Mówi: | Joanna Racewicz |
Funkcja: | dziennikarka |
Joanna Racewicz: Do przemocy domowej dochodzi nie tylko w obskurnych kamienicach, ale także w pięknych rezydencjach. Katami nierzadko są mężczyźni znani z pierwszych stron gazet
Dziennikarka zauważa, że sprawcy przemocy domowej potrafią doskonale się kamuflować. Natomiast pod płaszczykiem elegancji, uprzejmości i dobrych manier często kryją się kaci, którzy bez skrupułów wymierzają ciosy swoim partnerkom. Brylują na salonach, a w zaciszu swoich domów są okrutni i bezwzględni. Przygotowując się do wydania książki „Sypiając z prezesem”, Joanna Racewicz rozmawiała z wieloma pokrzywdzonymi kobietami żyjącymi w „złotych klatkach” i ma świadomość, że nie jest łatwo wyrwać się z tak toksycznej relacji, zwłaszcza jeśli nie można liczyć na zrozumienie nawet wśród bliskich osób. Przekonała się też, że jeśli nikt nie wyciągnie do nich pomocnej dłoni, to same raczej nie znajdą w sobie siły i odwagi, by coś zmienić.
– „Sypiając z prezesem” to zbiór opowieści kobiet, które wyrwały się z przemocowych związków. To jest mój i Kiary Ulli – autorki tego pomysłu, która zaprosiła mnie do tego projektu – głos sprzeciwu wobec tego wszystkiego, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami, nie w czynszowych kamienicach, nie gdzieś na obrzeżach miast, nie w najbiedniejszych, obskurnych dzielnicach, ale wręcz przeciwnie – w pięknych, eleganckich willach, w tzw. dobrych domach, w bogatym i wytwornym otoczeniu – mówi agencji Newseria Lifestyle Joanna Racewicz.
Dziennikarka zauważa, że sprawcami przemocy domowej są nie tylko mężczyźni z marginesu, ale również ci, którzy cieszą się nienaganną opinią i nikt nie podejrzewałby ich o takie bestialskie zachowanie. Jedni są prezesami dużych firm, inni noszą prawnicze togi, lekarskie kitle bądź oficerskie mundury. Ich nazwiska widnieją na liście najbogatszych Polaków i na pierwszych stronach gazet. Uprzejmi i szarmanccy dżentelmeni, którzy całują w rękę i kłaniają się nisko na bankietach, a po powrocie do domu zdejmują maski pozorów, zamieniają się w tyranów i rozpętują prawdziwe piekło.
– To są opowieści dziewczyn, które zmagały się z okrutnymi partnerami. Okrutnymi na bardzo wielu polach, poprzez przemoc fizyczną, ekonomiczną, seksualną, emocjonalną, po tę bierną przemoc, której wciąż nie umiemy rozpoznawać. Bo trzeba pamiętać, że przemoc to wszystko to, co przekracza nasze granice, na co gdzieś w nas w środku nie ma zgody, a być może często nie potrafimy po prostu powiedzieć „nie” – mówi.
Joanna Racewicz podkreśla, że rozmowy z pokrzywdzonymi kobietami wymagały od niej czegoś więcej niż tylko dziennikarskiego doświadczenia. W tym przypadku starała się więc po części być też psychologiem i terapeutą, który przełamie ich wewnętrzne blokady, okaże zrozumienie i skłoni do zwierzeń.
– To rzeczywiście niełatwe zadanie, bo można oczywiście zawsze powiedzieć, że trzeba być dziennikarką, chłodną, zdystansowaną, której zadaniem jest opisywanie rzeczywistości, a nie angażowanie się w nią i empatyczne współodczuwanie tego, co słyszy. Ale piekielnie trudno jest podzielić te dwie role. Szczególnie że wiele z moich bohaterek to moje dobre znajome, bo proszę mi wierzyć – przemoc naprawdę nie jest zjawiskiem marginalnym. Wystarczyło pojawić się na jakimś babskim spotkaniu i powiedzieć: słuchajcie, zbieram materiał, szukam bohaterek, jeśli ktoś zna. Proszę mi wierzyć, że kilka dziewczyn podnosiło ręce albo mówiło: ja znam kogoś, kto tego doświadcza – mówi.
