Newsy

Malwina Wędzikowska: Luksusowe marki bardzo podupadły. Miliarderzy noszą się bez logo, a influencerzy przebodźcowali odbiorców towarami z górnej półki

2025-03-07  |  06:21

Prezenterka uczestniczyła w Paris Fashion Week, który dla niej jest nie tylko wydarzeniem modowym, ale i szansą do obserwacji dynamicznych zmian w branży. Malwina Wędzikowska uważa, że kryzys, z jakim boryka się obecnie rynek mody, może skłonić marki do uproszczenia swoich kolekcji oraz wprowadzenia bardziej funkcjonalnych rozwiązań. Odpowiedzią na potrzebę oszczędności oraz zrównoważonego rozwoju w modzie powinna być chociażby możliwość wykorzystania tych samych modeli w propozycjach na różne sezony. Jej zdaniem może się również zmienić kształt tradycyjnych pokazów mody, które wiążą się z dużymi kosztami i spektakularnymi efektami.

– Moda i ludzie, którzy ją tworzą, są dla mnie ogromną inspiracją. Niestety zarówno polski rynek, jak i branża mody światowej oraz mody ekskluzywnej borykają się w tej chwili z dużymi perturbacjami, przede wszystkim z kryzysem finansowym. Marki luksusowe bardzo podupadły i jestem bardzo ciekawa, jak projektanci i CEO firm ukryją ten fakt – mówi agencji Newseria Malwina Wędzikowska.

Prezenterka zaznacza, że kryzys w segmencie mody luksusowej spowodowany jest różnymi czynnikami.

– Do kryzysu w branży modowej przyczyniło się wiele aspektów, po pierwsze, kryzys ekonomiczny na świecie i to, że ludzie sięgają po towary pierwszej potrzeby, a nie luksusowe – mówi.

I choć wciąż istnieje grupa konsumentów, których stać na zakupy produktów premium, to Malwina Wędzikowska zauważa zmiany w ich preferencjach. Klienci z wyższych sfer coraz częściej unikają ubrań i dodatków z mocno wyeksponowanym logo, a zamiast tego wybierają minimalistyczne rozwiązania.

– Miliarderzy, baza klientów, którzy są na samym szczycie, w ogóle noszą się bez logo. Natomiast logomania właśnie w markach luksusowych typu Gucci, Saint Laurent, Chanel troszeczkę przesyciła rynek. Mam również poczucie, że konsument zrozumiał też aspekt psychologiczny kupowania, czyli że ja kupuję sobie pewien status, ale tak naprawdę to pokazuje, że mam brak w tym miejscu. Ludzie zaczęli być coraz bardziej świadomi i zaczęli zamieniać logowane torebki na takie bez logotypów – mówi.

Jej zdaniem do tąpnięcia w branży modowej w pewnym stopniu przyczynili się również influencerzy, którzy nieustannie bombardują followersów nachalnymi reklamami.

– Ja myślę, że influencerki i influencerzy dojechali trochę ten rynek. Po prostu jesteśmy przegrzani, przebodźcowani tymi „it bags”, tymi instagramowymi produktami. W pewnym momencie rynek się tym zachłysnął, ale już jest przesyt – mówi.

Malwina Wędzikowska zaznacza, że w obliczu kryzysu branża mody musi nieco zwolnić. Właściciele poszczególnych marek i projektanci powinni się zastanowić, jakie cele i wartości przyświecają tworzeniu nowych kolekcji. Konieczna jest nie tylko zmiana podejścia do projektowania, ale również opracowanie nowych strategii marketingowych.

– Jestem bardzo ciekawa, jak projektanci to rozwiążą, czy będzie taka myśl, żeby się troszeczkę zatrzymać i zrewidować, po co my to projektujemy, po co jest ta kreacja, czy ona rzeczywiście musi zaśmiecać świat? Ale ja sobie mogę gdybać, ale na końcu i tak są pieniądze i są właściciele firm, którzy chcą mieć wyniki. Polecam serial „Bogactwo snów” o królestwie Bernarda Arnault, który zatrudniał Marka Jacobsa, McQueena. Ta produkcja pokazuje, że w tych firmach jest mobbing, projektanci są przepracowani, robią po 12 kolekcji w sezonie. To jest bardzo trudna branża – mówi.

