nich nieznane, a jednak uniwersalne, a jednak takie, żeby poczuli w sercu mówi Marek Probosz.

Aktor uważa natomiast, że znacznie trudniej byłoby się przebić na zachodnim rynku polskim aktorom. Nie do przejścia jest bowiem bariera językowa w przypadku osób, które nie urodziły się za granicą lub nie wyemigrowały tam w bardzo młodym wieku. On sam grał w wielu amerykańskich produkcjach, m.in. serialu CBS „Skorpion” i filmie „Helter Skelter” Johna Greya, zawsze jednak wciela się w postać Europejczyka.

– Mówię bardzo dobrze po angielsku i piszę po angielsku, ale akcent jest i zawsze zostanie, chyba że się człowiek tam urodzi albo w bardzo młodym wieku przyjedzie – mówi Marek Probosz.

Marka Probosza wkrótce będzie można zobaczyć także w polskiej produkcji. Aktor zagrał gościnnie w jednym z odcinków nowego serialu TVP „Komisja morderstw”.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Media

Maja Sablewska: Musieliśmy przeformatować mój program, bo zmienia się moda i społeczeństwo. Jest więcej tolerancji, a kobiety są bardziej odważne

Stylistka zaznacza, że w swoim programie nie działa pochopnie i na oślep, a wszystkie metamorfozy poprzedzone są szczerą rozmową z bohaterkami. Z obserwacji Mai Sablewskiej wynika, że kobiety są coraz bardziej odważne w kwestii wyglądu i ubioru, nie boją się eksperymentować, chętnie szukają inspiracji i już nie przejmują się tak bardzo krytyką innych osób.  W kolejnej formatu „10 lat młodsza w 10 dni z Sablewską” jego gospodyni musi więc dostosować się do zmieniających się warunków i sprostać wymaganiom uczestniczek.

Uroda

Paulina Sykut-Jeżyna: W czasie urlopu przez dwa tygodnie się nie malowałam. Bardzo lubię chodzić bez makijażu, ale moja praca go wymaga

Prezenterka nie ukrywa, że czasem lubi odpocząć od telewizyjnego looku i jeśli tylko może, to rezygnuje z perfekcyjnego makijażu, jaki jest koniecznością w pracy przed kamerami. W swoich mediach społecznościowych również nie unika zdjęć, na których pokazuje, jak wygląda bez filtrów i make-upu. Paulina Sykut-Jeżyna podkreśla, że bardziej niż na kosmetyki kolorowe stawia na pielęgnacyjne. Szczególnie dba o odpowiednie nawilżenie skóry, by zawsze była gładka i promienna.

Ochrona środowiska

Beton z alg czy szkło fotowoltaiczne. Ekologiczne innowacje zmieniają sektor budowlany

Sektor budynków i budownictwa jest największym emitentem gazów cieplarnianych, odpowiadając za 37 proc. globalnych emisji – wynika z danych ONZ. Tradycyjne materiały budowlane, takie jak beton czy cegły, są stopniowo udoskonalane, aby jak najlepiej odpowiadać na wyzwania środowiskowe. – Większość producentów, szczególnie tych dużych, skupia się na tym, aby obniżać koszty ekologiczne produkcji materiałów, tak żeby konsumenci otrzymywali produkt bardziej zrównoważony – ocenia Tomasz Bojęć, partner zarządzający w ThinkCo. Z drugiej strony na rynek wchodzą innowacje, które stosowane w większej skali będą stopniowo zazieleniać budownictwo.