Grupa Łódź Kaliska wystawiła operę syntetyczną inspirowaną Makbetem
14 października na deskach łódzkiego teatru Monopolis wystawiona została unikatowa opera syntetyczna „Makbet ŁK’A – Szepty i podszepty”. Legendarni twórcy zaprezentowali swoją interpretację ponadczasowego dzieła angielskiego dramaturga, umiejscawiając je we współczesnych realiach. Przedstawienie, które było zarazem pierwszym od 6 lat performancem formacji, zgromadziło blisko 300 widzów.
Marek Janiak, Adam Rzepecki, Andrzej Świetlik, Andrzej Wielogórski (Makary) i Sławek Bit - członkowie legendarnej Łodzi Kaliskiej pojawili się na scenie w towarzystwie znakomitego polskiego jazzmana i kompozytora - Michała Urbaniaka, który przygotował muzykę do przedstawienia. Performance dopełnił występ Karoliny Szymańskiej – Maziarz – utalentowanej, łódzkiej sopranistki. Wśród gości, którzy wypełnili salę łódzkiego teatru do ostatniego miejsca, pojawiły się osoby związane ze światem kultury, sztuki, artyści, krytycy, influencerzy, przedstawiciele biznesu oraz mediów. Premierze towarzyszyła również prezentacja najnowszych prac formacji. Tak o samej operze mówił Marek Janiak, jeden z członków Grupy Łódź Kaliska:
„Makbet ŁK’a – Szepty i podszepty” to próba pokazania, jak zgubny wpływ na człowieka mają ambicje. Na scenie owe ambicje były pobudzane przez czarownice. Współcześnie za czarownicami mogą stać media albo na przykład kobiety, które manipulują mężczyznami. Finalnie uleganie podszeptom zawsze kończy się nieszczęściem i upadkiem, a nawet dramatem. I to zarówno w wymiarze jednostki, jak i ogółu. Szepty i podszepty mogą pchać nas do naprawdę dużych tragedii. Widać to było podczas piątkowego przedstawienia.
Co na scenie? Mnogość postaci, wielość interpretacji
Samej opery nie można jednak opowiedzieć w prosty sposób. Performance w każdej sekundzie zaskakiwał widzów (a można odnieść wrażenie, że i samych twórców) – był jednocześnie dramatyczny i satyryczny, oczywisty, ale też nie dający się jednoznacznie zinterpretować. Co ważne - przedstawienie nie było adaptacją „Makbeta”, chociaż postacie, które pojawiły się na scenie, walczyły o dominację – podobnie jak w angielskim dramacie.
Widzowie piątkowego performance’u mogli obserwować między innymi Wielkiego Pana Pawia (dumnego i pięknego, który był symbolem estetyki), Permanentnego Reżysera (człowieka wiecznie poprawiającego i pouczającego, który zabija wolność), czy Człowieka Brzucha (symbol dobrobytu i konsumpcji). Uosobieniem tytułowych szeptów i podszeptów były kobiety w różnym wieku (chór chwalący lub ganiący postacie z opery). Muzyk (Michał Urbaniak) grający solo jazz wyrażał piękno i siłę muzyki, a śpiewaczka operowa (Karolina Szymańska – Maziarz) uosabiała piękno opery, życia, kobiet i natury wskazując jednocześnie na ich władzę i kruchość.
Jak podsumowują twórcy: „postacie są tragikomicznymi przedstawicielami wiecznie umęczonego przez samo siebie społeczeństwa, są też wcieleniami artystów z Łodzi Kaliskiej i ich przyjaciół. Sama akcja w operze jest fragmentem życia. Jak kawałek mięsnego walca wycięty z kiełbasy. Zawsze jest fragmentem większej całości, który jednocześnie – podobnie jak „Makbet” ma solidarnie pozostawić widza w bezradności.
Na doskonałą umiejętność komentowania aktualnych zjawisk i rzeczywistości wskazuje również producent wydarzenia, Jacek Franasik z Kantoru Sztuki, znawca twórczości Grupy Łódź Kaliska:
Grupa Łódź Kaliska od ponad 40 lat zaskakuje swoją twórczością. Obok jej performance’ów czy fotografii nie można przejść obojętnie. Podobnie jest w przypadku opery syntetycznej „Makbet ŁK’a - Szepty i podszepty”. Widzowie w tym niespodziewanie krótkim czasie – bo sama opera trwała niecałe 20 minut – mogli odnieść wrażenie, że „Makbet” w interpretacji Grupy jest jednocześnie niezwykle podniosły, ale też prosty w swoim przekazie. Precyzyjny, ale zarazem chaotyczny. Tego zawsze należy szukać w działalności Łodzi Kaliskiej – nieoczywistości, pozornie skrajnych połączeń i wieloznaczności, które w niezwykle trafny sposób zawsze komentują otaczającą nas rzeczywistość.
Nowe fotografie inspirowane Makbetem
Operze syntetycznej „Makbet ŁK’a – Szepty i podszepty” towarzyszyła prezentacja najnowszych prac Grupy. Fotografie, stworzone w typowej dla artystów koncepcji fotografii inscenizowanej, przedstawiają tytułowego Makbeta w otoczeniu wiedźm, a także zgubne skutki ulegania „szeptom i podszeptom”.

