Newsy

Polki mają duży problem z akceptacją swojego wyglądu. Często próbują podnieść poczucie własnej wartości za pomocą inwazyjnych zabiegów medycyny estetycznej czy operacji plastycznych

2023-06-27  |  06:15

– Antidotum na kompleksy nie mogą być zbyt inwazyjne zabiegi medycyny estetycznej czy nawet operacje plastyczne, bo one w żadnym wypadku nie wyleczą kompleksów – uważa dr Franciszek Strzałkowski, właściciel jednej z klinik w Warszawie. Jego zdaniem, zanim pacjentka zdecyduje się na poprawianie swojej urody, a nawet wręcz drastyczne zmiany w wyglądzie, najpierw powinna spróbować pokonać swoje słabości, popracować nad samoakceptacją i podnieść poczucie własnej wartości. Dopiero wówczas może pomyśleć o jakichś zabiegach, najlepiej pielęgnacyjnych, wygładzających czy też rewitalizujących skórę.

Właściciel Kliniki Strzałkowski jest pomysłodawcą akcji #lubiesiebie, której celem jest uświadamianie Polkom, że zadbany wygląd, a także zdrowa i promienna skóra to wspaniałe dopełnienie kobiecości, ale nie w tym tkwi ich wartość. Największe piękno jest bowiem w nich samych, nie tylko w ich walorach, ale i niedoskonałościach. Ambasadorkami projektu są m.in. Agnieszka Więdłocha, Marta Lech-Maciejewska, Ewa Kasprzyk, Dorota Williams, Lidia Popiel i Adrianna Palka.

– Samoakceptacja jest sporym problemem u nas w społeczeństwie. Patrząc na Europę, najmniej akceptują siebie właśnie Polki. Widzę to również u mnie w codziennym kontakcie z pacjentkami. Dlatego też m.in. pacjentki przychodzą do mnie, żeby tę swoją samoakceptację poprawić. To oczywiście w jakimś stopniu pomaga, natomiast nie jest to remedium na cały problem. Natomiast, jeśli zaczniemy siebie lubić i akceptować, to wiele problemów naprawdę może zniknąć – mówi agencji Newseria Lifestyle dr Franciszek Strzałkowski z Kliniki Strzałkowski.

Z jego obserwacji wynika, że niektóre kobiety za wszelką cenę dążą do wypatrzonego gdzieś w mediach czy w internecie ideału i wręcz wpadają w błędne koło. Nie poprzestają na jednym zabiegu, bo kiedy uda im się skorygować jeden defekt, to za chwilę i tak w swoim wyglądzie znajdą kolejną wadę. Ekspert zaleca więc umiar. Jego zdaniem warto kilka razy się zastanowić nad tym, czy rzeczywiście koniecznie coś trzeba poprawić skalpelem, czy może tylko postawić na odpowiednią pielęgnację.

– Widzę przesadne dążenie do doskonałości czy do poprawiania siebie, ale jak najbardziej rolą lekarza jest to, żeby w momencie, kiedy pacjent już za dużo chce, wytłumaczyć mu to i odmówić takiego zabiegu. Ja zawsze mówię, że sukces w medycynie estetycznej można uzyskać wtedy, kiedy spotka się dwóch ludzi: rozsądny lekarz z rozsądnym pacjentem – mówi.

Często bywa tak, że pod płaszczykiem nadmiernej pielęgnacji i chęci przetestowania różnych zabiegów, zarówno tych mniej, jak i bardziej inwazyjnych, kryje się walka z kompleksami i brak akceptacji swojego wyglądu. Zdaniem lekarzy granica jest bardzo cienka i łatwo się zatracić.

– Granica pomiędzy takimi zabiegami, gdzie chcemy po prostu bardziej polubić siebie, coś delikatnie sobie poprawić czy uzyskać wygląd, który był przed kilkoma laty, a takim nadmiernym, kompulsywnym wykonywaniem zabiegów jest bardzo wyraźna. Jeżeli my wykonamy zabiegi, które sprawią, że kompletnie stracimy wyraz twarzy, który mieliśmy od lat, i kompletnie się zmienimy, to jest właśnie ten moment, gdy już jest za późno. Nigdy nie powinno do tego dojść. Nie możemy zmieniać swoich naturalnych rysów twarzy – mówi dr Franciszek Strzałkowski.

Jeśli więc pacjentka nie zna umiaru, to są przypadki, kiedy lekarz medycyny estetycznej musi powiedzieć stop.

– Są zabiegi, których lekarz oczywiście powinien odmówić pacjentce. My nie jesteśmy sprzedawcami, nie jesteśmy usługą samą w sobie, że ktoś przychodzi i bierze to, co chce. My jesteśmy lekarzami i przede wszystkim powinniśmy się kierować zdrowiem i dobrem pacjenta. To na nas spoczywa odpowiedzialność, żeby dobierać zabiegi dla pacjentów według wskazań, żeby im nie zrobić krzywdy i żeby były bezpieczne – mówi właściciel Kliniki Strzałkowski.

Zauważa też, że ostatnio coraz popularniejszee stają się też wyjazdy na operacje plastyczne czy inne skomplikowane zabiegi medycyny estetycznej do Turcji.

– W Turcji są superlekarze. Ja przez 10 lat pracowałem w Niemczech i tam było bardzo dużo lekarzy pochodzenia tureckiego, wyszkolonych przez niemieckie szpitale. Oni mają dużą wiedzę i na pewno oferują fajne zabiegi, konkurencyjne cenowo z naszym rynkiem. Zresztą Turcja jako państwo bardzo mocno reklamuje się poprzez turystykę medyczną – mówi dr Franciszek Strzałkowski.

Jednak choć polscy specjaliści bardzo dobrze oceniają umiejętności swoich kolegów po fachu z innych krajów, to jednak w tym przypadku zalecają ostrożność.

– Ja jestem takim wyjazdom przeciwny, bo pomyślcie sobie, co się stanie, jeśli po takim zabiegu będą jakieś komplikacje. Nawet najlepszy chirurg ma jakieś komplikacje i co wtedy? Znowu kilka godzin lecimy do Turcji, bo mamy jakiś ropień czy infekcję? Łączy się to z dużą niedogodnością. Uważam więc, że poważny zabieg powinniśmy wykonywać w miejscu, gdzie mieszkamy, żeby mieć stałą łączność z lekarzem – mówi ekspert.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Farmacja

Antybiotykooporność coraz poważniejszym problemem. Wyizolowane ze śliny peptydy mogą się sprawdzić w walce z bakteriami wielolekoopornymi

Poszukiwanie alternatyw dla antybiotykoterapii nabiera coraz większego tempa. Duże nadzieje, zwłaszcza w kontekście szczepów wielolekoopornych, naukowcy wiążą z bakteriocynami i bakteriofagami. Badacz z Uniwersytetu Wrocławskiego prowadzi prace nad bakteriocyną, będącą peptydem izolowanym z ludzkiej śliny. Za swoje badania otrzymał Złoty Medal Chemii. Tymczasem problem antybiotykooporności może wynikać w dużej mierze z niewiedzy. Z Eurobarometru wynika, że tylko połowa Europejczyków zdaje sobie sprawę, że antybiotyki nie są skuteczne w walce z wirusami.