Sir Jackie Stewart i ELF – połączeni od dekad
„Latającym Szkotem”, którego miłośnicy Formuły 1 znają jako trzykrotnego mistrza świata i dwukrotnego wicemistrza. I choć kariera w F1 zakończyła się dla Sir Jackiego w 1973 roku, po zaledwie 9 latach, jego relacja z marką ELF nie ma końca...
Chłopiec, żyjący wśród samochodów
Sir Jackie Stewart przyszedł na świat 11 czerwca 1939 roku w Milton, w hrabstwie Dunbartonshire w Szkocji, zaledwie piętnaście mil na zachód od Glasgow. Już lata swojego dzieciństwa przyszło mu spędzać wśród ryku silników. Rodzina małego Johna Younga Stewarta zajmowała się bowiem sprzedażą samochodów marki Austin, a w późniejszym czasie także Jaguara. Co więcej - ojciec Jackiego był amatorskim motocyklowym kierowcą wyścigowym, z kolei jego brat Jimmy był zawodowym kierowcą wyścigowym. W barwach Ecurie Ecosse wystartował nawet w 1953 roku w Grand PRix Wielkiej Brytanii Formuły 1 na torze Silverstone. I choć Jimmy z wyścigu musiał się wycofać, czternastoletni wówczas Jackie Stewart mógł dzięki bratu poznać świat F1 od środka już w tak młodym wieku.
Prosto ze szkoły do pracy w garażu
Po ukończeniu szkoły podstawowej w Hartfield, Jackie przeniósł się do Dumbarton Academy w wieku 12 lat. Doświadczał trudności w nauce z powodu niezdiagnozowanej dysleksji. Co więcej, stan ten nie był wówczas rozumiany ani nawet szeroko znany, przez co Jackie był regularnie krytykowany i upokarzany zarówno przez nauczycieli, jak i rówieśników. W efekcie nie był w stanie kontynuować nauki w szkole średniej po ukończeniu 16 roku życia i zaczął pracować w garażu swojego ojca jako praktykant mechanik.
Co ciekawe, dysleksję zdiagnozowano u niego dopiero w 1980 roku, kiedy rozpoznano tę chorobę u jego najstarszego syna Marka. Widząć u niego podobne objawy, których sam doświadczał w dzieciństwie, Jakie sam poddał się diagnozie - zaburzenie wykryto u niego dopiero w wieku 41 lat. Jak przyznał jednak: „Kiedy masz dysleksję i znajdujesz coś, w czym jesteś dobry, wkładasz w to więcej niż ktokolwiek inny. Nie możesz myśleć w sposób mądrych ludzi, więc zawsze myślisz poza pudełkiem [out of the box]”. I dokładnie takie myślenie cechowało Jackiego Stewarta w trakcie jego kariery wyścigowej, jak i cechuje do dzisiaj.
Oszczędny jak Szkot…
Pierwszym samochodem Stewarta był jasnozielony Austin A30 z „prawdziwymi, pokrytymi skórą siedzeniami”, jak przyznał wiele lat później w wywiadzie. Szkot kupił go na krótko przed swoimi siedemnastymi urodzinami za 375 funtów, które zaoszczędził z napiwków otrzymanych z pracy w rodzinnym garażu.
…szybki jak Jaguar
Pewnego dnia w warsztacie Stewartów pojawił się Barry Filer – klient rodzinnej firmy, który poprosił Jackiego o przetestowanie kilku samochodów w Oulton Park. W 1961 roku Filer dostarczył mu także Marcosa, w którym Stewart odniósł cztery zwycięstwa, ponadto raz Jackie wystartował w Astonie DB4GT. Aby upewnić się, czy kariera wyścigowa to odpowiedni plan na następne lata, w 1962 roku przetestował na torze Outlon Park Jaguara typu E, dorównując czasom Roya Salvadoriego, ustanowionym rok wcześniej w podobnym samochodzie.
Wystarczyły dwa lata startów m.in. w Goodwood (gdzie zwyciężył Cooperem T49), by zwrócić uwagę Kena Tyrrella. Ten zaprosił Jackiego na tor w Goodwood na test, podczas którego razem z Bruce’em McLarenem rywalizował w bardzo konkurencyjnym bolidzie T72-BMC Formuły 3. Stewart regularnie poprawiał czasy McLarena, a w efekcie Tyrrell zaproponował mu miejsce w swoim składzie. To właśnie w zespole Formuły 3, należącym do Kena Tyrrella, rozpoczęłą się wielka motorsportowa kariera Jackiego Stewarta.
