Newsy

82 proc. odpadów produkowanych jest w gospodarstwach domowych. Zasad segregacji powinny uczyć się już dzieci

2017-03-03  |  06:30
Mówi:Andrzej Kruszewicz
Funkcja:dyrektor warszawskiego ZOO, ekspert akcji „Kubusiowi Przyjaciele Natury”
  • MP4
  • Do 2020 roku do recyklingu musi trafiać 50 proc. odpadów. Jak wynika z danych GUS, w 2015 roku było to nieco ponad 26 proc. (2 867 tys. ton) zebranych odpadów komunalnych. Pierwszym krokiem do zmniejszenia ilości śmieci na wysypiskach jest ich odpowiednia segregacja, także w domach. To o tyle istotne, że gospodarstwa domowe odpowiadają za 82 proc. (8 889 tys. ton) odpadów. Dlatego zasad segregacji warto uczyć już najmłodszych.

    W 2015 roku w Polsce zebrano w sumie 10 863,5 tys. ton odpadów komunalnych, co stanowi wzrost o 5,2 proc. w stosunku do 2014 roku. Na jednego mieszkańca naszego kraju przypadało ich średnio 283 kg. Zebrane odpady w zdecydowanej większości trafiają na wysypiska śmieci.

    Wyrzucamy wiele odpadów, które można jeszcze wykorzystać – choćby szkło, aluminium, plastik. Tak naprawdę tych produktów jest niezliczona ilość. Dobre gospodarowanie odpadami sprawia, że 80 proc. z nich można ponownie przetworzyć – mówi agencji informacyjnej Newseria Lifestyle Andrzej Kruszewicz, dyrektor warszawskiego ZOO, ekspert akcji „Kubusiowi Przyjaciele Natury”.

    W ten sposób można odzyskać surowce potrzebne do wytworzenia nowych produktów, jednocześnie przyczyniając się do ochrony środowiska naturalnego, a także do zmniejszenia zużycia wody i energii. Dorośli często mają problem ze zmianą przyzwyczajeń i trudno im wypracować nawyk segregowania odpadów, dlatego dzieci powinny się uczyć tego od wczesnego dzieciństwa.

    – Dorosłego można przekonać argumentem finansowym – będzie taniej, jak będziesz segregował, a drożej, jeżeli nie. Jeżeli się od razu młodego człowieka kształtuje, tłumaczy, dlaczego i jak należy to robić, to tak będzie robił, bo uzna to za naturalne. Po pewnym czasie będzie miał to we krwi. To jest klucz. To jest bardzo mądre podejście do tematu, dlatego że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci – mówi Andrzej Kruszewicz.

    W tym celu realizowany jest projekt „Kubusiowi Przyjaciele Natury”. Chodzi o to, żeby już przedszkolakom wpoić szacunek do natury i różne zachowania proekologiczne, m. in. tłumacząc im, na czym polega idea recyklingu, jakie znaczenie ma segregowanie odpadów i troska o środowisko naturalne. Do IX edycji programu zgłosiło się 7,5 tys. przedszkoli, czyli ponad połowa z ok. 13 tys. placówek w naszym kraju. Oznacza to, że ok. 600 tys. dzieci uczestniczy w tematycznych zajęciach lekcyjnych.

    – To jest odpowiedni moment, żeby zacząć z dziećmi rozmawiać. One już zaczynają rozumieć, rozmawiać, zadawać pytania. Jeżeli im się to wytłumaczy, będą robiły to same z siebie, a poza tym będą zadawały pytania, dlaczego nie, a dlaczego u nas w domu tego nie ma. Trzeba przeszkolić dzieci, które potem będą pilnować dorosłych – tłumaczy Andrzej Kruszewicz.

    Eksperci tłumaczą, że jedna szklana butelka odzyskana i ponownie wprowadzona do obiegu pozwala na oszczędność energii potrzebnej do świecenia 100 W żarówki przez 4 godziny. Zużyte świetlówki można prawie w całości (80–90 proc.) wykorzystać powtórnie do wyprodukowania nowych produktów, a z 700 aluminiowych puszek może powstać nowy rower.

