Niesamowita historia malarstwa aborygeńskiego
Obraz zamiast słowa. Niesamowita historia malarstwa aborygeńskiego
Od lat osoby odwiedzające Australię są olśnione abstrakcyjnymi obrazami wykonanymi przez plemiona tubylcze i podekscytowane odkryciem głębokiego znaczenia tych dzieł – duchowego, mistycznego związku Aborygenów z ziemią, jej florą i fauną oraz naturalnymi elementami przyrody.
Sztuka aborygeńska ma wartość zarówno artystyczną, jak i antropologiczną. To jeden z powodów, dla których jest tak wyjątkowa i ważna. Stanowi część najstarszej, nieprzerwanie żywej kultury w historii świata. Australijscy Aborygeni osiedlili się na antypodach gdzieś około 60 000 a 80 000 lat temu. Dowody ich cywilizacji można znaleźć w sztuce naskalnej, której wiek datuje się na co najmniej 20 000 lat wstecz, podczas gdy archeologia datuje starożytne obozowiska aborygeńskie na okres sprzed 50 000 do 65 000 lat .
Ta pradawna i wysoce symboliczna forma ekspresji, opisująca narodziny świata (Dreamtime) oraz odnosząca się do zjawisk na niebie i astrologii była pierwotnie ukryta: rysowana w piasku lub nakładana na skały na terytoriach zakazanych osobom świeckim. Sztuka ta światło dzienne zobaczyła stosunkowo niedawno, bo na początku lat 70 byłego stulecia. Pośród walk o uznanie aborygeńskiej tożsamości, w roku 1971 społeczność Papunya Tula po raz pierwszy utrwaliła swoje praktyki kulturowe i wiedzę symboliczną na płótnie za pomocą farby. I tak narodził się słynny ruch sztuki aborygeńskiej.
A wszystko zaczęło się od determinacji niejakiego Geoffrey Bardona, który przybył do Papunya, położonej około 155 mil na północny zachód od Alice Springs, żeby pracować z dziećmi aborygeńskim. Obserwując zwyczaje plemienne, zauważył że Aborygeni opowiadając historie, jednocześnie rysują symbole na piasku. Postanowił zachęcić ich do przeniesienia malunków z powierzchni piaszczystej ziemi na trwalszy materiał: płótno i deskę. Zapoznał ich również z farbami i pędzlem. To był krok milowy dla rdzennych artystów, którzy zaczęli malować swoje historie na materiałach białego człowieka. Od tamtej pory, na przełomie dekad malarstwo aborygeńskie stało się jedną z najbardziej ekscytujących współczesnych form sztuki XX wieku.
W latach 80tych australijskie muzea zaczęły organizować pierwsze poważne wystawy malarstwa aborygeńskiego. Dziś twórczość ta znajduje się w centrum dyskusji o sztuce australijskiej, a także – i może nawet przede wszystkim – odgrywa pierwszoplanową rolę na australijskim rynku sztuki. Szacuje się, że nawet 3/4 sprzedaży to dzieła aborygeńskie, podczas gdy sami Aborygeni stanowią zaledwie niecałe 3% populacji Australii.
Obrazy aborygeńskie zyskały uznanie na całym świecie. Wystawy w galeriach Nowego Jorku, Paryża, Berlina, Brukseli, Amsterdamu stale się wyprzedają, a renomowane domy aukcyjne Sotheby`s i Christie`s prowadzą specjalne działy sztuki aborygeńskiej i poświęcają jej odrębne aukcje. Do legendy rynku sztuki przechodzą już opowieści o obrazkach kupowanych w australijskim buszu w latach 70-tych po 5, 10 dolarów, które dziś warte są dziesiątki i setki tysięcy dolarów. Jedna z najlepiej strzeżonych tajemnic sztuki współczesnej nie jest już tajemnicą.
W maju 2007 r. pierwsze dzieło australijskiej sztuki rdzennej zostało sprzedane za ponad 1 milion dolarów. Udało się to osiągnąć dzięki pracy Emily Kame Kngwarreye „Earth’s Creation” sprzedanej również w 2007 roku prywatnemu nabywcy za 1,056 miliona dolarów.
