Newsy

Każdego roku 150 tys. Polaków dowiaduje się, że zachorowało na nowotwór złośliwy

2015-07-27  |  06:40
Mówi:Bożena Winch
Funkcja:psychoterapeuta
Firma:wiceprezes Polskiego Towarzystwa Psychoonkologicznego
  • MP4

    Pierwsze sto dni od diagnozy raka złośliwego to dla chorego i jego rodziny czas, w którym panuje ogólny kryzys egzystencjalny. W psychice panuje swoiste trzęsienie ziemi – niezwykle trudny czas uświadamiania sobie, że już nic nie będzie takie, jak przed chorobą. Próba odnalezienia się w nowej rzeczywistości to pasmo bólu, cierpienia i wyrzeczeń.

    Psychoterapeuci podkreślają – ilu chorych, tyle historii i tyle sposobów radzenia sobie z nowotworem. Po usłyszeniu diagnozy najpierw pojawiają się pytania, na które zazwyczaj brak jest odpowiedzi, a później przychodzi mobilizacja i mimo najgorszych nawet rokowań chęć do walki.

    Cała rodzina ponosi konsekwencje choroby. To jest bardzo duża zmiana, dlatego nazywam ją zmianą egzystencjalną. Nagle wszystko się zmienia, trzeba się skoncentrować na jednej osobie i na jednej sprawie związanej z chorobą i leczeniem. W związku z tym trzeba zmienić sposób życia, sposób bycia, wartości i cele, do których się w tym momencie dąży. To jest wielki znak stop dla całej rodziny – mówi agencji informacyjnej Newseria Lifestyle Bożena Winch, psychoterapeuta, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Psychoonkologicznego.

    Diagnoza raka powoduje ogromny szok. Dla rodziny dotkniętej chorobą nowotworową to niezwykle bolesne doświadczenie i silne przeżycie. Stopniowo emocje opadają, ale przerażenie i niemoc pozostają na długo. Cała rodzina czuje się zagrożona i bezradna.

    W tym wszystkim głęboko ukryta jest obawa i lęk przed cierpieniem, bólem i śmiercią. Rzadko kiedy w rodzinach się o tym mówi tak po prostu. Ale pogląd, że nowotwór jest chorobą śmiertelną i nieuleczalną, towarzyszy każdej rodzinie i każdemu pacjentowi od początku. Niezależnie od stanu, diagnozy i rokowań ten lęk się gdzieś czai – mówi Bożena Winch.

    Chory i jego bliscy starają się walczyć o każdy kolejny dzień życia. Często muszą porzucić pracę, bo większość czasu pochłaniają konsultacje lekarskie, badania i leczenie – długie i trudne, bo w grę wchodzi chemioterapia.  

    Jest dużo badań, trzeba być na określoną godzinę, długo się czeka, cała rodzina jest zmobilizowana. Jak przychodzi do leczenia szpitalnego, to ta mobilizacja jest jeszcze większa, bo pomoc jest jeszcze bardziej potrzebna, bo trzeba umyć, nakarmić, przypilnować pór brania leków. Cały układ, jaki był wewnątrz rodziny, przestaje obowiązywać, bo nagle chory z pełnoprawnego partnera staje się osobą, którą trzeba się opiekować – tłumaczy Bożena Winch.

    Ważne jest, żeby się nie poddawać i na nowo uwierzyć w swoje siły. Olbrzymim wsparciem okazuje się zastrzyk fachowej wiedzy i rozmowy z osobami, którym udało się wygrać. To przywraca nadzieję, daje siłę i wiarę, że wszelkie starania mają sens.

    Obcowanie z cierpieniem staje się codziennością rodziny chorego na nowotwór. I w domu, i w szpitalu jest się zanurzonym w cierpieniu, czy swojego bliskiego, czy innych ludzi. To cierpienie staje się wszechobecne. Nie tylko to fizyczne, czyli związane z bólem, lecz także psychiczne, czyli związane z tym, że się jest zależnym, że trzeba w różnych sytuacjach liczyć na pomoc, że trzeba się podporządkować aparaturze, że trzeba się podporządkować różnego rodzaju procedurom, których się czasami nie rozumie – podkreśla Bożena Winch.

