Newsy

Zygmunt Miłoszewski: W programie „Przez Atlantyk” były osoby o bardzo dziwnych poglądach politycznych. Mógłby z tego powstać zapis mrocznego eksperymentu psychologicznego

2022-03-23  |  06:12

Pisarz przyznaje, że podczas rejsu przez Atlantyk wielokrotnie spierał się z Liroyem na tematy polityczne, nie brakowało również drobnych spięć z pozostałymi uczestnikami. Wartością dodaną tej wyprawy była jednak umiejętność porozumienia się i wypracowania kompromisu. Bez tego nie udałoby im się bezpiecznie dotrzeć do wybrzeży Gwadelupy. Cała wyprawa, wszystkie przeżycia i relacje interpersonalne nie tylko dają mu do myślenia, ale również mogą być kanwą jego kolejnej książki.

Pisarz nie ma wątpliwości, że to, co wraz z pozostałymi osobami przeżył podczas rejsu na Atlantyku, to materiał na dobrą powieść. I to nawet niejedną.

– Zastanawiałem się w ogóle, jaki to byłby gatunek, i myślę, że to jednak byłby zapis mrocznego eksperymentu psychologicznego, bo gdzieś poszło to w pewnej chwili w tym kierunku. Oczywiście prosi się o kryminał, bo przecież wystarczy kogoś wypchnąć za burtę i nie ma świadków, nie ma śladów, ale tam to wszystko się nagrywało, tak że pewnie i ten moment zostałby nagrany. Było tam trochę elementów komedii, trochę elementów grozy, ale najwięcej  mrocznej powieści psychologicznej o ludziach, którzy zmuszeni są do przebywania we własnym towarzystwie. Nie było to proste, ponieważ były tam osoby o bardzo dziwnych poglądach politycznych – mówi agencji Newseria Lifestyle Zygmunt Miłoszewski.

Pisarz przyznaje, że dla niego najciekawszą inspiracją były relacje między ludźmi, którzy na co dzień wykonują różne zawody, mają zupełnie inne doświadczenia życiowe, przyzwyczajenia i poglądy. W jednej chwili na niewielkiej powierzchni muszą ze sobą funkcjonować ramię w ramię i żyć w zgodzie, bo od współpracy zależy powodzenie tej wyprawy. Dlatego też w tym przypadku ważne było nie tylko pokonywanie oceanu, ale również własnych słabości i różnic, które dzieliły ich z pozostałymi uczestnikami.

– Tam się działy bardzo dziwne rzeczy, ale to, co najbardziej pracuje w głowie, to są relacje, które się zawiązały między tymi ludźmi, to jest sytuacja, w której wiemy, że nie mamy dokąd uciec. Nie mieliśmy drugiej łódki, która mogłaby nas ewentualnie ratować. Nie mogliśmy się pokłócić do krwi ostatniej, na przykład z Liroyem politycznie, skoro za dwie godziny mieliśmy razem stać na wachcie i od nas zależało bezpieczeństwo tej żeglugi. Nagle znaleźliśmy się więc w bardzo nietypowej sytuacji dla Polaków, że musieliśmy się dogadywać ze sobą. Nie było innego wyjścia. A mimo to ta konieczność dogadywania się nie zrobiła z nas odwiecznych wrogów, tylko grupę przyjaciół, co jest bardzo ciekawym eksperymentem – uważa pisarz.

Jak zapewnia, na razie ze wszystkimi uczestnikami pozostaje w stałym kontakcie. Teraz spotykają się dość często przede wszystkim ze względu na promocję programu w mediach. Zygmunt Miłoszewski ma też nadzieję, że z czasem te bardzo wartościowe relacje również nie osłabną.

– Teraz spotykamy się regularnie na różnych nagraniach, na wywiadach. Każdy ten kontakt jest przyjemny, lubimy go utrzymywać, rzucamy się sobie w ramiona, przeżyliśmy coś wyjątkowego, coś nieoczekiwanego. I bardzo jestem ciekaw, co z tego zostanie – mówi.

Pisarz przyznaje, że rejs przez Atlantyk był dla niego także dość ciekawym przeżyciem, chociażby ze względu na jego kolejną pasję, która zrodziła się jakiś czas temu.

– Ja w ogóle żegluję. Napisałem już nawet powieść z wątkami oceanicznymi, marynistycznymi, która się nazywa „Kwestia ceny”. Ukazała się ona dwa lata temu. I chyba dlatego zgodziłem się na tę dziwną propozycję wzięcia udziału w programie telewizyjnym, że już wtedy spodobało mi się żeglarstwo i ocean – mówi Zygmunt Miłoszewski.

Poza nim w rejsie wzięli udział: Natalia Przybysz, Renata Kaczoruk, Maja Hirsch, Antek Królikowski i Liroy. Ich mentorami i opiekunami byli dwaj doświadczeni kapitanowie Adam Skomski i Roman Paszke. Program „Przez Atlantyk” można oglądać w środy o godz. 21:35 na antenie telewizji TVN.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Muzyka

Wiktor Dyduła: Znam osoby w branży muzycznej wypalone z powodu nadmiaru pracy. To, co kiedyś sprawiało im przyjemność, teraz jest zawodowym obowiązkiem

Artysta promuje obecnie swój najnowszy singiel zatytułowany „Szybkie tempo” i właśnie z taką prędkością od trzech lat podbija polski rynek muzyczny. Piosenkarz zdaje sobie jednak sprawę z tego, jakie wyzwania narzuca życie w ciągłym biegu, dlatego on sam, mimo że prężnie rozwija swoją karierę i czerpie ogromną radość ze śpiewania, od czasu do czasu zatrzymuje się i patrzy na to, co robi z innej perspektywy, by złapać tak potrzebny dystans. Wiktor Dyduła przyznaje bowiem, że w branży muzycznej nie brakuje osób, które skarżą się na zbyt duże obciążenie psychiczne i wypalenie zawodowe.