Dziennikarka podkreśla, że wiele jej znajomych żyje w zamkniętym kręgu przemocy i okrucieństwa. Stać je na drogie zakupy i bajeczne podróże, zachwycają i emanują radością na zdjęciach umieszczanych na Instagramie, ale rzeczywistość jest zgoła inna. Cierpią, z zaciśniętymi ustami znoszą upokorzenia i kolejne ciosy, ale nie mają odwagi opowiedzieć o tym, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami luksusowych wilii.
– Bardzo bym chciała unikać słowa „ofiara”, bo ono niezwykle stygmatyzuje i sprawia, że zamykamy tę osobę w zaklętym kręgu niemożności. Nie wiem, czy to kwestia językowa, ale może lepiej brzmi: „osoba, która doświadcza przemocy” – wyjaśnia.
Joanna Racewicz z całego serca wspiera te kobiety, którym udało się wyrwać z sideł swoich katów i rozpocząć nowe życie. Motywuje więc i zachęca kolejne do tego, by spróbowały odmienić swój los, ale też ma świadomość, jak ważna jest obecność osób trzecich, które nie pozostaną obojętne na ich cierpienie.
– Nasze bohaterki potrafiły jakimś cudem wyrwać się z tego zaklętego kręgu, z tej złotej klatki, ale stało się to tylko dlatego, że przyszedł taki punkt graniczny, przeżycie, zjawisko, moment, w którym zrozumiały, że już ani kroku dalej, a poza tym miały się też kogo schwytać. Dlatego że ogromnie trudno jest wyzwolić się z tego zaklętego kręgu samodzielnie. Mówi się, że tonący brzytwy się chwyta, ale one nawet tej brzytwy obok siebie nie miały. Jeśli zjawi się ktoś, kto powie: słuchaj, jesteś w piekle, jesteś w matni, jeśli chcesz, ja ci pomogę, nie zrobię tego za ciebie, musisz to zrobić sama, ale zobacz – jestem i mogę ci służyć. Wtedy jest szansa, że te dziewczyny złapią się tej wyciągniętej na pomoc dłoni – mówi dziennikarka.
W książce „Sypiając z prezesem” nie brak wstrząsających wyznań i dramatycznych scen jak ze scenariusza okrutnego filmu.
– Jest taka scena, w której jedna z bohaterek leży w kałuży krwi skopana do nieprzytomności przez męża, jej dziewięcioletni synek stoi na schodach z dwuletnią siostrzyczką w ramionach i dzwoni po policję. Po chwili przyjeżdża policja, ale właściwie jest bezsilna, bo pani niestety nie chce złożyć zeznań, a nie chce ich złożyć dlatego, że chwilę wcześniej jej własny ojciec, który został zwabiony do jej domu niebieskimi światłami koguta na podjeździe, przyszedł i zapytał: coś ty Dorota zrobiła Darkowi, że tak cię skopał? To są takie momenty, w których człowiek zdaje sobie sprawę, że jest nieprawdopodobnie, bezbrzeżnie, nieskończenie samotny – mówi Joanna Racewicz.
Dziennikarka ma też świadomość tego, że znajdą się osoby, które po lekturze książki bądź patrząc na wszystko z boku, zbagatelizują problem. Jej jednak chodzi o to, by ta publikacja rozbiła mur bezsilności, obojętności, lekceważenia i pogardy.
– Chciałam uniknąć łatwych ocen, łatwego wartościowania i takich komentarzy czy argumentów: ja na jej miejscu dawno bym już wyszła, nigdy w życiu bym nie pozwoliła na takie traktowanie siebie, dawno bym spakowała walizkę i dzieci i wyjechała gdziekolwiek. Tylko że ktoś, kto tak mówi, nigdy nie był w tej sytuacji, nie sądźcie, żebyście nie byli sądzeni, to po pierwsze, bo to jest czasem syndrom sztokholmski, to jest czasem bezsilność i depresja, która sprawia, że człowiek nie jest w stanie nie tylko powiedzieć „nie”, ale też niczego zrobić. Więc ogromnie potrzebna jest pomoc dla takich kobiet – dodaje.
