Mówi: | Bartosz Maciejewski |
Funkcja: | fotograf |
Od dziś w Instytucie Reportażu można oglądać wystawę „Znikający Harlem” Bartosza Maciejewskiego
Wystawa „Znikający Harlem” to obraz wieloetnicznej i wielokulturowej, legendarnej dzielnicy Nowego Jorku. To także fotograficzny zapis zachodzących w niej zmian, głównie etnicznych. Kilkanaście fotografii wykonanych przez Bartosza Maciejewskiego można oglądać od 6 marca w warszawskim Instytucie Reportażu.
Bartosz Maciejewski od lat zajmuje się uwiecznianiem na zdjęciach wielokulturowego Nowego Jorku. Do Harlemu po raz pierwszy trafił w 2013 roku i jak twierdzi, zakochał się w tym miejscu od pierwszego wejrzenia. Rok później wrócił na dłużej – w legendarnej dzielnicy Nowego Jorku spędził prawie miesiąc. Harlem od dziesiątków lat jest jednym z najważniejszych ośrodków kultury afroamerykańskiej. W latach 50. i 60. XX wieku 98 proc. mieszkańców Harlemu stanowili Afroamerykanie. Jednocześnie jest to miejsce kultowe dla artystów: muzyków, pisarzy i malarzy. W tamtejszych klubach jazzowych występowały takie gwiazdy muzyki, jak Ella Fitzgerald czy Stevie Wonder. Obecnie Harlem przechodzi poważne zmiany, głównie pod względem etnicznym.
– Z jednej strony napływają do tego miejsca biali Amerykanie, bogaci nowojorczycy, bardziej z południa Nowego Jorku, a także z innych części świata, m.in. z Karaibów, Ameryki Środkowej i Afryki – w tej chwili bardzo duża część tej społeczności to przybysze z Afryki Środkowej. Z tego powodu to miejsce się przeobraża. To z jednej strony jest ożywcze, z drugiej strony jest to jednak trudne wyzwanie dla tej etnicznej większości, czyli właśnie Afroamerykanów, którzy tam są. Muszą oni zaakceptować te zmiany i przyjąć jako swoje – mówi Bartosz Maciejewski w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Lifestyle.
Jadąc do Nowego Jorku, polski fotograf zamierzał przede wszystkim sprawdzić, czy jazz nadal odgrywa tak ważną rolę w życiu Harlemu. Z jego obserwacji wynika, że także w tym zakresie następuje duża zmiana. Jazz wypierany jest stopniowo przez rap, soul, pop i R&B. Znikają kluby jazzowe, zmienia się charakter i przeznaczenie tak kultowych miejsc, jak najsłynniejsza scena Harlemu, czyli Teatr Apollo. W ciągu czterech tygodni spędzonych w Harlemie Bartosz Maciejewski zwiedził prawie całą dzielnicę, robiąc zdjęcia i rozmawiając z ludźmi. Twierdzi, że był na ogół dobrze przyjmowany, ponieważ ludzie z natury czują potrzebę bycia uwiecznianymi i chcą być fotografowani.
– Na pewno jest tak, że każdy, kto ma jakieś wyobrażenie o Harlemie i w ogóle o czarnych dzielnicach Nowego Jorku, również Bronksu, jadąc tam z dużym aparatem i ogromną lufą obiektywu ma wątpliwości, czy nie zostanie tam źle przyjęty, czy nie zostanie w jakiś sposób odrzucony przez tę społeczność. Ja byłem tam przeszło miesiąc i rzeczywiście pierwszy tydzień był dla mnie trudny, oswajałem się z tym miejscem, z tymi ludźmi. Ale po kilku dniach, po tygodniu stałem się w jakimś sensie częścią tego, a przynajmniej starałem się wtopić w ten klimat, w to miejsce i myślę, że to się udało – mówi Bartosz Maciejewski.
Maciejewski z wykształcenia jest prawnikiem i specjalistą od zarządzania, z zamiłowania natomiast fotografem. Przyznaje, że ma tendencję do robienia zdjęć trudnych i fotografowania osób, które borykają się z problemami emocjonalnymi i materialnymi, które przechodzą życiową metamorfozę. Chętnie mierzy się z problematyką osamotnienia człowieka, wyobcowaniem ze środowiska i brakiem zrozumienia.
– Na moich zdjęciach, które przecież w dużej mierze są zdjęciami portretowymi, bo opowiadam o Harlemie, pokazując historię osób, historie ludzi, w jakimś sensie widoczna jest niemoc tych ludzi i ich problemy egzystencjalne, tego się nie da ukryć. Zresztą ja tego nie chcę ukrywać. Robiąc te zdjęcia, udało mi się uchwycić twarz Harlemu, jakiś genotyp tego miejsca, społeczności, tak o tym dzisiaj myślę – mówi Bartosz Maciejewski.
Otwarcie wystawy „Znikający Harlem” 6 marca o godz. 19. Gościem specjalnym wernisażu będzie Michał Urbaniak, wybitny polski muzyk jazzowy i kompozytor. Opowie on o Harlemie z lat 70. i 80.