    Jeśli choruje osoba starsza i bliscy niemal cały czas poświęcają na opiekę nad nią, to trzeba też zrobić wszystko, aby najmłodsi członkowie rodziny nie poczuli się odrzuceni i zaniedbani.

    Chory i jego choroba stają się centrum. Jeśli w rodzinie są dzieci lub wnuki, to schodzą na plan dalszy, co też nie jest dla nich łatwe. Wiedzą, że tata, dziadek, mama, ciocia są chorzy, ale to nie może w ich myśleniu oznaczać, że oni będą mniej ważni. Jeśli tak się stanie, to będą używać różnych sposobów, żeby tę swoją ważność odzyskać. Będą się o nią dopominać – dodaje Bożena Winch.

    W Polsce każdego roku walkę z nowotworem przegrywa 100 tysięcy osób.

    Czytaj także

    Kalendarium

    Więcej ważnych informacji

    Jedynka Newserii

    Jedynka Newserii

    Teatr

    Eliza Rycembel: Sztukę „Czułe słówka” zrobiliśmy na podstawie znanego filmu. Udało się uwspółcześnić tę historię i przenieść ją na nasze realia

    Już po pierwszych przedstawieniach Eliza Rycembel i Krzysztof Dracz widzą, że bardziej współczesna teatralna wersja obsypanego Oscarami kinowego hitu sprzed 40 lat również przypadła do gustu widzom. „Czułe słówka” w reżyserii Pawła Paszta to historia wzruszająca, ale nie ckliwa, z odpowiednią dozą akcentów dramatycznych i komediowych. Spektakl opowiada o trudnej relacji nadopiekuńczej matki i córki, która czując się przytłoczona jej miłością i oczekiwaniami, decyduje się na szybkie małżeństwo i opuszczenie domu.

    Inwestycje

    Polskie wybrzeże przyciąga coraz więcej turystów z zagranicy. Apartamenty nad morzem wracają do łask inwestorów

    Polskie wybrzeże z każdym rokiem cieszy się rosnącym zainteresowaniem krajowych, ale i zagranicznych turystów – głównie z Niemiec, Czech, Szwecji i Norwegii. Tym, co przyciąga ich nad Bałtyk, są m.in. ceny, które wciąż pozostają konkurencyjne w stosunku do cen innych, popularnych destynacji wakacyjnych, jak i dobra baza noclegowa. Nadmorskie hotele i apartamenty w sezonie notują nawet ponad 90-proc. obłożenie, a zainteresowanie inwestowaniem w takie obiekty nie słabnie. Apartamenty typowo pod wynajem – wykończone pod klucz, w dobrej lokalizacji, z operatorem i gwarancją comiesięcznego zysku – są popularne wśród osób, którym zależy na zabezpieczeniu i pomnożeniu swoich oszczędności, które jednocześnie oczekują, by formalności związane obsługą lokalu były dla nich jak najmniej angażujące.

    Media

    Katarzyna Dowbor: Niektórym bohaterom programu „Nasz nowy dom” pomagam do dziś. A moje nazwisko otwiera drzwi, których inaczej nie można otworzyć

    Prezenterka przyznaje, że historia wielu bohaterów programu „Nasz nowy dom” poruszyła ją do tego stopnia, że postanowiła im pomagać także na własną rękę, już poza kamerami. I mimo że teraz nie jest już związana z tym formatem Polsatu, to nadal ma kontakt z niektórymi uczestnikami i wspiera ich, jak tylko może. Katarzyna Dowbor podkreśla, że dużą satysfakcje daje jej to, że ktoś chętnie korzysta z jej rad i życiowego doświadczenia. Ma też żal do władz Polsatu, że nadal nie poznała powodów ich decyzji dotyczącej zmiany gospodyni programu, który tworzyła od podszewki.