Rekord najdroższego dzieła sztuki Aborygenów, jakie kiedykolwiek wystawiono na aukcji, należy do dziś do Clifforda Possum Tjapaltjarri’ego, którego obraz Warlugulong (1977) kupiła za 2,4 miliona dolarów Galeria Narodowa Australii w 2007 roku.
Urodzony na ziemiach Anmatyerre w wyschniętym korycie potoku Clifford Possum Tjapaltjarri stał się najsłynniejszym artystą aborygeńskim swojego pokolenia, otrzymał Order Australii i był gościem królowej Anglii odwiedzając Pałac Buckingham (zaprezentował się królowej w porannym, nienagannym garniturze i klapkach japonkach pomalowanych w aborygeńskie wzory).
Sztuka aborygeńska wyrażana jest głównie poprzez malowidła. Ze względu na brak piśmiennictwa i liczb w kulturze aborygeńskiej, rysunki są sposobem na przekazanie kolejnym pokoleniom wszystkich niezbędnych do przetrwania danych oraz legend, opowieści i historii, które tworzą zarówno sakralną część życia danego plemienia, jak i swoiste kodeksy prawa. Obrazy pełnią funkcje kroniki do przekazywania wiedzy o ziemi, wydarzeniach i wierzeniach Aborygenów. Użycie symboli to alternatywny sposób zapisywania historii o znaczeniu kulturowym, uczący przetrwania, użytkowania ziemi i nawigowania na pustyni.
Dlatego też nierdzenny Australijczyk nie może stworzyć aborygeńskiego dzieła sztuki. Nawet artyści aborygeńscy potrzebują pozwolenia swojej starszyzny na malowanie określonych elementów historii o świecie aborygeńskim.
Każde plemię posiada prawo do malowania elementu historii stanowiącego część ich dziedzictwa i tożsamości. W ramach plemienia historia dzielona jest na dalsze, mniejsze kawałki a prawa do przechowywania i kultywowania tych elementów otrzymują konkretne rodziny. Prawa do historii są dziedziczone i jako takie mają wartość ekonomiczną. Raz do roku starzyzny wszystkich plemion spotykają się ze sobą i wymieniają swoimi częściami historii (w rozumieniu prawa zachodniego, prawami autorskimi), użyczając je sobie do opowiedzenia na jakiś czas. W czasie użyczenia, można rysować historie innego plemienia. Kiedy czas mija, wygasają również prawa. Artysta aborygeński nie może jednak utrwalać na płótnie historii, której nie odziedziczył po rodzicach. Tak samo jak kobieta nie może namalować historii należącej do mężczyzny. Historie malowane przez kobiety zawsze odnoszą się do zbieractwa, opieki nad dziećmi, kulinariów. Mężczyźni pielęgnują część historii dotyczącej wiedzy sakralnej i łowiectwa.
To sprawia, że obrazy aborygeńskie są unikatowe i nie stanowią jedynie sztuki sensu stricto, jak rozumieją ją przedstawiciele świata zachodniego. Oprócz walorów estetycznych pełnią jeszcze masę innych funkcji.
Jeśli zatem ktoś by mnie spytał czy malowanie sztuki Aborygenów jest nielegalne, odpowiedziałabym: tak i nie. Kopiowanie oryginalnych obrazów aborygeńskich będzie naruszeniem praw autorskich, ale także praw rzeczowych i sakralnych. Malowanie metodą kropkowania ale motywów dozwolonych i nie zapożyczonych z kultury aborygeńskiej, już nie – nie jest bowiem opowieścią o świecie czy duchowości aborygeńskiej.
Z resztą same kropki jako technika malarska zaczęły być używane przez Aborygenów dopiero po przeniesieniu rysunków na płótno, czyli we wczesnych latach 70tych byłego stulecia. Okazały się przydatne do ukrywania przed niewtajemniczonymi pewnych informacji i skojarzeń, które kryły się pod kropkami. W tym czasie aborygeńscy artyści negocjowali, które aspekty opowieści są tajne lub święte, a które mogą być ujawnione domenie publicznej.
