Newsy

Mikołaj Marcela, wykładowca akademicki: Polskie szkolnictwo tkwi w XIX wieku. Przywiązujemy zbyt dużą wagę do ocen i podstawy programowej

2020-11-06  |  06:00

Wykładowca akademicki twierdzi, że nasza edukacja zarówno pod względem stawianych sobie celów, jak i metod, którymi stara się je zrealizować, tkwi w XIX wieku. Ze zdwojoną mocą doświadczyliśmy tego chociażby w trakcie pandemii, kiedy zdalne nauczanie sprawiało ogromne problemy. Jego zdaniem przez ostatnie dwa stulecia zatraciliśmy rozumienie tego, czym jest uczenie się i jak powinno ono wyglądać.

W swoich publikacjach Mikołaj Marcela podkreśla, że 200 lat temu, kiedy nie było możliwości podróżowania po świecie, a książki były luksusem, szkoła stawała się dla dzieci prawdziwym oknem na świat. Dziś natomiast jest powrotem do XIX-wiecznej wioski. I tak na lekcjach polskiego uczniowie czytają lektury sprzed kilkudziesięciu czy kilkuset lat, które poruszają problemy całkowicie obce młodemu pokoleniu, na lekcjach biologii czy fizyki zamiast doświadczać niezwykłości świata za pośrednictwem eksperymentów, poznają niezrozumiałą teorię i wiedzę encyklopedyczną, a na matematyce zamiast mierzyć się z matematycznymi quizami i zagadkami, rozwiązują nudne równania. A przecież nauka potrafi być fascynująca.

– System polskiego szkolnictwa tkwi w XIX wieku, zresztą tak samo jak nasze wyobrażenie o pracy. Mam wrażenie, że tkwimy w błędnym kole, bo z jednej strony mamy edukację, która przygotowuje nas do pracy i tkwi w swoim modelu w XIX wieku, a z drugiej strony przygotowujemy do modelu pracy, który też jest XIX-wieczny i nie bierzemy pod uwagę możliwości, jakie daje nam np. praca zdalna, uelastycznienie czasu pracy, możliwość korzystania z nowych narzędzi, które zupełnie zmieniają naszą rzeczywistość, ale też charakter tego, czym jest praca i jak można ją wykonywać – mówi agencji Newseria Lifestyle Mikołaj Marcela, pisarz, wykładowca akademicki, autor książek i e-booków.

Dlatego też uważa, że trzeba inaczej podejść do edukacji: zawiesić wykonywanie podstawy programowej, zaprzestać oceniania i zadawania prac domowych. Niestety nie ma złudzeń, że to się uda, i bardzo żałuje, bo jak twierdzi, tego właśnie potrzebuje teraz polska szkoła. Jego zdaniem powinno się zacząć wykorzystywać bogactwo zasobów e-learningowych, kursów online, ale też nauczyć dzieci, jak owocnie korzystać z internetu, szukać najlepszych źródeł i nowoczesnych sposobów przyswajania wiedzy.

– System edukacji w Polsce tkwi w XIX wieku, ponieważ uważamy, że wszyscy mamy się nauczyć tego samego w taki sam sposób i wszyscy musimy mieć jakąś podstawową wiedzę do funkcjonowania w świecie. Z drugiej strony żyjemy w świecie, w którym ceni się wyjątkowość, kreatywność, innowacyjność i odchodzenie od tego, co wszyscy wiedzą, a docenianie tego, czego nikt inny nie potrafi – mówi pisarz.

By zgłębić temat, Mikołaj Marcela zachęca do lektury swojej ostatniej książki: „Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku. Wszystko, co możesz zrobić, żeby edukacja miała sens”. Jest to poradnik adresowany do rodziców, którzy w tym czasie stają przed trudnym zadaniem łączenia życia zawodowego z rodzinnym. Jego zdaniem polski system edukacji wymaga natychmiastowych zmian.

