Czy brak dostaw energii musi oznaczać paraliż urządzeń domowych?
Część państw zachodniej Europy prowadzi działania przygotowujące społeczeństwo na wypadek wystąpienia blackoutu, czyli niekontrolowanego wyłączenia dostaw energii elektrycznej na dużym obszarze kraju. Oznacza to poważną awarię systemu, a jego powrót do normalnego stanu zasilania trwa zwykle od kilku godzin do kilku dni. Co możemy zrobić, aby mimo awarii nasz dom mógł nadal funkcjonować?
Prawdziwy blackout zdarza się rzadko. Częściej mamy do czynienia z awariami wywołanymi na skutek działań sił atmosferycznych lub przerwami zasilania spowodowanymi remontami infrastruktury bądź planowanymi przełączeniami w systemie. Przepisy dotyczące dostarczania energii elektrycznej regulują czas trwania dopuszczalnych przerw w dostawie energii. Dla gospodarstw domowych czas ten wynosi jednorazowo 24 godziny, a sumarycznie w ciągu roku nie może przekroczyć 48 godzin. Należy jednak pamiętać, że mowa tutaj o nieplanowanych przerwach. Poza tym trzeba się liczyć z przerwami planowanymi, o których zakłady energetyczne zobligowane są informować.
Jak działają urządzenia elektryczne w naszych domach?
Nawet krótka przerwa w dostawie energii elektrycznej potrafi utrudnić lub sparaliżować działanie każdego gospodarstwa domowego. Obecnie znaczna większość sprzętów domowych wykorzystuje do pracy energię elektryczną: czajnik, pralka, mikrofalówka, zasilacze czy ładowarki. Na każdym kroku towarzyszą nam urządzenia elektryczne. Tak bardzo do nich przywykliśmy, że nie zwracamy na to uwagi. Do czasu, aż zabraknie zasilania i wszystko w domu przestaje działać.
Jak się zabezpieczyć na wypadek braku zasilania?
Można jednak uniknąć scenariusza, w którym siedzimy przy świeczkach. Coraz więcej gospodarstw domowych zabezpiecza się na taką ewentualność, montując panele fotowoltaiczne. Decydując się na takie rozwiązanie, należy się liczyć ze sporymi kosztami wykonania instalacji i późniejszymi okresowymi przeglądami czy konserwacją. Kolejną alternatywą może być agregat prądotwórczy, który każdy może nabyć, ale jego podłączenie do domowej instalacji elektrycznej, tak jak w przypadku paneli fotowoltaicznych, wymaga zgody zakładu energetycznego i odpowiedniej dokumentacji, wykonanej przez uprawnionego projektanta. Te rozwiązania są godne rozważenia i zastosowania na etapie planowania, projektowania i budowy własnego domu. A co w pozostałych przypadkach?
Przenośna stacja zasilająca - podręczna, skuteczna i wygodna
Nie zawsze i nie każdy może sobie pozwolić na wspomniane rozwiązania. Pamiętajmy także o osobach mieszkających w blokach, u których kwestie techniczne wykluczają oba te rozwiązania. W takiej sytuacji dobrą, o ile nie najlepszą opcją awaryjnego zasilania, staje się przenośna stacja zasilająca. Co ją wyróżnia? – Po pierwsze nie wymaga ingerencji w istniejącą instalację elektryczną. Jest też w pełni mobilna, czyli dostarczy energię wszędzie tam, gdzie w danym momencie jest to potrzebne. – wylicza Paweł Tomiczek z Ecoflow. Dodatkowo może być ładowana przenośnymi panelami fotowoltaicznymi. Co zyskamy dzięki niej w praktyce?
Chcąc użytkować małą lodówkę (60W), korzystając ze stacji o pojemności 576Wh zapewnimy jej od 7 do 14 godzin ciągłego zasilania. W przypadku telewizora (110W) stacja zapewni 4 godziny ciągłej pracy, a telefon (11Wh) naładujemy aż 47 razy - tłumaczy Paweł Tomiczek z Ecoflow. – Analogicznie, dla tych samych urządzeń stacja o większej pojemności podtrzyma zasilanie dłużej. Dla stacji o pojemności 1260Wh czas pracy tych urządzeń może się podwoić. - dodaje.
Planowane wyłączenie czy awaria zasilania są w stanie pokrzyżować nam plany i zaburzyć codzienność. Dlatego dla poczucia spokoju i bezpieczeństwa, warto rozważyć montaż zasilania awaryjnego, dostosowanego do naszych potrzeb i możliwości.
Marcin Giba gościem LEO w Domotece
Soudal wspiera edukację młodych architektów
Nobonobo zdobywa prestiżowe nagrody w Londynie i Nowym Jorku za fotel Parfait
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Konsument
Co trzecia osoba w wieku 25–34 lata nadal mieszka z rodzicami. Większość gniazdowników pracuje
1,7 mln, czyli 33 proc., młodych Polaków to tzw. gniazdownicy. – To osoby w wieku od 25 do 34 lat, które nadal mieszkają z rodzicami, nie posiadają własnych dzieci, współmałżonka, nie są również po rozwodzie lub nie są wdowcami – tłumaczy Paweł Murawski, konsultant z Głównego Urzędu Statystycznego. Zjawisko to jest silniejsze wśród mężczyzn i na obszarach mniej zaludnionych. W dużych miastach i aglomeracjach odsetek gniazdowników jest znacznie niższy.
Media
Robert El Gendy: Jestem śpiochem i przychodzę do studia w ostatniej chwili. Raz nie obudziłem się na czas i dopiero telefon z redakcji postawił mnie na nogi
Prezenter „Pytania na śniadanie” zaznacza, że lubi sobie pospać, dlatego prowadzenie porannego programu to dla niego prawdziwe wyzwanie. Musi się bowiem sporo natrudzić, by być w studiu telewizyjnym na czas. Zazwyczaj nie udaje mu się jednak obudzić wraz z dźwiękiem pierwszego budzika i zdarzyło się, że z głębokiego snu wyrwał go dopiero telefon od produkcji „Pytania na śniadanie”.
Problemy społeczne
Ukraińcy mają podobne problemy związane z ochroną zdrowia, co Polacy. Problemem jest długi czas oczekiwania na wizytę i wysokie koszty leków
Długi czas oczekiwania, wysokie koszty leczenia i zakupu leków – to największe bariery w dostępie do opieki zdrowotnej, z jakimi mierzą się uchodźcy z Ukrainy w Polsce – wynika z raportu GUS i WHO. – Problemy stają się coraz bardziej podobne do tych charakterystycznych dla całego systemu ochrony zdrowia. Mniej mają charakter nagły, który był charakterystyczny dla okresu tuż po wybuchu wojny – wskazuje dr Dominik Rozkrut, prezes Głównego Urzędu Statystycznego. Większość przypadków, z powodu których Ukraińcy potrzebują pomocy lekarza, to ostre schorzenia. Co czwarty leczy się z powodu choroby przewlekłej. Wyzwaniem pozostają szczepienia ukraińskich dzieci: wskaźnik wyszczepienia rośnie, ale jest poniżej poziomu wśród polskich dzieci.