Mówi: | Alicja Węgorzewska, śpiewaczka operowa, dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej Jakub Wnuk, kierownik muzyczny, Warszawska Opera Kameralna Elżbieta Wróblewska, śpiewaczka operowa Łukasz Klimczak, śpiewak operowy |
Alicja Węgorzewska: W Warszawskiej Operze Kameralnej szukamy zawsze swojej niszy repertuarowej. Pierwszą premierą tego sezonu będą dwie jednoaktówki Donizettiego
Dwie jednoaktowe opery G. Donizettiego: „Nocny dzwoneczek” („Il campanello di notte”) oraz ,,Tłusty czwartek’’ („Il giovedi grasso”) w reżyserii Grzegorza Chrapkiewicza to pierwsza premiera sezonu 2021/2022 w Warszawskiej Operze Kameralnej, która świętuje swoje 60-lecie. Alicja Węgorzewska ma nadzieję, że technika wokalna w stylu włoskiego bel canto zachwyci najbardziej wytrawnych słuchaczy. Jej istotą jest bowiem położenie nacisku na piękno głosu i wirtuozerię wokalną. W połączeniu z dwiema barwnymi opowieściami, doskonałą grą aktorską i solidną porcją ruchu na scenie powinna zagwarantować widzom niezapomniane wrażenia estetyczne.
– Szukamy zawsze swojej niszy repertuarowej. Tak było z wystawieniem „Armidy” Jeana-Baptiste’a Lully’ego, za moment kolejna premiera „Kastora i Polluksa” Rameau i taką samą pozycją są dwie jednoaktówki Donizettiego. Ale szukałam również czegoś, co wywoła uśmiech na twarzy widza. Te dwie jednoaktówki to opery buffa, króciutkie, zwarte, z piękną belcantową linią Donizettiego, a jednocześnie z polskimi dialogami. Tłumaczenia były zrobione specjalnie dla nas. Przez ten zabieg, który wprowadziliśmy już przy „Weselu Figara” czy „Czarodziejskim flecie”, poprzez polski tekst chcemy dotrzeć do naszego widza – mówi agencji Newseria Lifestyle Alicja Węgorzewska, śpiewaczka operowa, dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej.
Twórczość Gaetano Donizettiego jest typowym przykładem muzyki utrzymanej w stylu bel canto, który przeżywał swój rozkwit we Włoszech w pierwszej połowie XIX wieku.
– Ten styl bel canto, jak sama nazwa wskazuje, cechuje się przede wszystkim wyeksponowaniem walorów śpiewaczych, czyli walorów solistów, w związku z tym mamy tu do czynienia z pięknymi, śpiewnymi melodiami, jak i z bardzo wyszukanymi, koloraturowymi figurami, pokazującymi zwinność i sprawność tych głosów. W warstwie orkiestrowej typowe dla belcanta są ostinatowe figury rytmiczne, zwłaszcza w smyczkach, ale nie tylko, jak i charakterystyczne zwroty kadencyjne. Jeżeli chodzi o samą twórczość Gaetano Donizettiego, to jest ona na wskroś teatralna. Przez tę muzykę przemawia teatr operowy, de facto w każdym takcie, i wszystko, co dzieje się na scenie, jest słyszalne również w dźwiękach, po prostu akcja sceniczna jest oddana muzycznie – mówi Jakub Wnuk, kierownik muzyczny, Warszawska Opera Kameralna.
Alicja Węgorzewska podkreśla, że na te dwie jednoaktówki Donizettiego: „Tłusty czwartek” i „Nocny dzwoneczek” zdecydowali się nieprzypadkowo. Druga z nich to bowiem historia z podtekstem w tle.
– „Nocny dzwoneczek” ma piękne oparcie w historii. W 1836 roku, kiedy Donizetti wyjechał do Rzymu, to nagle okazało się, że zmarła jego mama, a następnie jego żona powiła córeczkę, która również zmarła. Był w rozpaczy, właściwie nie widział dalszego sensu życia. Co gorsza, kiedy powrócił do Neapolu, okazało się, że teatry są zamknięte, nikt nie kwapi się ich otworzyć a wszędzie panuje wszechobecna epidemia cholery. Brzmi znajomo? Wtedy artyści zwrócili się do Donizettiego, aby podniósł ich na duchu, gdyż bieda, brak grania, zamknięte teatry, szukali innych bodźców. I wtedy Donizetti na przekór tej tragicznej historii, tego tła stworzył taką śmiesznostkę jak „Nocny dzwoneczek” – mówi dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej.
