Edukacja w czasie epidemii. Jak walczyć ze stresem?
Masz-Media Ida Marzenna Szwaczko
Waszyngtona 18/213
15-269 Białystok
maszmedia|wp.pl | |maszmedia|wp.pl
693400464
www.maszmedia.pl
Zdalna edukacja, izolacja – koronawirus w sposób szczególny wpływa na życie szkół i szkolnej społeczności. O tym, jak przetrwać ten trudny czas rozmawiamy z Gretą Hapunik, pedagogiem szkolnym z Zespołu Szkół Społecznych Fundacji Edukacji „Fabryczna 10”.
Jakie są zagrożenia w takiej izolacji? Przecież dla nastolatków rówieśnicy to niemal całe życie.
- To prawda, dla nastolatka nie być w grupie, to prawie nie istnieć. Całe szczęście, że jest Internet i różne sposoby komunikacji zdalnej. Dla młodych ludzi to prawie naturalna forma komunikacji. Dzięki temu, że byli z nią oswojeni już wcześniej, teraz jest im łatwiej. Nie znaczy to, że nie tęsknią za sobą. Radzą sobie z tym łatwiej niż ich rodzice i nauczyciele.
Rygory trwają już bardzo długo. Bywa, że uczniowie tracą zapał do nauki. Jak ich zmotywować? Czy trzeba zmuszać dzieci do nauki, mimo wszystko?
- Nie da się kogoś zmusić do nauki. Z niewolnika nie ma robotnika. Żeby się czegoś naprawdę nauczyć, trzeba tego chcieć. Na lekcji w klasie nauczyciel ma większą siłę sprawczą, a i tak nie wszyscy uczniowie go słuchają.
Może warto pokusić się o refleksję, czy rzeczywiście oceny są takie ważne? Czy nasz wysiłek kierujemy we właściwym kierunku? Polecam książkę R. Kiyosaki „Dlaczego piątkowi uczniowie pracują dla trójkowych, a czwórkowi zostają urzędnikami”.
Edukacja jest ważna, zawsze będę zwolenniczką wszechstronnego rozwoju. Pamiętajmy tylko przy okazji o czymś istotnym. Obecni uczniowie w dorosłym życiu, często będą wykonywali zawody, które jeszcze nie istnieją. Nie przygotujemy ich do tego metodami z XIX i XX w. Pozwólmy im na intuicyjne rozwijanie potrzebnych do tego umiejętności. Wspierajmy ich w tym. Jest to też czas na rozwijanie swoich pasji. Bo jak długo można się nudzić? Często to właśnie nuda jest motorem napędowym działania.
W czasie izolacji i zdalnego nauczania rośnie rola komunikatorów internetowych, smartfonów i komputerów. Ale prócz zalet, mają one też wady – uzależniają.
- Z tym problemem stykamy się już od dawna i jest to problem bardziej złożony niż zero-jedynkowy. Wielu nauczycieli i rodziców pamięta tzw. czasy analogowe. Uczniowie tej rzeczywistości nie znają. Obecne klasy maturalne to rocznik 2001, w technikum 2000. To są ludzie XXI wieku. Dla nich ta technologia jest ich codziennością. Dorośli się boją, bo dla nich to rzeczy nowe, młodzież czuje się w tym swobodnie. Od cyfrowej rzeczywistości nie uciekniemy. Telefony dawno przestały służyć tylko do dzwonienia. Bojąc się o dziecko, aby się nie utopiło, możemy ogrodzić wszystkie akweny, żeby nie miało do nich dostępu, albo nauczyć je pływać. Ucząc pływać, często sami posiadamy tę umiejętność lub wysyłamy dziecko do trenera. Z komputerami jest inaczej. Bardzo często to dzieci posiadają większą wiedzę na ten temat niż rodzice, czy nauczyciele. Niebezpieczeństwo polega na tym, że posługują się sprzętem, z możliwości którego nie zawsze zdają sobie sprawę. Zachęcałabym do wspólnych rozmów i czasami poproszenia dziecka o pomoc, gdy nie radzimy sobie z tą technologią. Młodzi ludzie chętnie tłumaczą dorosłym zawiłości cyfrowego świata. Mają przy tym dużo więcej cierpliwości. Nie udawajmy omnibusów i nie ograniczajmy dzieci z powodu własnego strachu.
Czas zdalnej nauki i siedzenia w domu w wielu przypadkach sprzyja rozwijaniu zainteresowań. Młodzież długo siedzi przed komputerami i smartfonami. Oni się w ten sposób uczą. Wielu młodych ludzi nauczyło się języka właśnie w ten sposób. Na lekcjach robią testy, ćwiczenia z gramatyki, a tu mają do czynienia z żywym językiem w praktyce. Często oglądają filmy w oryginalnej wersji językowej. Komunikują się z ludźmi z różnych zakątków świata w języku angielskim. Uczą się szybciej, bo nikt ich nie sprawdza i nie rozlicza. Robią to dla siebie.
