Mówi: | Małgorzata Ohme |
Funkcja: | psycholożka, prezenterka |
Małgorzata Ohme: Niby każdy może się nauczyć prowadzić „Dzień Dobry TVN”. Wszystkie braki wyjdą na jaw, gdy trzeba będzie zareagować spontanicznie na coś nieplanowanego
Prezenterka przyznaje, że prowadzenie programu na żywo to bardzo wymagające zadanie, bo transmisja live to istne pole minowe. W tym przypadku nie ma bowiem szans na dubel, montaż czy jakąkolwiek poprawkę. Błędów popełnionych na wizji nie da się naprawić. Ze swojego doświadczenia w „Dzień Dobry TVN” Małgorzata Ohme wie, że cały zespół musi sobie poradzić w każdej, nawet najbardziej zaskakującej sytuacji, a takie zdarzają się bardzo często.
– Z jednej strony każdy może się nauczyć prowadzić „Dzień Dobry TVN”, bo pracuje na nas sztab ludzi, a z drugiej strony cała prawda wyjdzie na jaw, jak będziesz musiała zareagować na coś spontanicznie – mówi agencji Newseria Lifestyle Małgorzata Ohme.
Gospodyni śniadaniowego programu stacji TVN przyznaje, że takich nieprzywdzianych sytuacji, na które musiała błyskawicznie zareagować, było już bardzo wiele – począwszy od breaking newsów, czyli wiadomości z ostatniej chwili, poprzez zmianę kolejności rozmów i emisji materiałów filmowych, aż po reakcję na spóźnianie się gości, a nawet niefortunne zdarzenia w studiu.
– Zdarzyło się tak już mnóstwo razy, bo właśnie są takie rzeczy, których nie da się przewidzieć. Jest na przykład tak, że jakiś gość nie dojedzie czy materiał musi spaść, bo przegięliśmy 3 minuty i nie zdążymy już. Poza tym w studiu też dzieje się równoległe życie – na przykład mówisz, mówisz, a tu nagle coś się potłukło i teraz pytanie: czy robić głupa i udawać, że się tego nie widzi, ale przecież widz słyszy, że coś się zbiło – mówi.
Prowadzenie programu na żywo wymaga więc odpowiedniej reakcji na różne zaskakujące sytuacje czy zmiany w scenariuszu, a także dużego skupienia i podzielności uwagi. Niezależnie od tego, co się dzieje tuż obok albo w reżyserce, trzeba zachować zimną krew i nie dać „wybić się z rytmu”. Prezenterka przyznaje, że niełatwo jej było przyzwyczaić się do pracy ze słuchawką w uchu i działać według poleceń wydawcy.
– Na początku jest strasznie ciężko. Ja kiedyś prowadziłam taki program, w którym wydawca coś mi powiedział do ucha, ale nie w „Dzień Dobry TVN”, tylko jeszcze wcześniej, i ja powiedziałam: nie, nie, nie trzeba tego. Ja mu po prostu odpowiedziałam na antenie. Czasami nadal zdarza nam się powiedzieć na antenie, że na przykład wydawca każe nam już kategorycznie kończyć rozmowę. Ale podobno widzowie nie lubią tego, jak nagłaśniamy to, co jest „w uchu”, więc oni po drugiej stronie też pracują nad tym, żeby za dużo tego nie było, ani tych szumów, ani innych rzeczy – mówi Małgorzata Ohme.
Współpraca na linii wydawca – prowadzący jest jednak konieczna, bo to właśnie wydawca na bieżąco koordynuje cały program i decyduje, którą rozmowę – w zależności od tego, jak się ona rozwija – można ewentualnie skrócić bądź wydłużyć. Czuwa też nad tym, by poszczególne tematy w międzyczasie nie zdążyły się zdezaktualizować. Poza tym sugeruje, podpowiada i daje przydatne wskazówki.
