Newsy

Agnieszka Radwańska: Tenis wciąż jest w moim życiu. Nie wyobrażam sobie jednak powrotu na zawodowe korty i latania po świecie przez 11 miesięcy w roku

2021-04-16  |  06:22

Choć część tenisistek po urodzeniu dziecka wraca do zawodowego sportu, to Agnieszka Radwańska deklaruje, że nie zamierza iść w ich ślady. Jak sama przyznaje, od zawsze wychodziła z założenia, że albo gra swój najlepszy tenis, albo czas zejść ze sceny. Dlatego, choć czasem żałuje, nie zamierza wracać.

Agnieszka Radwańska zakończyła karierę w listopadzie 2018 roku. Od tego czasu sporo się w jej życiu zmieniło – przede wszystkim została mamą i pod koniec 2020 roku na świecie pojawił się jej syn Jakub. Jak podkreśla była zawodniczka, tenis wciąż jest obecny w jej życiu, choć z wiadomych względów już nie w tak szerokim zakresie jak wcześniej.

Kiedy jest tenisa mniej i jest to tenis dla przyjemności, to fajnie się gra i dobrze być w formie przez cały czas, bo jednak to wciąż ważne po karierze. Ciało jednak jest trochę obolałe po tych wszystkich latach zawodowego grania, ale z przyjemnością wracam, gram z dziewczynami, które też są na tenisowej emeryturze, i tak się spotykamy – mówi agencji Newseria Lifestyle Agnieszka Radwańska.

Obecnie „Isia” trenuje z innymi tenisowymi mamami, Martą Domachowską, która z tenisem pożegnała się w 2015 roku, i Alicją Rosolską, znakomitą deblistką, która po urodzeniu dziecka planuje swój powrót. Choć w świecie tenisa wiele mam decyduje się na powrót na zawodowe korty, Agnieszka przyznaje, że nie ma dylematów.

Fizycznie i mentalnie doszłam do ściany, gdzie musiałam powiedzieć „koniec”. Była to najtrudniejsza decyzja w moim życiu, ale jednak nie wyobrażam sobie, aby znów wrócić do tego życia na walizkach, do tego reżimu, który jest w zawodowym sporcie, gdzie sezon trwa 11 miesięcy. To ogromne wyrzeczenia. Kiedy posmakowałam normalnego życia i jestem jeszcze mamą, to nie wyobrażam sobie, żeby latać po świecie na walizkach przez 11 miesięcy w roku – tłumaczy Radwańska.

Z racji domowych obowiązków nie widzi też siebie, przynajmniej w najbliższym czasie, w roli trenerki.

Chcę być w domu i cieszyć się po prostu tym, że jestem na własnej kanapie – mówi wprost.

Polka ogłosiła zakończenie kariery przed 30. urodzinami, męczona kontuzją lewej stopy. Jak sama przyznaje, decyzja była trudna, ale konieczna.

Wiem, że to, co mogłam, to zrobiłam. Zawsze wychodziłam z założenia, że albo gram swój najlepszy tenis, jestem w czołówce, albo czas ze sceny zejść, i to był mój czas – przekonuje była tenisistka.

Polka, odkąd w 2008 roku znalazła się w czołowej dziesiątce rankingu, przez dekadę rywalizowała na najwyższym poziomie. Na tle mocno uderzających zawodniczek, na czele z siostrami Williams, Marią Szarapową czy Wiktorią Azarenką, wyróżniały ją techniczne zagrania, przewidywanie uderzeń rywalek i tenisowy spryt. To z tego względu przez kilka lat z rzędu wygrywała nagrodę na „uderzenie roku”, przez lata okazywała się też być ulubioną zawodniczką w tourze dla kibiców. Pozwoliło jej to wygrać WTA Finals 2015 (nieformalne mistrzostwa świata, gdzie na koniec sezonu rywalizuje osiem najlepszych tenisistek), osiągnąć finał Wimbledonu w 2012 roku i dwa wielkoszlemowe półfinały – w Wimbledonie 2013 i Australian Open 2014. Tego najważniejszego tytułu zdobyć się jednak nie udało. Na drodze za każdym razem stawały zawodniczki znacznie silniejsze fizycznie.