Witaj, Formuło 1!
W 1965 roku Jackie Stewart podpisał z zespołem BRM (British Racing Motors) kontrakt na starty w Formule 1 u boku Grahama Hilla. W swoim debiutanckim wyścigu w RPA zajął szóste miejsce, a już w pierwszym sezonie zwyciężył w Grand Prix Włoch na torze Monza. Rok później sięgnął po kolejne zwycięstwo, tym razem w Monako. Na największe pasmo sukcesów trzeba było jednak poczekać do 1968 roku. To właśnie wtedy zespół Tyrrella awansował do F1, a Jackie Stewart związał się ponownie z tym konstruktorem. Jak się okazało – aż do końca swojej kariery.
Tyrrell w sercu, ELF na masce
Z pomocą marki ELF i Forda, Tyrrell w 1968 roku spełnił swoje marzenie, wprowadzając zespół do Formuły 1, jako Matra International, wykorzystując współpracę z tym francuskim producentem. Jednym z kierowców został Jackie, dla którego wsparcie Tyrrella w minionych latach było istotnym szczeblem w drodze do Formuły 1. To właśnie w tym momencie splotły się nierozerwalnie losy Jackiego Stewarta i marki ELF - Szkot od tej pory jeździł z ogromnym logo na bolidzie. Co więcej, był poważnym kandydatem do mistrzowskiego tytułu, zwyciężając aż trzy Grand Prix w modelu Matra MS10. Rok później Matra w pełni skupiła swoje wysiłki na wsparciu zespołu Tyrrella w walce o koronę. To właśnie w 1969 roku Jackie Stewart, prowadząc zasilaną silnikiem Coswortha Matrę MS80 sięgnął po swój pierwszy tytuł. Najlepsze jednak miało dopiero nadejść…
Pod sztandarem ELF-a
To właśnie ELF, który widoczny był już na bolidzie Matra MS80, stał się wkrótce sponsorem tytularnym zespołu Tyrrella. Ten od teraz startował w Formule 1 jako ELF Team Tyrrell. Jednym z istotnych punktów we wspólnej historii marki ELF i Jackiego Stewarta było zdobycie Grand Prix Monako w bolidzie Tyrrell 003 w 1971 roku. To zaledwie drugie zwycięstwo w tym sezonie na swój sposób dodało wiatru w żagle wszystkim członkom ekipy. Jak zauważył po latach Sir Jackie Stewart, „było to zwycięstwo o szczególnym (...) znaczeniu, ponieważ wyścig w Monako jest wyścigiem flagowym. Takim, w którym koniecznie chce się wygrać”. W efekcie zespół sięgnął wraz ze Stewartem po drugi mistrzowski tytuł z trzech, jakie zdobył w swojej karierze „Latający Szkot”.
Talent, jakich mało
W swojej karierze Sir Jackie Stewart wziął udział w 99 wyścigach, zajął 43 miejsca na podium i wygrał 27 wyścigów. Trzykrotnie został mistrzem świata – w 1969, 1971 i 1973 roku, za każdym razem z logotypem ELF na bolidzie. Pracował z wieloma znanymi markami, ale to współpraca z marką ELF okazałą się jedną z najbardziej rozpoznawalnych. Co więcej, stała się podstawą swoistego związku, opartego na pasji i miłości do sportów motorowych, a przede wszystkim – przejawiała się w niej troska o bezpieczeństwo.
Szybko, ale bezpiecznie
Sir Jackie Stewart często powtarzał, że aby dojechać do mety jako pierwszy, po pierwsze musisz dojechać do mety. Sam zresztą uważa, że największą rzeczą, jakiej dokonał w swoim życiu, było uczynienie wyścigów samochodowych bezpieczniejszymi. W czasach, gdy rywalizował, gołym okiem można było dostrzec szereg mankamentów w tej dziedzinie – wzdłuż torów brakowało poboczy, same samochody były niebezpieczne, ponadto nie stosowano odkształcalnych konstrukcji, a kierowcy... leżeli na zbiornikach z paliwem. Działania marki ELF i Sir Jackiego Stewarta w tym zakresie przyczyniły się do wprowadzenia wielu zmian, mających na celu uczynienie motorsportu o wiele bezpieczniejszą dziedziną.
