Newsy

Jan Błachowicz: Podczas wyprawy do Azji czasami byliśmy głodni. Próbowaliśmy jajka z płodem rozwiniętym w środku

2024-10-02  |  06:26
Mówi:Jan Błachowicz zawodnik MMA, uczestnik „Azja Express”
Józef Gąsienica-Gładczan, uczestnik „Azja Express”

Uczestnicy „Azja Express” przyznają, że jeśli chodzi o kulinarną stronę wyprawy, to mają różne doznania i spostrzeżenia. Jedne smaki przypadły im do gustu, inne – w ogóle, a czasami nawet nie było kiedy się zatrzymać i zjeść coś konkretnego. Jan Błachowicz docenia, że mieszkańcy tamtych terenów dzielili się z nimi jedzeniem i częstowali ich, czym tylko mogli, bo za jednego dolara, podobnie jak w Polsce, można tam kupić jedynie drożdżówkę.

– Było różnie. Było pysznie, było mniej pysznie, było głodno. Mieliśmy okazję poznać różne smaki – mówi agencji Newseria Lifestyle Jan Błachowicz, zawodnik MMA.

– Na pewno było ciekawie. Zawsze jak jestem w jakimś obcym kraju, to jestem ciekawy ich afrodyzjaków i teraz byłem ciekawy baluta, czyli jajka z płodem rozwiniętym w środku. No i jedliśmy tam różne przysmaki ichniejsze, które wcale dla nas nie wydają się smaczne, ale fajnie jest spróbować.  W trakcie zadań byliśmy gotowi do zjedzenia wszystkiego, naprawdę – mówi Józef Gąsienica-Gładczan.

Uczestnicy „Azja Express” nie mogli się jednak skupić tylko na degustacji regionalnych przysmaków. Jak bowiem zaznaczają, podczas codziennego pędu często nie mieli czasu na to, by usiąść i spokojnie zjeść.

– Tempo tego wyścigu było tak szalone, że nawet jak człowiek był głodny, to nie miał czasu myśleć o tym, że jest głodny i myślał tylko o tym, żeby dolecieć do celu – wspomina Jan Błachowicz.

– Tak naprawdę często było też tak, że ludzie widzieli nas i nawet nie prosiliśmy ich o jedzenie, a oni sami nam proponowali, gotowali czy kupowali, bo widzieli, że jesteśmy w biegu, że jesteśmy bez pieniędzy, więc nam pomagali – dodaje Józef Gąsienica-Gładczan.

Bez takiej pomocy za dolara dziennie ciężko byłoby przeżyć i jeszcze zmierzyć się z tak wyczerpującymi fizycznie zadaniami.

– Dolar to tak naprawdę jak cena bułki w Polsce, można by powiedzieć – wskazuje Józef Gąsienica-Gładczan.

– Z pomocą ludzi da się przeżyć. Zresztą my nawet nie wydaliśmy tych pieniędzy, tam chyba ze dwa razy ich użyliśmy podczas programu – mówi Jan Błachowicz.

Uczestnicy „Azja Express” zauważają, że ceny żywności na Filipinach można porównać do cen w Polsce.

– Ceny porównywalne jak w Polsce, czyli za tego dolara to można było sobie drożdżówkę kupić, bo raz kupowaliśmy. A poza tym, jak byliśmy głodni, to trzeba było po prostu prosić o jedzenie. I to było najtrudniejsze w tym programie, wyzbyć się godności i poprosić kogoś o pomoc, o spanie, o jedzenie czy o podwózkę. Więc jak zrozumieliśmy reguły i zasady gry, że tę godność rano chowamy do plecaka, no to nam było lepiej – mówi Józef Gąsienica-Gładczan.

Jak podkreślają, po tym programie zupełnie inaczej patrzą na świat i na relacje międzyludzkie.

– To była inspirująca wyprawa, ciekawe doświadczenie, ja przynajmniej patrzę inaczej na życie, na ludzi. Dostrzegło się zwykłą, bezinteresowną dobroć w tych ludziach, więc to jest fajne. Też było trochę smutno i przykro, jak się widziało, w jakiej ludzie biedzie żyją. I tak naprawdę wiem, że do przeżycia naprawdę wiele nie jest potrzebne, plecak, cztery pary gaci i tyle. Poza tym teraz już na pewno podwieziemy każdego autostopowicza  – podsumowuje Jan Błachowicz.

Program „Azja Express” można oglądać w soboty o godz. 19.30 na antenie TVN-u.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Nowe technologie

Gwiazdy

Tomasz Tylicki: Moje psy raz mieszkają u mnie, raz u moich rodziców. Tak sobie po prostu wędrują i jest im dobrze

Prezenter podkreśla, że szczególne miejsce w jego sercu zajmują dwa pupile: Lola i Kiko, ale teraz więcej czasu psiaki spędzają u jego rodziców, bo liczne obowiązki rodzinne i zawodowe nie pozwalają mu na to, by poświęcił im tyle uwagi, ile potrzebują. Tomasz Tylicki zapewnia jednak, że gdy synek trochę podrośnie, a on zrealizuje pewien życiowy plan, to w przyszłości znajdzie sposób na to, aby czworonogi były z nimi na stałe.

Handel

Lekarze apelują o uregulowanie rynku saszetek z nikotyną. Na ich szkodliwe działanie narażona jest głównie młodzież

Saszetki z nikotyną są dostępne na rynku od kilku lat, ale nadal nie ma żadnych unijnych ani krajowych regulacji dotyczących ich oznakowania, reklamy czy sprzedaży. To powoduje, że tzw. pouches są bardzo łatwo dostępne, bez większych problemów można je kupić nawet przez internet, co przekłada się na ich rosnącą popularność, także wśród dzieci i młodzieży. Eksperci apelują o pilne uregulowanie tego rynku.