Newsy

Martyna Wojciechowska: Sztuczna inteligencja zastępująca dziennikarzy i artystów to niepokojący trend. To prowadzi do dezinformacji

2024-10-28  |  06:17

Zdaniem dziennikarki należy podchodzić do sztucznej inteligencji z dużą ostrożnością. Uważa, że technologia powinna współpracować z ludźmi, ale nie wykluczać ich z danych obszarów. Może być traktowana jako narzędzie, a nie zastępca człowieka. Brakuje jej bowiem empatii, zdolności do zrozumienia i wyrażania emocji, a także nie wie, co to odpowiedzialność za słowo.

Wykorzystywanie sztucznej inteligencji (SI) w różnych obszarach naszego życia budzi wiele emocji i kontrowersji. Pojawiają się też pytania o granice jej zastosowania.

– Sztuczna inteligencja się rozwija i wbrew temu, co my sądzimy, jest wszechobecna, tylko my nie mamy takiej świadomości. Oczywiście są obszary, gdzie ona jest nam bardzo potrzebna i przydatna, na przykład w diagnostyce medycznej, natomiast ja jestem za tym, żebyśmy sztuczną inteligencję i w ogóle nowe technologie wykorzystywali z wielką ostrożnością i ze świadomością, że ona też się potrafi mylić – mówi agencji Newseria Lifestyle Martyna Wojciechowska.

Choć sztuczna inteligencja jest narzędziem, które niewątpliwie może przynieść wiele korzyści, to jednak nie możemy zapominać o zagrożeniach z nią związanych.

– Musimy mieć świadomość, że to, co nas otacza – obrazy, dźwięki, to wcale nie musi być coś prawdziwego, stworzonego przez człowieka. Widzę więc wiele zagrożeń w postaci tego, że porównujemy się na przykład do idealnych obrazów, idealnych ludzi, a oni w ogóle nie istnieją w rzeczywistości. Niestety nasz mózg jest tak skonstruowany, że nawet jeśli wiemy, że to jest obraz stworzony przez sztuczną inteligencję, to mamy nieznośną skłonność, żeby się porównywać do tego ideału – mówi.

Nie milkną echa kontrowersyjnej decyzji kierownictwa Off Radio Kraków, które zastąpiło dziennikarzy sztuczną inteligencją, przy okazji zwalniając kilkunastu współpracowników. Martyna Wojciechowska zdecydowanie nie popiera takich działań. Owszem, uważa, że SI może wspierać dziennikarzy w ich pracy, ale z wielu względów tzw. ludzki element pozostaje w dziennikarstwie niezastąpiony.

– Sztuczna inteligencja, która zaczyna zastępować dziennikarzy i artystów, to jest trend, który mnie bardzo, bardzo niepokoi. Pozwala bowiem kreować bardzo niebezpieczne deep fejki, prowadzić dezinformację, wprowadzać ludzi w błąd i wiemy, jaki to ma wpływ np. na wyniki wyborów, z uwagą obserwujemy teraz te amerykańskie. Ja uważam jednak, że jest coś, ten pierwiastek, ten faktor X, którego w tym obszarze nie zastąpi sztuczna inteligencja – mówi.

Martyna Wojciechowska podkreśla, że dziennikarstwo wiąże się z odpowiedzialnością, etyką oraz zdolnością do analizy różnych sytuacji społecznych, oceny kontekstu i obiektywnego podejścia do tematu. I chociaż SI może naśladować styl mówienia lub pisania człowieka, to jednak brakuje jej autentyczności, emocji oraz zdolności do zrozumienia ludzkich przeżyć.

– Zdolność człowieka do formułowania myśli to jest zupełnie coś innego niż sztuczna inteligencja, która udziela hipotetycznych odpowiedzi na podstawie tego, czego się kiedyś nauczyła. Ja zadałam kiedyś ChatowiGPT pytanie dotyczące moich hipotetycznych wypowiedzi i rzeczywiście muszę przyznać, że czat dość szybko się nauczył różnych moich sformułowań, których używałam w przeszłości, i w swoich wypowiedziach używał moich cytatów, ale to nie jest to samo – mówi.

Duże emocje budzi również jedna z audycji OFF Radio Kraków, w której pojawiła się rozmowa przeprowadzona przez algorytmy AI ze zmarłą w 2012 roku Wisławą Szymborską. Sztuczna inteligencja zadawała pytania i wcielając się w rolę noblistki, udzielała sobie odpowiedzi. Zdaniem Martyny Wojciechowskiej jest to ewidentne zakłamywanie rzeczywistości.

– Nie chciałabym, żeby jakikolwiek mój wywiad był kreowany przez sztuczną inteligencję, bo ja doskonale wiem, co chcę powiedzieć i mam wielkie poczucie odpowiedzialności za każde wypowiedziane słowo. A czy sztuczna inteligencja jest zdolna do tego, żeby rozumieć, czym jest odpowiedzialność? Nie sądzę, przynajmniej nie teraz. Mogę też zadeklarować, że nie używałam i nie będę używać sztucznej inteligencji do pisania moich przemówień, tekstów i postów ani też filtrów do kreowania swojego wizerunku  – dodaje.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Uroda

Adam Kszczot: Moja żona została mistrzynią świata w makijażu permanentnym. Trochę się też do tego przyczyniłem

W trakcie swojej kariery sportowej lekkoatleta specjalizujący się w biegu na 800 m odniósł wiele sukcesów i zdobył medale na najważniejszych międzynarodowych zawodach. Ale jak się okazuje, w domu nie jest  jedynym mistrzem. Jego żona bowiem również może się poszczycić tytułem mistrzyni świata, ale nie w sporcie. Renata Kszczot specjalizuje się w microbladingu, czyli metodzie makijażu permanentnego brwi. Olimpijczyk jest niezwykle dumny z osiągnięć partnerki, wspiera ją i stwarza jej przestrzeń potrzebną do rozwijania pasji. W zamian za to ona wprowadza go w tajniki swojej pracy.

Gwiazdy

Iga Baumgart-Witan: Mama nie pozwoliła mi na udział w programie „Mistrzowskie pojedynki”. Zdecydowałam się i już pierwszego dnia marzyłam, żeby wrócić do domu

Biegaczka nie ukrywa, że miała kilka momentów zwątpienia w kwestii swojego udziału w programie „Mistrzowskie pojedynki. Eternal Glory”. Po obejrzeniu zajawki zagranicznej edycji zrozumiała bowiem, jak wymagające mogą być konkurencje, i nie była do końca przekonana, czy sobie z nimi poradzi. Oliwy do ognia dolała jej mama, która absolutnie nie godziła się na ten wyjazd. Mimo wątpliwości Iga Baumgart-Witan postanowiła jednak stawić czoła trudnościom i zmierzyć się z wyczerpującymi wyzwaniami, ale jak zaznacza – nic za wszelką cenę.

Media

Iwona Guzowska: W programie „Mistrzowskie pojedynki" jest kilka osób stricte nastawionych na rywalizację. Chciały jak najwyżej zajść i szły po trupach do celu

Mistrzyni świata w kickboxingu z entuzjazmem wspomina swój udział w programie „Mistrzowskie pojedynki. Eternal Glory”, bo jak podkreśla, okazał się dla niej wyjątkowo cennym doświadczeniem. Realizując poszczególne zadania, sportowcy musieli bowiem stawić czoła nie tylko rywalom, ale i własnym ograniczeniom. Iwona Guzowska zdradza też, że niektórzy uczestnicy byli mocno zdeterminowani. Nie ukrywali, że przyjechali po to, żeby wygrać, i nie dawali sobie żadnej taryfy ulgowej.