– Wydawca to wentyl bezpieczeństwa, bo jak nie masz co powiedzieć, to zawsze masz w uchu osobę, która ci podpowie jakieś pytanie. Uczysz się tej modalności, tej dwubiegunowości czy, można powiedzieć, multitaskowania poznawczego, wymyśliłam termin „multitask poznawczy”, czyli że masz uwagę skierowaną na wiele źródeł – dodaje.
Małgorzata Ohme podkreśla, że choć twarzami danego programu są prezenterzy, to równie istotny jest cały sztab ludzi, którzy każdego dnia w redakcji i na planie pracują z nimi na sukces danego projektu.
Czytaj także
- 2024-11-15: Rok regularnej aktywności fizycznej wydłuża życie w zdrowiu o co najmniej rok. Zmniejsza też absencję chorobową w pracy
- 2024-11-18: Maciej Rock: „Must Be the Music” to jeden z moich ulubionych programów. Szczególnie wspominam Korę
- 2024-11-21: Miuosh: Czegoś takiego jak w studiu „Must Be the Music” jeszcze nie przeżyłem. To jest inny świat, to jest rozmach
- 2024-11-20: Średnio co trzy dni zamykana jest w Polsce księgarnia. Branża apeluje o regulacje porządkujące rynek
- 2024-11-12: Polskę czeka boom w magazynach energii. Rząd pracuje nad nowymi przepisami
- 2024-11-08: Samorządy inwestują w mieszkania dla studentów i absolwentów. Chcą w ten sposób zatrzymać odpływ młodych ludzi
- 2024-11-05: Leczenie okulistyczne coraz skuteczniejsze. Pomagają w tym inwestycje w infrastrukturę i nowe technologie
- 2024-10-15: Klaudia Carlos: Nie myślę o konkurowaniu z innymi formatami. „Pytanie na śniadanie” jest programem interdyscyplinarnym i wielopokoleniowym
- 2024-10-30: Kompetencje społeczne są kluczowe w świecie pełnym ekranów. Można je rozwijać już u przedszkolaków
- 2024-11-06: Martyna Wojciechowska: Cudownie mieć 50 lat, wiedzieć, czego się chce i czego się na pewno nie chce. To dla mnie bardzo dobry czas
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Nowe technologie
Artur Barciś: Od sztucznej inteligencji dowiedziałem się, że zmarłem na scenie. Dla niej jestem kompletnie nikim
Aktor nie ma wątpliwości, że sztuczna inteligencja będzie miała wpływ na zawody artystyczne, w tym aktorstwo, dubbing i lektorstwo. Zaznacza też, że może wprowadzać ludzi w błąd, bo na przykład kiedyś na jego temat wygenerowała nieprawdziwe informacje. Dlatego też podkreśla potrzebę stworzenia ram prawnych, aby chronić ludzi przed nieautoryzowanym używaniem ich wizerunku i tożsamości.
Gwiazdy
Tomasz Tylicki: Moje psy raz mieszkają u mnie, raz u moich rodziców. Tak sobie po prostu wędrują i jest im dobrze
Prezenter podkreśla, że szczególne miejsce w jego sercu zajmują dwa pupile: Lola i Kiko, ale teraz więcej czasu psiaki spędzają u jego rodziców, bo liczne obowiązki rodzinne i zawodowe nie pozwalają mu na to, by poświęcił im tyle uwagi, ile potrzebują. Tomasz Tylicki zapewnia jednak, że gdy synek trochę podrośnie, a on zrealizuje pewien życiowy plan, to w przyszłości znajdzie sposób na to, aby czworonogi były z nimi na stałe.
Handel
Lekarze apelują o uregulowanie rynku saszetek z nikotyną. Na ich szkodliwe działanie narażona jest głównie młodzież
Saszetki z nikotyną są dostępne na rynku od kilku lat, ale nadal nie ma żadnych unijnych ani krajowych regulacji dotyczących ich oznakowania, reklamy czy sprzedaży. To powoduje, że tzw. pouches są bardzo łatwo dostępne, bez większych problemów można je kupić nawet przez internet, co przekłada się na ich rosnącą popularność, także wśród dzieci i młodzieży. Eksperci apelują o pilne uregulowanie tego rynku.