Mówi: | Martyna Bednarczyk |
Funkcja: | koordynator ds. marketingu |
Firma: | Virtualo |
30–50 proc. e-czytelników w Polsce pozyskuje e-booki z nielegalnych źródeł
Straty wynikające z piractwa e-booków w Polsce mogą sięgać nawet 250 mln zł rocznie. Ponoszą je przede wszystkim autorzy i wydawcy. Z badania przeprowadzonego przez firmę Virtualo i Instytut GRAPE Uniwersytetu Warszawskiego wynika, że nawet połowa e-czytelników może pozyskiwać treści z nielegalnych źródeł. Dla porównania w Wielkiej Brytanii odsetek ten wynosi 1 proc.
Co trzecia osoba spośród badanych 1900 respondentów odpowiedziała twierdząco na pytanie, czy ściąga e-booki z nielegalnych źródeł, a skala zjawiska może być jeszcze większa.
– Z naszych badań wynika, że nawet 50 proc. czytelników również pozyskuje e-booki z nielegalnych źródeł. Duża skala piractwa może wynikać z cen e-booków. Wielu klientów twierdzi bowiem, że są one za wysokie w stosunku do ich możliwości finansowych. Naszym zdaniem ceny nie są aż tak wysokie. Średnia cena e-booka w tym momencie to około 19 zł – mówi agencji informacyjnej Newseria Lifestyle Martyna Bednarczyk, koordynator ds. marketingu Virtualo.
Z badań przeprowadzonych w ubiegłym roku w Wielkiej Brytanii wynika, że tylko 1 proc. czytelników pozyskuje e-booki z nielegalnych zasobów.
Jedną z przyczyn dużej skali piractwa jest społeczne przyzwolenie na pozyskiwanie treści z nielegalnych źródeł, które dotyczy nie tylko książek elektronicznych, lecz także innych dóbr kultury. Masowość tego zjawiska wynika również z łatwej dostępności nielegalnych treści. Kluczową przyczyną jest jednak brak podstawowej wiedzy dotyczącej poszanowania praw autorskich.
– Problemem jest niska świadomość czytelników, że pieniądze, które zapłacą za e-booka, trafią do autorów. Tutaj nie ma takiego przełożenia, że e-book też jest książką, pracą autora, za którą warto zapłacić, za którą warto tego autora wynagrodzić – tłumaczy Martyna Bednarczyk.
Cały polski rynek wydawniczy wyceniany jest na około 2 mld zł. Wartość rynku e-booków w 2015 roku wynosiła około 60 mln zł, a w tym roku ma to być 85 mln zł. Biblioteka Analiz trzy lata temu oszacowała, że piractwo e-booków kosztuje branżę 250 mln zł. Eksperci Virtualo podkreślają, że kwota ta może być niższa, ale i tak wynosi ona co najmniej dwukrotność szacowanej wartości rynku książek elektronicznych.
Martyna Bednarczyk tłumaczy, że piractwa e-booków nie da się całkowicie wyeliminować, ale trzeba spróbować zmniejszyć jego skalę, choćby przez systemowe działania polegające z jednej strony na edukacji, a z drugiej strony na twardym egzekwowaniu prawa. W promocji legalnych źródeł e-booków uczestniczą zarówno autorzy, wydawcy, jak i dystrybutorzy. W kampanię „Czytam legalnie, a Ty?” prowadzoną w mediach społecznościowych i blogosferze zaangażowali się znani pisarze i publicyści młodego pokolenia.
– Próbujemy zwalczać piractwo, przede wszystkim edukując, pokazując, jak istotne jest docenianie autorów i wydawców. Jeśli nie będziemy ich wynagradzać odpowiednio, to oni nie będą mieli motywacji, żeby wydawać kolejne e-booki, żeby pisać dobre książki. To jest wspólna praca całego rynku e-booków i rynku książki, żeby uświadamiać czytelników, jak istotne jest kupowanie legalnych plików – mówi Martyna Bednarczyk.
Z piractwem można walczyć na przykład poprzez dopasowanie się do potrzeb e-czytelników, proponując im chociażby oferty w formie abonamentów. Ciekawą alternatywą jest również system Pay What You Want, czyli płać, ile chcesz. W opinii połowy ankietowanych biorących udział w badaniu Virtualo i Instytutu GRAPE Wydziału Nauk Ekonomicznych UW takie rozwiązanie pozwoli zapewnić twórcom godziwe wynagrodzenie.
Czytaj także
- 2025-04-25: Rząd zapowiada nową strategię wspierającą polski kapitał. Rodzimym firmom przyda się promocja ze strony instytucji państwowych
- 2025-04-24: Niepewność gospodarcza rosnącym zagrożeniem dla firm. Sytuację pogarszają zawirowania w światowym handlu
- 2025-04-22: Duża zmiana w organizacji pracy w firmach. Elastyczność wśród najważniejszych oczekiwań pracowników
- 2025-04-22: Kwestie bezpieczeństwa priorytetem UE. Polska prezydencja ma w tym swój udział
- 2025-04-22: Rynek agencji PR staje się coraz bardziej rozproszony. Zdecydowanie rośnie liczba jednoosobowych działalności gospodarczych
- 2025-04-11: Spada udział chowu klatkowego w hodowli drobiu. Wciąż jednak 67 proc. kur trzymanych jest w klatkach
- 2025-04-11: Czeski ubezpieczyciel wchodzi na polski rynek. Oferował będzie na początek ubezpieczenia komunikacyjne
- 2025-04-04: Obowiązki w zakresie zrównoważonego rozwoju staną się mniej uciążliwe. Będą dotyczyć tylko największych firm
- 2025-04-08: Przedsiębiorcy czują się pomijani w pracach nad przepisami. Narzekają na zawrotne tempo prac legislacyjnych
- 2025-04-11: Niektóre państwa członkowskie mają dużą skłonność do nadregulacji prawa unijnego. Bariery wewnątrz Unii mają efekt podobny do wysokich ceł
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Problemy społeczne