Czytaj także
- 2024-07-18: W Polsce rośnie tempo robotyzacji. Pod względem zaangażowania robotów w przemyśle przegrywa wyścig z innymi krajami regionu
- 2024-07-18: Organizacje pacjentów borykają się z brakiem finansowania. Ten problem dotyczy całego systemu ochrony zdrowia
- 2024-06-18: Jan Kozaczuk został kuratorem wystawy włoskiego artysty Marco Angeliniego. Nie zamierza jednak dla sztuki zrezygnować z aktorstwa
- 2024-06-11: Pola elektromagnetyczne nie stwarzają ryzyka dla ludzi. Poziomy promieniowania są znacznie poniżej limitów
- 2024-04-12: Budowa sieci ładowania elektryków znacząco przyspieszy. W życie wchodzą nowe unijne przepisy
- 2024-04-03: Klimat i energetyka zdominowały dyskusje przed wyborami samorządowymi. Wyborcy oczekują zielonych zmian i taniej energii [DEPESZA]
- 2024-01-29: Polska Akademia Nauk wymaga reform organizacyjnych i finansowych. W ubiegłym roku 40 proc. pracowników w instytutach zarabiało poniżej płacy minimalnej
- 2024-02-12: System grantowy w zapaści. Szans na dofinansowanie nie ma 90 proc. projektów badawczych kierowanych do Narodowego Centrum Nauki
- 2024-01-25: Zbliżają się obchody 79. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. W Warszawie i Rzymie otwarto specjalną wystawę grafik obozowych
- 2024-01-24: Przedsiębiorcy patrzą w przyszłość z większym optymizmem. W mniejszym stopniu przeszkadza im niepewność gospodarcza
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
![](/files/1922771799/n-innowacje_1.png)
Jedynka Newserii
![](/files/1922771799/n-biznes_1.png)
Teatr
![](/files/1922771799/czule-slowka-aktorzy-ram,w_274,r_png,_small.png)
Eliza Rycembel: Sztukę „Czułe słówka” zrobiliśmy na podstawie znanego filmu. Udało się uwspółcześnić tę historię i przenieść ją na nasze realia
Już po pierwszych przedstawieniach Eliza Rycembel i Krzysztof Dracz widzą, że bardziej współczesna teatralna wersja obsypanego Oscarami kinowego hitu sprzed 40 lat również przypadła do gustu widzom. „Czułe słówka” w reżyserii Pawła Paszta to historia wzruszająca, ale nie ckliwa, z odpowiednią dozą akcentów dramatycznych i komediowych. Spektakl opowiada o trudnej relacji nadopiekuńczej matki i córki, która czując się przytłoczona jej miłością i oczekiwaniami, decyduje się na szybkie małżeństwo i opuszczenie domu.
Inwestycje
Polskie wybrzeże przyciąga coraz więcej turystów z zagranicy. Apartamenty nad morzem wracają do łask inwestorów
![](/files/1922771799/lipinski-apartamenty-foto,w_133,r_png,_small.png)
Polskie wybrzeże z każdym rokiem cieszy się rosnącym zainteresowaniem krajowych, ale i zagranicznych turystów – głównie z Niemiec, Czech, Szwecji i Norwegii. Tym, co przyciąga ich nad Bałtyk, są m.in. ceny, które wciąż pozostają konkurencyjne w stosunku do cen innych, popularnych destynacji wakacyjnych, jak i dobra baza noclegowa. Nadmorskie hotele i apartamenty w sezonie notują nawet ponad 90-proc. obłożenie, a zainteresowanie inwestowaniem w takie obiekty nie słabnie. Apartamenty typowo pod wynajem – wykończone pod klucz, w dobrej lokalizacji, z operatorem i gwarancją comiesięcznego zysku – są popularne wśród osób, którym zależy na zabezpieczeniu i pomnożeniu swoich oszczędności, które jednocześnie oczekują, by formalności związane obsługą lokalu były dla nich jak najmniej angażujące.
Media
Katarzyna Dowbor: Niektórym bohaterom programu „Nasz nowy dom” pomagam do dziś. A moje nazwisko otwiera drzwi, których inaczej nie można otworzyć
![](/files/1922771799/dowbor-nasz-nowy-dom-foto-1,w_133,_small.jpg)
Prezenterka przyznaje, że historia wielu bohaterów programu „Nasz nowy dom” poruszyła ją do tego stopnia, że postanowiła im pomagać także na własną rękę, już poza kamerami. I mimo że teraz nie jest już związana z tym formatem Polsatu, to nadal ma kontakt z niektórymi uczestnikami i wspiera ich, jak tylko może. Katarzyna Dowbor podkreśla, że dużą satysfakcje daje jej to, że ktoś chętnie korzysta z jej rad i życiowego doświadczenia. Ma też żal do władz Polsatu, że nadal nie poznała powodów ich decyzji dotyczącej zmiany gospodyni programu, który tworzyła od podszewki.