Newsy

Monika Richardson: Prawdziwi dziennikarze są już dzisiaj rzadkością. Często nie umieją pisać, to zawód wymierający

2022-01-17  |  06:21

Byli dziennikarze i prezenterzy po odejściu z zawodu często próbują swoich sił w agencjach PR. Monika Richardson podkreśla, że w jej przypadku nie był to wybór, tylko konieczność. Kiedyś była gwiazdą Telewizji Polskiej, dziś jako specjalistka public relations realizuje projekty biznesowe, walczy o klientów i wie, że jest to bardzo trudny kawałek chleba. Prezenterka z żalem zauważa też, że na rynku jest coraz mniej dziennikarzy z prawdziwego zdarzenia, dla których ważna jest misja, którzy potrafią posługiwać się słowem i zachowywać obiektywizm.

Monika Richardson zapewnia, że nie chce stać w miejscu, dlatego zmiana zawodu czy przekwalifikowanie się nie jest dla niej żadnym problemem. Kiedy więc straciła pracę w TVP, postanowiła nie czekać na telefon z propozycją od  innej stacji telewizyjnej. Zaczęła działać w obszarze PR-u i otworzyła własną agencję.

– To przejście nie było efektem poważnych wyborów życiowych, to raczej była konieczność. Zakończyłam swoją przygodę z dziennikarstwem i chciałam wykorzystać w jakiś sposób  nazwisko i doświadczenie, które miałam. Ten świat PR-u jest fascynujący, ale dla mnie to było przede wszystkim włożenie nogi w drzwi biznesu. Jest ogromna różnica pomiędzy światem dziennikarskim a światem biznesu, obowiązują w nich zupełnie inne reguły. Dla mnie to jest całkiem nowa sytuacja – mówi agencji Newseria Lifestyle Monika Richardson.

Była dziennikarka nie ukrywa, że początki są trudne. Praca przed kamerą była dla niej dużą przyjemnością. W telewizji miała zupełnie inne zadania i obowiązki. W agencji PR są natomiast całkiem nowe wyzwania.

– Mam trudność z przestawieniem się. Ta działalność PR-owa miała mi pokazać, jak to jest, gdy pracuje się dla kogoś, bo ja zawsze pracowałam tylko dla widzów i nie do końca ten feedback od nich dostawałam, a jeśli dostawałam, to tylko od części. Natomiast w public relations jest tak, że feedback, czyli informacja zwrotna, jest natychmiastowa i bardzo klarowna, albo się udało, albo mamy porażkę. Teraz jak otworzyłam szkołę językową, to widzę, że naprawdę takie reguły rządzą biznesem. Jest albo świetnie, albo do wyrzucenia i następny projekt. Dla mnie to trudna lekcja, trudny etap życia, ale mam nadzieję, że na końcu będzie dużo bardziej satysfakcjonująco – mówi.

Monika Richardson przyznaje, że dziennikarstwo ma wiele plusów, ale też są minusy, o których rzadko się mówi. Poza tym w obecnych czasach obserwuje ona upadek tego zawodu. Jest coraz mniej dziennikarzy z pasją, realizujących określoną misję, a coraz więcej osób działających na pograniczu dziennikarstwa i biznesu, polityki, zakulisowych rozgrywek czy też taniego plotkarstwa.

– Ja mam niestety bardzo smutne przemyślenia na temat zawodu dziennikarza. Uważam, że to jest zawód wymierający, że prawdziwi dziennikarze dzisiaj już są rzadkością. Ludzie często nie umieją pisać, nie interesuje ich redakcja, interesuje ich raczej właśnie świat z pogranicza dziennikarstwa i biznesu. A to już nie jest dziennikarstwo, przynajmniej nie w takim sensie, w jakim mnie uczono. Stąd moja teoria, że niestety zawód dziennikarza powoli odchodzi do lamusa – mówi Monika Richardson.

Prezenterka podkreśla, że przez wiele lat bardzo zżyła się z telewizją i pokochała specyfikę pracy w mediach. Teraz uczy się funkcjonować na innej płaszczyźnie. Uważa jednak, że jest jeszcze zbyt wcześnie na porównania.

– Chyba jeszcze nie potrafię powiedzieć, gdzie mi jest lepiej. Po 25 latach doświadczeń zawodowych mam dwa lata doświadczenia na pograniczu dziennikarstwa i biznesu. Myślę, że to jest za mało czasu, na razie próbuję się odnaleźć i próbuję jak najlepiej wykorzystać moje doświadczenia – dodaje.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Muzyka

Wiktor Dyduła: Znam osoby w branży muzycznej wypalone z powodu nadmiaru pracy. To, co kiedyś sprawiało im przyjemność, teraz jest zawodowym obowiązkiem

Artysta promuje obecnie swój najnowszy singiel zatytułowany „Szybkie tempo” i właśnie z taką prędkością od trzech lat podbija polski rynek muzyczny. Piosenkarz zdaje sobie jednak sprawę z tego, jakie wyzwania narzuca życie w ciągłym biegu, dlatego on sam, mimo że prężnie rozwija swoją karierę i czerpie ogromną radość ze śpiewania, od czasu do czasu zatrzymuje się i patrzy na to, co robi z innej perspektywy, by złapać tak potrzebny dystans. Wiktor Dyduła przyznaje bowiem, że w branży muzycznej nie brakuje osób, które skarżą się na zbyt duże obciążenie psychiczne i wypalenie zawodowe.