Malwina Wędzikowska od lat z dużą uwagą obserwuje zmiany, jakie zachodzą w tej branży, i zastanawia się, jak obecny kryzys wpłynie na kształt niezwykle efektownych pokazów mody tych marek, na które od lat zwrócone są oczy całego świata.

– Jednak pokazy to jest zawsze splendor, duży budżet, to są fanfary, muzyka robiona specjalnie pod wybieg, castingi na modeli pochłaniające ogromne pieniądze. I jestem bardzo ciekawa, czy ten kryzys nie sprowokuje do tego, żeby ta moda stała się bardziej funkcjonalna, żeby uprościć kolekcje, żeby one mogły być tak zwanym care overem, czyli część modeli przechodzi później do kolejnych kolekcji. Wydaje mi się, że to nas czeka – przewiduje prezenterka.

Jej zdaniem zmiany te mogą sprzyjać większej funkcjonalności mody, minimalizmowi oraz zwróceniu uwagi na potrzebę dbania o środowisko, bo przecież przemysł modowy w ogromnej mierze napędza kryzys klimatyczny.

Czytaj także

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Podróże

Dorota Gardias: Jeżeli w wakacje chcemy mieszkać w luksusowym hotelu, korzystać ze SPA i jeść na mieście, to na pewno będzie drogo. Za niewielkie pieniądze również można się świetnie bawić

Pogodynka przyznaje, że bardzo ceni sobie czas spędzony z bliskimi, kontakt z naturą i zdrowy styl życia. Poza tym jest lokalną patriotką, dlatego też tegoroczny urlop postanowiła spędzić w swoich rodzinnych stronach – na Roztoczu, by jeszcze bardziej poznać tę niezwykle urokliwą część Polski. Dorota Gardias uważa, że można dobrze się bawić, korzystać z atrakcji i przywieźć z wyjazdu wiele niezapomnianych wrażeń, nie wydając na to majątku. Tym razem zaplanowała spływy kajakowe, jazdę konno, rowerowe wyprawy oraz podążanie śladami historii. Gdyby trzeba było spać pod namiotem, nie miałaby nic przeciwko.

Farmacja

E. Kopacz: Róbmy wszystko, by dzieci przyjeżdżające do Polski wchodziły w cykl kalendarza szczepień. Wiele zależy od świadomości matek

Według danych UNICEF poziom wyszczepialności dzieci w Ukrainie wynosi 70 proc. i jest znacząco niższy niż w przypadku dzieci w Polsce. – Róbmy wszystko, żeby dzieci, które do nas przyjeżdżają, wchodziły w cykl kalendarza szczepień i pobierały szczepionki – mówi Ewa Kopacz. Jednocześnie dane Ministerstwa Zdrowia wskazują, że noworodki, które przychodzą na świat w Polsce, są szczepione w prawie 100 proc. Wciąż jest jednak pewien odsetek mam, które mimo obowiązku szczepień dla dzieci nie zamierzają tego robić. Duża w tym wina mitów krążących wokół szczepionek, podsycanych przez ruchy antyszczepionkowe.

Inwestycje

Rynek domów prefabrykowanych może do 2030 roku być wart 7 mld zł. Inwestorów przekonuje krótszy czas budowy

Domy prefabrykowane, stawiane z produkowanych w fabrykach modułów, to temat stosunkowo nowy na polskim rynku, ale zyskujący na popularności. Firma Spectis szacuje, że ten segment rynku jest wart ok. 5 mld zł, a do 2030 roku urośnie do 7 mld. Również długoterminowe perspektywy pozostają optymistyczne. Inwestorów przekonuje do tej technologii przede wszystkim możliwość skrócenia czasu inwestycji do kilku miesięcy i kontroli jej kosztów.