Newsy

Samodzielnie wydawanie książek daje duże szanse debiutantom. Publikacja własnym sumptem szybko przynosi wymierne korzyści

2018-08-21  |  06:10
Mówi:Mateusz Żłobiński
Funkcja:autor książki „Dieta odżywcza”, współautor bloga salaterka.pl
  • MP4
  • Książki wydane w modelu self-publishingu i dostępne wyłącznie w sklepie internetowym bloga mogą być świetnym sposobem na zarabianie. Ich autorzy w ramach swoich kompetencji zajmują się większością działań – opracowują treści, zdjęcia, grafiki, skład tekstu, materiały na stronę oraz promocję. Sami też finansują druk i organizują dystrybucję. Jedynymi usługami zewnętrznymi, z jakich najczęściej korzystają, są korekta tekstu oraz programowanie strony sprzedażowej. Dzięki temu, że książki wydają i sprzedają, ich zysk stanowi ok. 50 proc. przychodów ze sprzedaży. Gdyby zdecydowali się na model współpracy z wydawnictwem, byłoby to ok. 5–10 proc.

    Self-publishing to model wydawania – w naszym przypadku książki – samemu, nie z wydawnictwem. Sami zajmujemy się całym procesem – od napisania książki, przez skład, zrobienie okładki, do załatwienia druku i dystrybucji książek. Główną korzyścią jest to, że na tej książce zarabiamy o wiele więcej, czyli jeżeli sprzedajemy w księgarniach książkę za 50 zł, mamy z tego około 5–10 proc. W naszym przypadku zarabiamy na książce prawie połowę tej kwoty. To wiąże się z tym, że książka może mieć np. o wiele lepszą jakość druku, jakość wydania, kontrolujemy cały proces tworzenia – mówi agencji informacyjnej Newseria Mateusz Żłobiński, autor książki „Dieta odżywcza”, współautor bloga salaterka.pl.

    Zaletą, ale też i wadą self-publishingu, jest to, że autor sam za wszystko odpowiada. Zaletą, bo to autor ma wpływ na ostateczny wygląd swojej książki, nie będąc zmuszonym iść na ustępstwa dotyczące treści czy czekać miesiącami, aby po podpisaniu umowy książka znalazła się w księgarniach. Ostatecznie też autor uzyskuje znacznie większy procent ze sprzedaży. Wadą, bo to autor sam szuka specjalistów, którzy zajmą się redakcją, korektą, opracowaniem graficznym, składem, dystrybucją, promocją i sprzedażą.

    Wydając w wydawnictwie, napiszemy książkę i wszystkim innym zajmuje się wydawnictwo. Wydając sami, mamy wszystko na swojej głowie. To jest i plus, i minus. Jeżeli ktoś chce z tego żyć, to według mnie jest to jedyny w tej chwili sposób, który daje możliwość początkującym twórcom zarabiania na tym. Pod warunkiem jednak, że taka debiutująca na rynku osoba zbuduje sobie wcześniej bazę odbiorców – mówi Mateusz Żłobiński.

    Eksperci radzą więc, aby najpierw stworzyć dobrego merytorycznie bloga, regularnie dostarczać coraz więcej treści i budować społeczność w portalach społecznościowych. Dzięki temu produkt wydany w modelu self-publishingu może przynieść wymierne korzyści.

    Żeby książka miała możliwość stania się popularną, najlepiej zbudować społeczność, która może być zainteresowana taką książką i po prostu promować ją wśród tej społeczności. Na takim modelu wszyscy zyskują. My mamy dla nich wartościową książkę, oni mają produkt, któremu ufają i który ich cieszy. Nie jest konieczne zaistnienie w księgarniach, tym bardziej że księgarnie biorą bardzo dużą prowizję za to. My tę prowizję możemy przeznaczyć na promocję książki we własnym zakresie – mówi Mateusz Żłobiński.

    Swoją pierwszą książkę pt. „Dieta odżywcza” Mateusz Żłobiński, współautor bloga salaterka.pl, wydał jesienią 2016 roku. Dzięki temu, że blog ma grupę lojalnych odbiorców, wydanie publikacji było możliwe bez większych inwestycji ze strony autora – koszty druku pokryła bowiem przedsprzedaż. To bardzo cenna wskazówka dla każdego, kto tworzy wartościowe treści, ma stałych czytelników i myśli o stworzeniu produktów.

    Przy pierwszej publikacji martwiłem się trochę, czy nie zostanę z książkami w domu. Zamówiłem więc tylko tysiąc egzemplarzy i o tyle było to ciekawe, że zanim zleciłem druk zrobiłem przedsprzedaż książki. Ona zwróciła koszt druku, więc zanim drukowałem książkę, miałem już wszystko opłacone. Nie musiałem mieć właściwie żadnego wkładu własnego – mówi Mateusz Żłobiński.

    Salaterka.pl to projekt z misją budowania świadomości na temat odżywczej diety roślinnej. Blog zapoczątkowany przez Mateusza Żłobińskiego z czasem stał się projektem rodzeństwa. Mateusz sam bowiem opracowuje treści merytoryczne, badania, analizy, wyliczenia, zaś jego siostra – Agnieszka Żłobińska – zajmuje się częścią praktyczną, opracowaniem prostych i smacznych przepisów. Zdobyte w korporacjach i agencjach kompetencje z zakresu marketingu, biznesu i projektowania graficznego wykorzystują do promowania zdrowego odżywiania. Salaterka.pl to również wydawnictwo, które ma na swoim koncie dwie książki: „Dieta odżywcza” autorstwa Mateusza Żłobińskiego oraz „Jadłospisy odżywcze” autorstwa obojga rodzeństwa. W opracowaniu są również kolejne publikacje: „Atlas odżywczy”, kurs online oraz książka z prostymi przepisami dla zabieganych. Dotychczasowe przychody uzyskane przez nich ze sprzedaży książek  to w sumie ok. 190 tys. zł w okresie dwudziestu miesięcy.

    Czytaj także

    Kalendarium

    Więcej ważnych informacji

    Jedynka Newserii

    Jedynka Newserii

    Muzyka

    Wiktor Dyduła: Znam osoby w branży muzycznej wypalone z powodu nadmiaru pracy. To, co kiedyś sprawiało im przyjemność, teraz jest zawodowym obowiązkiem

    Artysta promuje obecnie swój najnowszy singiel zatytułowany „Szybkie tempo” i właśnie z taką prędkością od trzech lat podbija polski rynek muzyczny. Piosenkarz zdaje sobie jednak sprawę z tego, jakie wyzwania narzuca życie w ciągłym biegu, dlatego on sam, mimo że prężnie rozwija swoją karierę i czerpie ogromną radość ze śpiewania, od czasu do czasu zatrzymuje się i patrzy na to, co robi z innej perspektywy, by złapać tak potrzebny dystans. Wiktor Dyduła przyznaje bowiem, że w branży muzycznej nie brakuje osób, które skarżą się na zbyt duże obciążenie psychiczne i wypalenie zawodowe.