A rodzice - jak oni mogą dać ujście stresowi, spotęgowanemu jeszcze koniecznością pomagania dzieciom w nauce? Bywa, że narzekają na nadmiar zadawanych zadań i zrzucanie na ich barki ciężaru edukacji domowej.
- Wielu rodziców jest obecnie w trudnej sytuacji, zamknięte zakłady pracy, niepewny los firm. Jeżeli dodamy do tego jeszcze dzieci objęte zdalnym nauczaniem, to może być trudno. Zwłaszcza, że rodzice czasami mylnie rozumieją pomoc dziecku w nauce. Bardzo często przejmują na siebie uczniowskie obowiązki i stąd to przemęczenie. Zadaniem rodzica jest być przy dziecku, wspierać je, a nie rozliczać z zadań szkolnych. To zadanie nauczyciela. Rolę rodziców bardziej widziałabym, jako wsparcie, pomoc w rozplanowaniu dnia, a nie rozwiązywanie zadań z dzieckiem, a często za dziecko.
Zachęcam rodziców do zadbania o siebie, o swoje potrzeby. Warto sięgnąć po dawno odkładaną książkę lub film, a może powrócić do swoich pasji? Bądźmy przy dzieciach, ale pamiętajmy też o sobie.
To również trudny czas dla nauczycieli – jak oni mogą sobie pomóc?
- W tym pytaniu zawarta jest smutna odpowiedź. Zapytała Pani, jak mogą sobie pomóc. Nagle w połowie marca okazało się, że mają zacząć uczyć zdalnie i oczekuje się od nich pełnej gotowości i znajomości tematu. Z urzędów posypały się ankiety rozliczające z tego, co zostało zrobione. Teraz okazuje się, jak ważne w życiu są relacje z innymi ludźmi, prywatne i służbowe. Jeżeli są one prawidłowe, nauczyciele ze sobą rozmawiają, konsultują się, żartują, wymieniają doświadczeniami i wspierają się nawzajem. Jeżeli te relacje były napięte wcześniej, w obecnej sytuacji może być jeszcze gorzej. Zachęcałabym do pamiętania o sobie i znajdowania czasu na odpoczynek. Zdalna praca to nie jest praca 24/7.
Czy w tych trudnych czasach uczniowie i rodzice szukają pomocy u takiej osoby, jak Pani – u pedagoga szkolnego? Jakie problemy zgłaszają?
- Uczniowie sygnalizują wiele problemów. Głównym z nich jest izolacja od rówieśników i dużo materiału do opanowania. Wielu nie radzi sobie z samotnością w domu. W naszej szkole większość lekcji odbywa się on-line. Zarówno nauczyciele, jak i uczniowie podkreślają, że bardzo ważny jest dla nich kontakt z drugą osobą. Często jest to ważniejsze niż realizacja podstawy programowej. Aby kontakt z uczniami był lepszy, na niektórych lekcjach klasy podzielone są na grupy. Sprawdza się teraz nasz system tutoringu, czyli indywidualnego wychowawcy. Czasami w trakcie lekcji okazuje się, że któryś z uczniów zachowuje się inaczej niż dotychczas. Nie jest wtedy zostawiany sam sobie. Po lekcjach nauczyciel rozmawia z nim indywidualnie. Bardzo ważne jest to, aby reagować szybko, dawać wsparcie wtedy, gdy uczeń tego potrzebuje. Tutorzy starają się być w stałym kontakcie z uczniami.
Dziękuję za rozmowę
Warsztaty pierrnikowe z fundacją Gryfne Bajtle
Czym różni się kariera zawodowa osób neuroatypowych od pozostałych?
Jak budować zespoły IT otwarte na zmiany
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Farmacja
Antybiotykooporność coraz poważniejszym problemem. Wyizolowane ze śliny peptydy mogą się sprawdzić w walce z bakteriami wielolekoopornymi
Poszukiwanie alternatyw dla antybiotykoterapii nabiera coraz większego tempa. Duże nadzieje, zwłaszcza w kontekście szczepów wielolekoopornych, naukowcy wiążą z bakteriocynami i bakteriofagami. Badacz z Uniwersytetu Wrocławskiego prowadzi prace nad bakteriocyną, będącą peptydem izolowanym z ludzkiej śliny. Za swoje badania otrzymał Złoty Medal Chemii. Tymczasem problem antybiotykooporności może wynikać w dużej mierze z niewiedzy. Z Eurobarometru wynika, że tylko połowa Europejczyków zdaje sobie sprawę, że antybiotyki nie są skuteczne w walce z wirusami.