Obecne autentyczne malarstwo tubylcze dostępne w galeriach Australii, Europy i Ameryki jest wyrazem skrupulatnie wyważonego kompromisu między tym co święte i strzeżone a tym co można pokazać białemu człowiekowi.
Znawcy sztuki uważają, że to właśnie dzięki pojawieniu się nowych kierunków w malarstwie powojennym, takich jak minimalizm czy ekspresjonizm abstrakcyjny, którego najważniejszymi przedstawicielami byli Pollock i Rothko, w pełni doceniono walory estetyczne obrazów aborygeńskich i zaakceptowano je jako część sztuki współczesnej. Obecnie są doceniane i pożądane przez koneserów malarstwa oraz projektantów wnętrz, zdobią obiekty komercyjne, ściany banków i instytucji międzynarodowych w Australii, Europie i Ameryce.
Autorka: Iwona Pruszyńska
Autorka jest prawnikiem australijskim i polskim. Prywatnie miłośniczka i kolekcjonerka sztuki aborygeńskiej. 15 maja 2022 poprowadzi w Warszawie, ul. Mokotowska 63, wernisaż obrazów aborygeńskich. Część ekspozycji pochodzi z jej kolekcji prywatnej.
Jubileusz 10-lecia siedziby NOSPR
Święto sztuki i designu w Krakowie
Gala 5. edycji Warszawskiego Maratonu Fotograficznego
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Media
Katarzyna Dowbor: Telewizja ma ogromną siłę i dzięki temu mogę zrobić coś dla innych. Nieważne, pod jakimi barwami – ważne, że się pomaga
Szefowa Fundacji TVP z pełnym przekonaniem przyznaje, że jej nowa rola to zarówno ogromne wyzwanie, jak i spełnienie marzeń o niesieniu pomocy innym. Katarzyna Dowbor cieszy się, że znów może pomagać ludziom w różnych kryzysach i w pewnym sensie jest to kontynuacja jej misji z programu „Nasz nowy dom”. Na razie Fundacja TVP wspiera osoby, które ucierpiały podczas niedawnej powodzi, ale pod jej skrzydła mogą też trafić inni potrzebujący.
Gwiazdy
Piotr Zelt: Od dawna weryfikuję swoje nawyki. Gonię też wszystkich z mojego otoczenia, żeby oszczędzali wodę i porządnie segregowali śmieci
Aktor zauważa, że w dzisiejszych czasach ekologiczny styl życia powinien być nie tylko modą, ale wręcz koniecznością. Zwraca bowiem uwagę na przyspieszającą degradację naszego środowiska i konieczność weryfikacji własnych przyzwyczajeń. Dobitnie tłumaczy to również swoim bliskim i mobilizuje ich do odpowiedzialnego postępowania. Zdaniem Piotra Zelta kluczowe jest przede wszystkim oszczędzanie wody, bo za jakiś czas może jej zabraknąć w naszych kranach, a także segregowanie śmieci i ograniczenie zakupów nowych ubrań oraz urządzeń elektronicznych.
Handel
Polski rynek odzieży sportowej i outdoorowej notuje stabilne wzrosty. Kupujący szukają technologicznych nowinek
Niemal połowa Polaków kupujących artykuły sportowe ćwiczy kilka razy w tygodniu, a 13 proc. robi to codziennie. Większa aktywność powoduje, że rośnie krajowy rynek artykułów sportowych. W latach 2023–2028 ma to być średnio 6 proc. rocznie – wynika z danych PMR. Polscy konsumenci w coraz większym stopniu zwracają uwagę na technologiczne aspekty i rozwiązania w produktach outdoorowych. Producenci tacy jak Columbia Sportswear inwestują więc coraz więcej w patenty i innowacje. W centrum handlowym Westfield Mokotów w Warszawie został właśnie otwarty drugi w Polsce monobrandowy sklep tej marki.