37 proc. Ukraińców nie wie, jak zaszczepić dziecko w Polsce. Potrzebna większa edukacja w tym zakresie
Choć trzech na czterech uchodźców z Ukrainy darzy polski system ochrony zdrowia dużym zaufaniem, to 21 proc. z nich ma problem z zaufaniem do samych szczepień. To dlatego wiele ukraińskich mam podejmuje decyzję o nieszczepieniu dziecka. Dużym wyzwaniem jest więc zwiększanie ich świadomości na temat korzyści płynących ze szczepień dla zdrowia jednostek i całej populacji, a także wyjaśnianie wątpliwości związanych z ewentualnymi skutkami ubocznymi. Tę rolę edukacyjną musi wziąć na siebie polski personel systemu ochrony zdrowia.
Problemy społeczne
Muzea pomagają walczyć ze stereotypami i uprzedzeniami. To ważne dla zmieniającego się rynku pracy

Według NEMO, Sieci Europejskich Organizacji Muzealnych, społeczna rola muzeów wykracza daleko poza ich tradycyjne funkcje. W coraz bardziej spolaryzowanym świecie muzea mogą odgrywać kluczową rolę w promowaniu dialogu i spójności społecznej, zachęcać do dyskusji, mogą też pełnić rolę ośrodków integracji społecznej. Dzięki przybliżaniu obcych kultur mogą też zmienić spojrzenie na rynek pracy.
Żywienie
Sylwia Bomba: Nigdy nie stosowałam ozempicu. Dla mnie zdrowie jest ważniejsze niż efekt wizualny

Celebrytka uważa, że leków typu Ozempic nie powinno się stosować jako złotych środków na odchudzanie. Bo choć pozwalają one w dość krótkim czasie pozbyć się zbędnych kilogramów, to odbywa się to kosztem zdrowia. Aby więc bezpiecznie i trwale zredukować masę ciała, trzeba przede wszystkim zmodyfikować dietę i prowadzić aktywny styl życia. To długi, ale wart starania proces. Ze swojego doświadczenia Sylwia Bomba wie, że nie ma jednej cudownej tabletki, dzięki której bez żadnego wysiłku uzyskamy wymarzony rozmiar S.