– Podstawową rzeczą jest kwestia motywacji. I tutaj znów zarówno edukację, jak i pracę łączy bardzo błędne wyobrażenie na temat tego, co nas w tych dziedzinach motywuje. Cały czas zakładamy, że to z jednej strony są nagrody, czyli wynagrodzenie albo oceny, a z drugiej strony mamy takie przekonanie, że to mogą być kary, czyli albo jakieś obcięcie wynagrodzenia, albo negatywne oceny. Musimy więc to zmienić – mówi.

I jeśli rzeczywiście chcemy to zrobić, musimy zacząć myśleć w kategoriach motywacji wewnętrznej i celu, autonomii i kompetencji. Dotyczy to zarówno edukacji, jak i rynku pracy.

– Jeśli bazujemy na motywacji wewnętrznej, to wtedy właśnie przestają się liczyć pieniądze, przestają się liczyć oceny, a zaczyna się liczyć to, co ma dla nas sens i to, co jest ważne, czyli chęć rozwijania samego siebie i stawania się najlepszą wersją samego siebie – mówi Mikołaj Marcela.

Pisarz uważa, że nie ma jednego wzorcowego modelu edukacji, ponieważ każdy człowiek ma inne potrzeby. Można natomiast rozważać pewne modele, które lepiej lub gorzej odpowiadają na potrzeby określonych grup osób.

– Wzorcowy model pewnie byłby taki, który z jednej strony bazuje na motywacji wewnętrznej i pozwala podążać za swoimi zainteresowaniami, a z drugiej strony – zapewnia wsparcie nauczycieli czy opiekunów. Mamy alternatywne modele edukacji, które niestety nie są wcale alternatywne, tylko ten publiczny to jest bardzo alternatywny model oświaty. I to np. jest edukacja demokratyczna, edukacja Montessori, plan daltoński – to są modele, które można z powodzeniem stosować też w szkołach publicznych. Są nauczyciele, którzy to stosują, i dyrektorzy szkół, którzy na to pozwalają, ale jednego modelu dla każdego nie ma. Tak jak nie ma idealnej pracy dla każdego człowieka i tak samo nie ma idealnej edukacji – mówi.

Mikołaj Marcela podkreśla, że kluczową rolę w edukacji odgrywają rodzice. Przede wszystkim powinni oni zmienić swoje nastawienie do ocen i na nowo zdefiniować pojęcie sukcesu.

– Zakładamy, że sukces daje nam szczęście, czyli najpierw musimy dostać dobrą pracę, a żeby dostać dobrą pracę, to musimy skończyć szkołę z najlepszymi ocenami i dostać się na najlepsze studia. Według najnowszych badań okazuje się, że jest dokładnie odwrotnie, że to dopiero szczęście, dobre samopoczucie i poczucie własnej wartości dają możliwości i warunki do tego, żeby odnieść autentyczny sukces w nauce i w pracy. Więc po stronie rodziców jest odejście od myślenia o czerwonych paskach, o tym, żeby dzieci miały jak najwięcej zajęć dodatkowych, a pozwolenie im na indywidualny rozwój we własnym tempie i korzystanie z własnych zasobów i motywacji wewnętrznej – dodaje pisarz.

Mikołaj Marcela jest też autorem e-booka „Jak nie myśleć o pieniądzach i je mieć” na platformie How2.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Farmacja

Antybiotykooporność coraz poważniejszym problemem. Wyizolowane ze śliny peptydy mogą się sprawdzić w walce z bakteriami wielolekoopornymi

Poszukiwanie alternatyw dla antybiotykoterapii nabiera coraz większego tempa. Duże nadzieje, zwłaszcza w kontekście szczepów wielolekoopornych, naukowcy wiążą z bakteriocynami i bakteriofagami. Badacz z Uniwersytetu Wrocławskiego prowadzi prace nad bakteriocyną, będącą peptydem izolowanym z ludzkiej śliny. Za swoje badania otrzymał Złoty Medal Chemii. Tymczasem problem antybiotykooporności może wynikać w dużej mierze z niewiedzy. Z Eurobarometru wynika, że tylko połowa Europejczyków zdaje sobie sprawę, że antybiotyki nie są skuteczne w walce z wirusami.