Sztuka współczesna w Muzeum Warszawy: ścieżka Sztuka wspierania

Koncert Świąteczny w zabytkowej Elektrowni

NOWY PROJEKT CYFROWY - DIGITALIZACJA DÓBR KULTURY WROCŁAWIA
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Moda

Klaudia Zioberczyk: Doszłam już do takiego momentu, że jak wchodzę do sklepu, to mówię: wcale tego nie potrzebuję. Teraz stawiam na jakość, a nie na ilość
Modelka zdaje sobie sprawę z tego, że trzeba być bardzo ostrożnym, by nie dać się nabrać na różne sztuczki marketingowe, nie ulegać czarowi wyprzedaży i promocji, a zamiast tego kompletować swoją garderobę z ponadczasowych zestawów, które będzie można wykorzystać na różne okazje. Klaudia Zioberczyk uważa, że greenwashing, czyli wywoływanie u konsumentów poszukujących towarów eko mylnego wrażenia, że oferowany produkt taki właśnie jest, to nieuczciwa praktyka. Temu zjawisku postanowiła więc dokładnie się przyjrzeć w swojej pracy magisterskiej.
Konsument
Możliwość zakupu online może zachęcić kolejne grupy Polaków do ubezpieczeń zdrowotnych. Dziś korzysta z nich już prawie 5,5 mln osób

Polska jest jednym z liderów Europy w obszarze cyfryzacji sektora usług medycznych. Świadczą o tym m.in. popularność elektronicznych narzędzi zapewniających dostęp do danych zdrowotnych, e-recept czy wirtualna diagnostyka. Polacy są też otwarci na innowacje w zakresie ubezpieczeń zdrowotnych, z których korzysta już blisko 5,5 mln osób. Za pomocą nowej cyfrowej platformy Medicover chce zachęcić klientów do samodzielnej konfiguracji i zakupu polis online.
Żywienie
Wiktor Dyduła: Praca w charakterze kelnera jest bardzo ciężka fizycznie i psychicznie. Dlatego trzeba dawać napiwki, bo nawet 5 zł może zrobić komuś dzień

Zanim usłyszała o nim cała Polska, Wiktor Dyduła zarabiał między innymi jako animator zabaw dla dzieci, kelner i uliczny grajek. Każde zajęcie miało swoje plusy i minusy, ale jego najbardziej cieszyło to, że dzięki nim może poznawać ciekawych ludzi. Wokalista podkreśla, że ma duży szacunek do pieniądza i prawie zawsze daje też napiwki, bo wie, że to najlepsza forma docenienia pracy tych, którzy nas obsługują w kawiarni czy restauracji.