Jakub Wnuk zauważa, że pisanie oper komicznych stanowiło dla Donizettiego swoiste antidotum przeciwko przeciwnościom losu.
– Sama twórczość Donizettiego jest paradoksalnie odwrotna do jego osobowości, ponieważ spośród licznych oper, które on komponował, przeważają opery buffa, czyli komedie można powiedzieć. Jednak sama postać Gaetano Donizettiego była postacią tragiczną. Był on osobą rzeczywiście ogromnie doświadczoną przez los. Zresztą skończył w zakładzie dla obłąkanych – mówi Jakub Wnuk.
„Nocny dzwoneczek” rozpoczyna się od wesela neapolitańskiego aptekarza Don Annibale Pistacchio z Serafiną. Były ukochany kobiety, Enrico, nie zamierza dopuścić do nocy poślubnej i szykuje szereg intryg. Niekończąca się seria zabawnych zdarzeń sprawia, że państwo Pistacchio nie są w stanie skonsumować małżeństwa, nastaje ranek i Don Annibale musi wyjeżdżać. Z kolei ,,Tłusty czwartek’’ rozgrywa się w czasie karnawału. Bohaterowie knują intrygę, która ma na celu połączyć dwójkę ukochanych. Jednak jak to często bywa, oszukiwany sam będzie oszukany. Cała historia kończy się jednak szczęśliwie. Wśród artystów, którzy pojawią się na scenie, zobaczyć będzie można m.in.: Elżbietę Wróblewską i Łukasza Klimczaka.
– W spektaklu „Il giovedì grasso”, „Tłusty czwartek”, jestem Camillą, żoną Sigismonda, który obmyśla całą intrygę i mój problem polega na tym, że Sigismondo jest bardzo zazdrosny, chorobliwie wręcz, nie będę zdradzać więcej. W drugiej części, „Il campanello di notte”, czyli w „Nocnym dzwoneczku”, jestem teściową. Jest to bardzo charakterystyczna, komiczna postać i właściwie dobrze się w niej czuję. I chyba bardziej lubię tę postać, ponieważ wydobywam z niej coraz to nowe pokłady charakterystycznej gry aktorskiej, na co dotychczas nie miałam aż takiej szansy – mówi Elżbieta Wróblewska, śpiewaczka operowa.
– Wcielam się w dwie różne postaci. W „Tłustym czwartku” gram rolę Sigismondo, który jest straszliwie, chorobliwie zazdrosnym facetem, a w „Nocnym dzwoneczku” namiętnego kochanka Enrico, który próbuje odzyskać Serafinę, czyli swoją byłą kochankę, która tego dnia wychodzi za mąż. Postać Enrico jest dużo bardziej charyzmatyczna, jest pełna pasji i namiętności i też staram się fizycznie inaczej pokazać obie postaci. Z kolei postać Sigismondo jest dużo lżejsza, bardziej komiczna bym powiedział, ale również posiadająca absolutnie setki, tysiące słów do wypowiedzenia po włosku i to jest bardzo, bardzo trudne wyzwanie artystyczne – mówi Łukasz Klimczak, śpiewak operowy.
Łukasz Klimczak podkreśla, że zagranie dwóch oper Donizettiego wymaga nie tylko doskonałości wokalnej, ale również dużej sprawności fizycznej.
– Jest to ciągłe bieganie po scenie, jest to komedia, więc trzeba być szybkim, szybko reagować na kolegów ze sceny, szybko zmieniać kostiumy. Cały czas też trzeba być skupionym, żeby myśleć o swoim kolejnym zdaniu, o kolejnej scenie. Przez wgląd na to, że te dwie opery są tak wymagające, śpiewając je pod rząd, jedna po drugiej, zacząłem biegać dwa tygodnie temu, żeby polepszyć swoją kondycję, żeby nie być takim upoconym w trakcie prób i spektakli. I muszę przyznać, że po tych dwóch–trzech tygodniach biegania jest trochę lepiej i polecam to każdemu śpiewakowi – mówi.