    Dlatego też zasady segregowania śmieci po prostu opłaca się znać. Projekt „Kubusiowi Przyjaciele Natury” realizowany jest na szeroką skalę. Zaangażowali się w niego eksperci, a do tej pory w akcji wzięły udział ponad 3 miliony dzieci.

    Mam nadzieję, że to nowe pokolenie będzie podchodziło do kwestii odpadów mądrzej, lepiej, racjonalniej, a na pewno niczego nie wyrzucą w krzaki – mówi Andrzej Kruszewicz.

    Zdaniem ekspertów świadomość Polaków w zakresie umiejętnego gospodarowania odpadami wciąż jest niewystarczająca. W efekcie góry śmieci rosną, a przyroda nie potrafi sobie sama poradzić z ich szybkim usunięciem. Część odpadów trafia też na nielegalne wysypiska, które są bardzo niebezpieczne dla środowiska. Nie mają odpowiednich zabezpieczeń, przez co szkodliwe substancje trafiają do gleby i wód gruntowych.

    W śmieciach wyrzucanych do lasu są baterie, chemikalia, resztki różnych substancji, farb. To wsiąka w glebę, skaża wody gruntowe i wraca do ludzi, którzy te ścieki wyrzucają. Takie odpady muszą trafić na odpowiednie wysypisko, odpowiednio przygotowane, czyli zabezpieczone przed skażeniem gleby i wód gruntowych, wtedy można nad tym zapanować. Nawet jeżeli nie umiemy tych śmieci zagospodarować teraz, to następne pokolenia będą sobie z tym radziły – mówi Andrzej Kruszewicz. – Na razie odzyskujmy to, co już potrafimy odzyskać, czyli przynajmniej szkło, metal, makulaturę, część plastiku.

    Państwa członkowskie są zobowiązane do 2020 roku zwiększyć poziom recyklingu do 50 proc. W promowanym modelu gospodarki cyrkularnej wymagane poziomy będą jednak rosły.

    – Najważniejsze, żeby nie wyrzucać baterii, żarówek, świetlówek, bo to jest punktowe skażenie niklem, kadmem, to się potem przekłada na owady, na rośliny, zjadają to zwierzęta. To klęska. Jeżeli wyrzucamy szkło w krzaki, do lasu, to będą się kaleczyły nim zwierzęta. Jeżeli będą tam sznurki, będą się w nie zaplątywały ptaki. Często widzimy u bocianów sznurki przyniesione do gniazd i potem pisklęta mają martwice nóg i nie mogą odlecieć z gniazd –tłumaczy Andrzej Kruszewicz.

    Aby prawidłowo segregować śmieci, trzeba zwracać uwagę na opisy i kolory pojemników. Najczęściej do niebieskich wrzucamy papier, do zielonych – szkło kolorowe, do białych – szkło bezbarwne, a do żółtych – plastik. Zgodnie z rozporządzeniem ministra środowiska, które wchodzi w życie 1 lipca 2017 roku, zarówno odpady plastikowe, jak i metalowe oraz wielowarstwowe trafiać będą do pojemników koloru żółtego. Od tego dnia pojawiać się też zaczną pojemniki brązowe, do których trafiać powinny odpady ulegające biodegradacji, ze szczególnym uwzględnieniem bioodpadów.

    Czytaj także

    Kalendarium

    Więcej ważnych informacji

    Jedynka Newserii

    Jedynka Newserii

    Muzyka

    Wiktor Dyduła: Znam osoby w branży muzycznej wypalone z powodu nadmiaru pracy. To, co kiedyś sprawiało im przyjemność, teraz jest zawodowym obowiązkiem

    Artysta promuje obecnie swój najnowszy singiel zatytułowany „Szybkie tempo” i właśnie z taką prędkością od trzech lat podbija polski rynek muzyczny. Piosenkarz zdaje sobie jednak sprawę z tego, jakie wyzwania narzuca życie w ciągłym biegu, dlatego on sam, mimo że prężnie rozwija swoją karierę i czerpie ogromną radość ze śpiewania, od czasu do czasu zatrzymuje się i patrzy na to, co robi z innej perspektywy, by złapać tak potrzebny dystans. Wiktor Dyduła przyznaje bowiem, że w branży muzycznej nie brakuje osób, które skarżą się na zbyt duże obciążenie psychiczne i wypalenie zawodowe.