Związek na długie lata
Pojawienie się marki ELF w Formule 1 nie tylko dodało wyścigom splendoru i sprawiło, że stały się rozpoznawalne wśród opinii publicznej. To właśnie lata spędzone wspólnie w Formule 1 zaowocowały długotrwałym związkiem, jaki łączy Sir Jackiego Stewarta i markę ELF. Nie powinno to zresztą nikogo dziwić – na wielu archiwalnych nagraniach to właśnie logo ELF najbardziej rzuca się w oczy na bolidzie lub kombinezonie Szkota. A – jak doskonale wiemy – długotrwałe związki są najważniejszymi rzeczami w życiu.
Ambasador, jakich mało
Nie bez powodu Sir Jackie Stewart do dziś pełni rolę ambasadora marki ELF, a i sama Królowa Sportów Motorowych jest mu nieustannie bliska. Sir Jackie Stewart – trzykrotny mistrz świata Formuły 1 i zarazem najbardziej znany brytyjski kierowca wyścigowy – do dziś pojawia się na wielu Grand Prix, zawsze budząc szacunek wśród zawodników. To postać, która jednoznacznie kojarzy się z marką ELF, a zarazem niesie za sobą wiele pozytywnych skojarzeń – uczciwej rywalizacji, troski o bezpieczeństwo, ale też umiejętności za kierownicą. To prawdziwa duma, mieć takiego ambasadora marki.
Patryk Mikiciuk,Cyber Marian i plenerowa scena muzyki trance - AIR MOTO SHOW
Przygotowanie do sezonu rowerowego: bike days w Elektrowni Powiśle
Niterra przedłuża współpracę ze Scuderia Ferrari
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Teatr
Paweł Małaszyński: Pierwszy raz gram w spektaklu ewidentnie przeznaczonym dla dorosłych. Ale w teatrze właściwie nie ma tematów tabu
– Spektakl „Barabuum!” to nie tylko rozrywka na najwyższym poziomie, ale także sztuka z drugim dnem i ukrytym przesłaniem – mówi Paweł Małaszyński. Aktor nie boi się tematów kontrowersyjnych i uważa, że dobrze jest pokazywać na scenie uniwersalne problemy, z którymi może się borykać wiele osób, ale nie każdy ma odwagę się do tego przyznać. Jego zdaniem przedstawienie wyreżyserowane przez Artura Barcisia powinno zachęcić widzów do szczerej rozmowy o potrzebach seksualnych, skrytych pragnieniach i fantazjach łóżkowych.
Konsument
Tanie dekoracje do domu coraz poważniejszym problemem dla środowiska. Eksperci ostrzegają przed skutkami fast homeware
Sztuczne dekoracje kwiatowe, wiosenne wianki, puchate króliki, kurczaczki wielkanocne czy plastikowe świecidełka bożonarodzeniowe – ostatnie lata to prawdziwy boom na sezonowe dekoracje do domu. Trend ten znacząco zyskał na popularności w czasie pandemii, kiedy w domach pracowaliśmy i spędzaliśmy większość wolnego czasu, a podchwyciły go sklepowe marki, które wprowadziły do oferty taki asortyment i kuszą sezonowymi promocjami na niego. Eksperci podkreślają, że o ile w dekorowaniu domu nie ma nic złego, o tyle wybieranie tanich dekoracji i zmienianie ich co kilka tygodni czy miesięcy to trend szkodliwy i dla naszych portfeli, i dla środowiska. I porównują fast homeware do szkodliwości fast fashion, czyli taniej mody w naszych szafach.
Psychologia
Beata Pawlikowska: To wszystko, czego doświadczyłam w dżungli amazońskiej, wstrząsnęło mną i pokazało mi prawdę o sobie samej. To właśnie był początek zmian w moim życiu
Pisarka preferuje podróżowanie w pojedynkę. Lubi wyjeżdżać w trudne, niedostępne rejony świata, bo takie wyprawy są także podróżą w głąb siebie. Chociażby w dżungli amazońskiej przekonała się, że decyzje, jakie podejmujemy na różnych etapach naszego życia, wynikają właśnie z naszego postrzegania samych siebie i świata. A z kolei to postrzeganie zależy od podświadomych przekonań, które są naszym wewnętrznym programem wgranym w dzieciństwie. W swojej książce zatytułowanej „Kody podświadomości” podróżniczka tłumaczy, że jeśli ktoś podświadomie wierzy na przykład w to, że nie ma prawa do szczęścia i jest gorszy od innych, to jego życiowa droga będzie właśnie wiernym odbiciem tych przekonań.