W tym sezonie Warszawska Opera Kameralna planuje jeszcze jedną wielką produkcję. Będzie to „Kastor i Polluks” Jeana-Philippe’a Rameau z realizatorami, którzy pracowali nad „Armidą”. Ten projekt odniósł wielki sukces. Był wielokrotnie prezentowany na kanale TVP Kultura, a także otrzymał nagrodę Giuseppe Di Stefano w Taorminie.
– De facto ta premiera powinna się odbyć w marcu zeszłego roku, w czasie trwania X Festiwalu Oper Barokowych, ale cóż, 10 dni wcześniej wybuchła pandemia i musieliśmy zdjąć tytuł, zanim zabrzmiała ta premiera. Więc wielki powrót, wielcy realizatorzy, wspaniałe kostiumy, oparte na kartach XIV-wiecznego włoskiego tarota, gwiazdozbiory, kosmos i wspaniałe konstelacje gwiazd, w tym „Kastor i Polluks” w takiej scenografii – mówi Alicja Węgorzewska.
Premiera „Kastora i Polluksa” odbędzie się 26 listopada.
Czytaj także
- 2024-12-13: W Europie segment elektrycznych małych aut miejskich zapóźniony o trzy–cztery lata. Hyundai chce to zmienić
- 2024-12-13: Alicja Węgorzewska: Nie wierzę w zabobony jak piątek trzynastego czy czarny kot. To my panujemy nad własnym losem
- 2024-12-24: Alicja Węgorzewska: Święta Bożego Narodzenia nie są o Mikołajku, prezentach czy światełkach. W tym czasie trzeba wracać myślami do Betlejem
- 2024-12-11: Miuosh: Trwa wielkie odliczanie do trasy koncertowej „Pieśni Współczesne. Tom II”. Biletów praktycznie już nie ma, więc dodajemy kolejne terminy
- 2024-10-25: Alicja Węgorzewska: Opera Juliusz Cezar mimo historycznie odległego tła przedstawia te same namiętności, zazdrości i intrygi jak w obecnych czasach. I to jest jej największą siłą
- 2024-11-15: Alicja Węgorzewska: W Warszawskiej Operze Kameralnej sięgamy po rzadkie i trudne dzieła sprzed wieków. Chcemy zaprezentować widzom najwyższy kunszt
- 2024-10-14: Margaret: 15 listopada wydaję kontynuację albumu „Siniaki i cekiny”. Zamykam to wszystko klamrą i czuję, że to otworzy mi drzwi na nowe
- 2024-07-22: Polskie wybrzeże przyciąga coraz więcej turystów z zagranicy. Apartamenty nad morzem wracają do łask inwestorów
- 2024-03-06: Enej: Współczesne kobiety muszą się mierzyć z nierównością w płacach i dostępie do stanowisk. Często stają przed trudnymi wyborami
- 2024-04-04: Enej: Poprzez płytę „Vesna” chcieliśmy dać fanom pewien powiew świeżości. Pierwszy raz stworzyliśmy duet z ukraińskim raperem
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Muzyka
Wiktor Dyduła: Znam osoby w branży muzycznej wypalone z powodu nadmiaru pracy. To, co kiedyś sprawiało im przyjemność, teraz jest zawodowym obowiązkiem
Artysta promuje obecnie swój najnowszy singiel zatytułowany „Szybkie tempo” i właśnie z taką prędkością od trzech lat podbija polski rynek muzyczny. Piosenkarz zdaje sobie jednak sprawę z tego, jakie wyzwania narzuca życie w ciągłym biegu, dlatego on sam, mimo że prężnie rozwija swoją karierę i czerpie ogromną radość ze śpiewania, od czasu do czasu zatrzymuje się i patrzy na to, co robi z innej perspektywy, by złapać tak potrzebny dystans. Wiktor Dyduła przyznaje bowiem, że w branży muzycznej nie brakuje osób, które skarżą się na zbyt duże obciążenie psychiczne i wypalenie zawodowe.