Newsy

Monika Richardson: Zdecydowałam się sprzedać samochód i nie kupować nowego. Naprawa po ostatniej drobnej stłuczce kosztowała ponad 60 tys. zł

2024-04-10  |  06:16

Była prezenterka mieszka w Warszawie, więc na każdym kroku i o każdej porze może swobodnie korzystać z różnych środków transportu. Własny samochód co prawda daje jej większy komfort i wygodę, ale raty kredytu, koszty ubezpieczenia, eksploatacji i napraw to spory wydatek. Dlatego z troską nie tylko o własny portfel, ale także o środowisko Monika Richardson postanowiła sprzedać swoje auto.

Richardson wzięła niedawno udział w evencie pod hasłem „Moda na recykling” zorganizowanym z okazji Światowego Dnia Recyklingu. Europejska Platforma Recyklingu od lat podejmuje działania edukacyjne, mające na celu podnoszenie świadomości ekologicznej społeczeństwa. Była gwiazda TVP zapewnia, że sama również dba o środowisko i podejmuje wiele działań proekologicznych. Teraz zdecydowała się na dość odważny krok.

– Pozbywam się samochodu. To jest bardzo poważna decyzja, podjęłam ją niedawno. Do czerwca nie mogę tego zrobić, bo mam leasing, jakieś tam zobowiązania, ale mam nadzieję, że w połowie roku będę już wolna od samochodu – mówi agencji Newseria Lifestyle Monika Richardson.

Impulsem do podjęcia tej decyzji był pewien incydent, który uzmysłowił jej, że utrzymanie samochodu i ewentualne naprawy wiążą się z bardzo dużymi kosztami.

– Okazało się, że drobna stłuczka, którą miałam ostatnio, wygenerowała naprawę, która trwa już trzeci miesiąc i będzie kosztować ponad 60 tys. zł. Oczywiście nie pokrywam tego z własnej kieszeni, bo jest ubezpieczenie. Ale sobie pomyślałam, że jeżeli ja mam samochód, którym wjechanie z prędkości zero w słupek generuje naprawę na ponad 60 tys. zł, to coś jest chyba nie tak w moim życiu. Poza tym raty ubezpieczeń też nie są niskie, szczególnie jak ktoś ma luksusowy samochód, a ja mam bardzo luksusowy samochód, zupełnie nie wiem po co – mówi.

Była prezenterka TVP podkreśla, że rzadko jeździ samochodem po Warszawie. Lubi natomiast korzystać z komunikacji miejskiej, a kiedy jest dobra pogoda, to stawia wyłącznie na ekologiczne środki transportu.

– Teraz jest wiosna, więc hulajnogi, rower. Poza tym świetnie działa metro warszawskie, są autobusy, tramwaje. W Warszawie de facto nie mam żadnej potrzeby poruszania się samochodem. Oczywiście wiadomo, że jest wygodnie, bo mam psa, on ma kocyk na tylnym siedzeniu, czy nawet kiedy pada deszczyk, to wskakuję do samochodu i jadę moje półtora kilometra do pracy, ale nie muszę tego robić, bo to są trzy przystanki tramwajem. Nawet jak jeżdżę na spotkania autorskie, to zwykle są to, jak mawiał jeden z moich mężów, miasta z tramwajami i dworcem kolejowym, więc spokojnie można tam pojechać pociągiem, nie ma problemu – dodaje.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Moda

Handel

Spada udział chowu klatkowego w hodowli drobiu. Wciąż jednak 67 proc. kur trzymanych jest w klatkach

Zmiany nie są błyskawiczne, jednak spadkowy trend udziału chowu klatkowego kur jest wyraźnie widoczny – wynika z siódmej edycji raportu Stowarzyszenia „Otwarte Klatki”. Według najnowszego raportu już prawie 1/3 kur w naszym kraju utrzymywana jest w systemach innych niż chów klatkowy. Dziesięć lat temu było to zaledwie 13 proc. Obecnie już ponad 170 firm zadeklarowało wycofania jaj z chowu klatkowego. Prawie połowa już teraz wywiązała się z tej obietnicy.

Zdrowie

Julia Kamińska: Nie boję się krwi, ale raz podczas takiej procedury zdarzyło mi się zemdleć

Aktorka nie boi się strzykawek ani zastrzyków. Wizyta w punkcie pobrań krwi czy w laboratorium również nie jest dla niej traumatycznym przeżyciem. Julia Kamińska zaznacza natomiast, że choć samo pobranie krwi powoduje u niej jedynie niewielki dyskomfort, to raz podczas takiej procedury zemdlała.