Mówi: | Dorota Goldpoint |
Funkcja: | projektantka mody |
Dorota Goldpoint: Zupełnie nie rozumiem fenomenu Instagrama. Influencerki nie są nikim innym jak tylko ładnymi sprzedawczyniami
Projektantka ma duże wątpliwości co do tego, czy marki oraz konkretne produkty tak barwnie reklamowane przez instagramerki rzeczywiście są godne polecenia i wyróżniają się wysoką jakością. Jej zdaniem młode dziewczyny, które chcą zrobić błyskotliwą karierę, chętnie podpiszą się pod wszystkim, co wiąże się z zarobkiem. Użytkownicy mediów społecznościowych często nie są świadomi, że za najpopularniejszymi influencerkami stoją doświadczeni marketingowcy i ogromne budżety reklamowe.
Influencerki, które wykorzystują możliwości Instagrama, wierzą, że będzie on dla nich trampoliną do sławy. Dorota Goldpoint zauważa jednak, że zwiedzione chęcią łatwego zarobku i zdobycia popularności, w swojej internetowej działalności często idą trochę za daleko. Sprzedając bowiem jakieś produkty bądź promując różne marki, sprzedają jednocześnie swoją prywatność.
– Dla mnie te młode osoby, które sprzedają określone produkty na Instagramie, są praktycznie nikim innym jak tylko ładnymi sprzedawcami. Kiedyś sprzedawało się w sklepie i ekspedientki musiały być ładne, bo zachęcały do sprzedaży. Teraz właściwie przeniosło się to do internetu i influencerki to są po prostu zwykłe sprzedawczynie, które tylko robią ładne zdjęcia i tymi zdjęciami zachęcają do zakupów. Mnie Instagram w ogóle nie przekonuje. To jest taki trochę sztuczny, napuszony świat. Te dziewczyny, które chcą być influencerkami, bo one oczywiście zarabiają ogromne pieniądze na tej sprzedaży, upodabniają się do siebie, wyglądają tak samo, jak swoje klony – mówi agencji Newseria Lifestyle Dorota Goldpoint.
Projektantka nie ma też przekonania do takich zakupów. Jej zdaniem podczas promowania produktów dochodzi do fałszowania rzeczywistości i odbiorcy bardzo często wprowadzani są w błąd. Influencerkom bowiem bardziej zależy na tym, żeby sprzedać konkretny kosmetyk czy jakieś ubranie niż na rzeczywistym potwierdzeniu jego jakości. Być może nawet ich nie testują, ale internetowy biznes rządzi się swoimi prawami.
– Większość rzeczy, które widzimy na Instagramie, wygląda w rzeczywistości zupełnie inaczej, mają zupełnie inne funkcje i zupełnie inaczej zaspokajają potrzeby niż to, w jaki sposób są reklamowane. Ja wiem, że świat idzie w tę stronę, ale mam nadzieję, że jako kontrargument jednak stworzy się jakiś drugi nurt, zresztą już go zauważamy, który będzie się jednak sprzeciwiał temu – mówi Dorota Goldpoint.
Projektantka uważa, że szczególnie młode dziewczyny, które marzą o szybkiej karierze na miarę swoich internetowych idolek, są podatne na wpływy i manipulacje. Ich naiwność i niewiedzę można łatwo wykorzystać.
– To nie jest prawda, że każda dziewczyna, która tylko zapragnie być influencerką, będzie zarabiała takie pieniądze, jakie zarabia kilka znanych nazwisk na scenie show biznesu w Polsce, bo to są wyjątki. I tak naprawdę za tymi dziewczynami stoją duże budżety reklamowe, które muszą być wdrożone, żeby w ogóle można było taki sukces osiągnąć. Więc to nie do końca jest prawda, że każdy, kto ładnie wygląda, może coś sprzedawać. Za tym jednak zawsze coś stoi – podkreśla.
Dorota Goldpoint nie ukrywa, że nie jest zwolenniczką Instagrama. Nie podoba jej się także to, że liczba obserwatorów jest wyznacznikiem popularności branym pod uwagę przy zawieraniu ważnych umów.
– Ja mam dość niepopularne zdanie na temat Instagrama, mówiąc szczerze, nie rozumiem w ogóle tego fenomenu, ponieważ gdziekolwiek wysyłamy swoją aplikację czy ofertę współpracy, to właściwie wszystkie młode osoby, które pracują w działach marketingu, sprawdzają liczbę followersów na Instagramie. Dobrze wiemy, że tych followersów można sobie kupić i milionowe statystyki nie zawsze świadczą o tym, że dana firma ma aż tylu followersów, bo jest to kwestia po prostu budżetu, jaki mamy na promocję na Instagramie – mówi projektantka.
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Problemy społeczne
Przeciętny Polak spędza w sieci ponad trzy godziny dziennie. Tylko 11 proc. podejmuje próby ograniczenia tego czasu
Polacy średnio spędzają w internecie ponad trzy godziny dziennie. Jednocześnie, według badania na temat higieny cyfrowej, jedynie 14 proc. respondentów kontroluje swój czas ekranowy, a co piąty ogranicza liczbę powiadomień w telefonie czy komputerze. Nadmierne korzystanie z ekranów może wpływać na zaniedbywanie obowiązków i relacji z innymi, a także obniżenie nastroju i samooceny. Kampania Fundacji Orange „Nie przescrolluj życia” zwraca uwagę na potrzebę dbania o higienę cyfrową. Szczególnie okres świątecznego wypoczynku sprzyja takiej refleksji.