Czytaj także
- 2024-11-20: Katarzyna Ankudowicz: Jestem z przemocowego domu. Dużo kosztowało mnie, żeby wyjść z tego i zacząć funkcjonować bez piętna bycia totalnie gorszą
- 2024-09-11: Dobrostan psychiczny młodych się pogarsza. Krytycznie oceniają swoje relacje szkolne
- 2024-08-28: Listopadowe wybory w USA mogą się przełożyć na dalszy przebieg wojny w Ukrainie. Możliwy też wpływ na kampanię prezydencką w Polsce
- 2024-08-14: Ostatni moment na przyjęcie standardów ochrony małoletnich w placówkach pracujących z dziećmi. Przepisy mają pomóc walczyć ze zjawiskiem przemocy wobec najmłodszych
- 2024-08-19: Co czwarta kobieta poniżej 20. roku życia doświadczyła przemocy ze strony partnera. Problem dotyczy nie tylko krajów o niskich dochodach i dużych nierównościach
- 2024-07-29: Młodym singlom coraz bardziej podoba się życie w pojedynkę. Znacząca zmiana w ciągu dekady
- 2024-07-12: Dorośli nie umieją rozmawiać o dojrzewaniu ze swoimi dziećmi. Młodzi czerpią wiedzę głównie z internetu
- 2024-07-15: Aleksandra Popławska: Nadopiekuńczość i trzymanie dziecka pod parasolem ochronnym to przemoc psychiczna. Taka toksyczna relacja jak w spektaklu „Czułe słówka” to dobry temat dla psychologa
- 2024-06-03: Filip Chajzer: Ciągły hejt i to, że non stop musiałem z kimś walczyć, przestało mi się spinać ze sobą. Moje 40. urodziny to jest rozpoczęcie gry już na moich zasadach
- 2024-06-18: Filip Chajzer: Bardzo długo nie widziałem sensu życia. Napisałem biografię dla ludzi, którzy tak jak ja przeszli przez depresję
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Nowe technologie
Artur Barciś: Od sztucznej inteligencji dowiedziałem się, że zmarłem na scenie. Dla niej jestem kompletnie nikim
Aktor nie ma wątpliwości, że sztuczna inteligencja będzie miała wpływ na zawody artystyczne, w tym aktorstwo, dubbing i lektorstwo. Zaznacza też, że może wprowadzać ludzi w błąd, bo na przykład kiedyś na jego temat wygenerowała nieprawdziwe informacje. Dlatego też podkreśla potrzebę stworzenia ram prawnych, aby chronić ludzi przed nieautoryzowanym używaniem ich wizerunku i tożsamości.
Gwiazdy
Tomasz Tylicki: Moje psy raz mieszkają u mnie, raz u moich rodziców. Tak sobie po prostu wędrują i jest im dobrze
Prezenter podkreśla, że szczególne miejsce w jego sercu zajmują dwa pupile: Lola i Kiko, ale teraz więcej czasu psiaki spędzają u jego rodziców, bo liczne obowiązki rodzinne i zawodowe nie pozwalają mu na to, by poświęcił im tyle uwagi, ile potrzebują. Tomasz Tylicki zapewnia jednak, że gdy synek trochę podrośnie, a on zrealizuje pewien życiowy plan, to w przyszłości znajdzie sposób na to, aby czworonogi były z nimi na stałe.
Handel
Lekarze apelują o uregulowanie rynku saszetek z nikotyną. Na ich szkodliwe działanie narażona jest głównie młodzież
Saszetki z nikotyną są dostępne na rynku od kilku lat, ale nadal nie ma żadnych unijnych ani krajowych regulacji dotyczących ich oznakowania, reklamy czy sprzedaży. To powoduje, że tzw. pouches są bardzo łatwo dostępne, bez większych problemów można je kupić nawet przez internet, co przekłada się na ich rosnącą popularność, także wśród dzieci i młodzieży. Eksperci apelują o pilne uregulowanie tego rynku.