Nieraz myślałam, czemu nie grałam 20 lat temu, kiedy tenis był bardziej techniczny i fizyka nie odgrywała takiej roli jak teraz. Ale wiadomo, można sobie gdybać i wyobrażać, jak by to było faktycznie, kiedy np. bym grała w erze Martiny Hingis. A ja faktycznie trafiłam na najlepszy tenis, który chyba był na świecie z Sereną, Venus, Szarapową, Azarenką, Wozniacki w szczycie formy, gdzie grać w drugim tygodniu Wielkiego Szlema to był sukces – przyznaje Polka.

Obecnie tenis stał się znacznie bardziej nieprzewidywalny. Karierę zakończyły Szarapowa i Wozniacki, w niższej formie znajduje się Azarenka, Serena Williams w pogoni za rekordami w liczbie wygranych szlemów coraz częściej przegrywa z presją. To tenisowe bezkrólewie wykorzystała m.in. Iga Świątek, która w październiku 2020 roku wygrała wielkoszlemowy turniej Rolanda Garrosa.

Kiedyś faktycznie nie było tylu przypadków, co jest teraz, kiedy oglądam turniej i nie znam tych zawodniczek. Do tego jeszcze COVID namieszał w zawodowym sporcie. Ale czy żałuję? Może nie żałuję, ale na pewno mam to w głowie, że grałam z najlepszymi na świecie, z legendami tego sportu – tłumaczy Agnieszka Radwańska.

Tenisistka została właśnie ambasadorką wody "Jurajska".

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Gwiazdy

Muzycy zespołu Enej: Technika i budżety od wielkiej powodzi sprzed 27 lat poszły w górę. A jednak nadal nie jesteśmy w stanie sobie poradzić z żywiołem i go przewidzieć

Muzycy zespołu Enej do końca nie chcieli wierzyć, że powtórzy się czarny scenariusz sprzed 27 lat i na południu Polski dojdzie do powodzi na południu Polski. Niestety najgorsze przewidywania meteorologów i hydrologów spełniły się. Artyści mocno nad tym ubolewają i solidaryzują się z tymi, którzy przeżywają teraz dramat, bo z dnia na dzień zostali z niczym, bez dachu nad głową. W takich sytuacjach Polacy stanęli na wysokości zadania. Szybko ruszyły zbiórki pieniędzy i potrzebnych produktów dla powodzian. Piotr Sołoducha i Mirosław Ortyński nie szczędzą pochwał i słów uznania wobec wszystkich, którzy wykazują się empatią i zrozumieniem.

Gwiazdy

Gabi Drzewiecka i Jagna Niedzielska: Filipińczycy są ludźmi otwartymi i im mniej mają, tym więcej chcą ci dać. To jest wzruszające i na pewno dające do myślenia

Uczestniczki programu „Azja Express” nie ukrywają, że na początku trudno im było przełamać barierę wstydu, zapukać do cudzego domu i poprosić o nocleg. Zadania nie ułatwiała obecność pozostałych członków ekipy, bo nawet jeśli właściciele domu byli skłonni pomóc dwóm pięknym kobietom, to już kamery budziły pewien niepokój. Gabi Drzewiecka i Jagna Niedzielska zaznaczają jednak, że również w tym przypadku trening czyni mistrza i za każdym kolejnym razem było już coraz łatwiej. Zdążyły się też przekonać, że Filipińczycy są niezwykle otwarci, życzliwi i gościnni.

Gwiazdy

Magda Bereda: Boję się o moich znajomych z Wrocławia. Dostali ostrzeżenie, że może ich zalać

Wokalistka przyznaje, że ona również z niepokojem patrzy na kolejne prognozy hydrologów. Jest wstrząśnięta relacjami z obszarów powodziowych i ma świadomość, że w obliczu żywiołu ludzie są bezsilni. Magda Bereda wspiera także swoich znajomych, którzy mieszkają we Wrocławiu i ma nadzieję, że nie nadejdą od nich kolejne złe informacje. Artystka zachęca do wszelkiej pomocy powodzianom i do włączania się w zbiórki najbardziej potrzebnych produktów.