Toaleta nowej generacji
Rozwiązania sanitarne oferują coraz więcej możliwości – w zakresie użytkowania, jak i aranżacji przestrzeni. Na znaczeniu zyskała higiena, minimalistyczny design, a co za tym idzie – wyższe standardy w urządzaniu łazienki. Odpowiedzią na te wyzwania są toalety myjące, które coraz częściej wypierają tradycyjne miski. Sprawdzamy ich zalety!
Nowy wymiar łazienki
W przypadku niewielkich pomieszczeń sanitarnych – a do nich zaliczyć można łazienki w większości polskich mieszkań – aranżacja przestrzeni to spore wyzwanie. Należy bowiem wygospodarować miejsce na miskę WC, szafkę do przechowywania kosmetyków, pralkę, umywalkę, wannę lub prysznic – tylko niektórzy mogą pozwolić sobie na jedno i drugie – nie wspominając już o akcesoriach, takich jak kosz na bieliznę. Co w sytuacji, gdy w planach mamy także bidet, jednak brak wolnej przestrzeni uniemożliwia nam swobodę projektowania? Odpowiedzią jest toaleta myjąca. Nie dość, że łączy funkcjonalność tradycyjnej miski i bidetu, to jest także kompaktowa w formie i minimalistyczna. To wszystko sprawia, że z powodzeniem może być instalowana także w niewielkich łazienkach.
Higiena – to podstawa!
Toalety myjące oferują nam więcej niż tradycyjne miski – nową użyteczność i nieznany dotąd wymiar komfortu. Teraz, kiedy większą wagę zaczęliśmy przywiązywać do takich kryteriów jak higiena i bezpieczeństwo, miski z funkcją bidetu stały się nieodzownym elementem wyposażenia łazienki. Rozwiązania te wymagają jednak pewnej zmiany w nawykach i sposobie myślenia. Jednak warto – nie ma bardziej naturalnego sprzymierzeńca czystości niż woda – mówi Aleksandra Drozdalska, ekspert marki TECE.
Intuicyjna i prosta w obsłudze
Na temat toalet myjących krąży wiele mitów. Jeden z nich dotyczy samego użytkowania. Owszem, pierwsze modele wymagały sporej wiedzy w zakresie aktywacji poszczególnych funkcji. Odnosiło się wrażenie, że niezbędna jest instrukcja lub szkolenie z obsługi. Na tym podłożu zrodził się mit dotyczący wysokiego poziomu skomplikowania technologii. Jednak z czasem, podobnie jak design produktu, ewaluowała także intuicyjność.
W przypadku toalet myjących sprawdziła się zasada „mniej znaczy więcej”. Najnowsze modele są łatwe w obsłudze. Nie bez znaczenia jest również sposób sterowania, np. za pomocą subtelnych pokręteł znajdujących się po bokach ceramiki. Są przemyślane, wyposażone tylko w niezbędne funkcje i cechują się prostotą działania. Warto pamiętać, że im mniej elementów, tym lepiej – nie tylko dla atrakcyjności wizualnej, ale także komfortu obsługi – tłumaczy ekspert TECE.
Montaż bez wysiłku
Instalacja miski z funkcją bidetu nie wymaga szczególnych warunków. Wystarczy doprowadzić ciepłą oraz zimną wodę oraz zastosować podstawowy zestaw montażowy dedykowany toaletom myjącym. Zatem nie jest także konieczna wymiana stelaża podtynkowego – wystarczy ten uniwersalny.
Co więcej – nie wszystkie toalety myjące wymagają przyłącza instalacji elektrycznej. Istnieją modele, które wprowadzają pewną innowację i działają w oparciu o baterię termostatyczną oraz kartusz do regulacji wody. Brak prądu, modułu zasilającego i mniej technologii – to większe bezpieczeństwo, sprawniejszy serwis i łatwiejsza wymiana poszczególnych elementów w przyszłości – wyjaśnia Aleksandra Drozdalska.
Cena – warta rozważenia
Ceny toalet myjących wahają się od kilku do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych i warunkowane są m.in. liczbą i rodzajem funkcji, w jakie wyposażony jest dany model. Dlatego warto zastanowić się, czy niezbędne są nam takie opcje jak podgrzewana deska, osuszanie, podświetlanie, sterowanie za pomocą smartfona. Wtedy może okazać się, że ceny tych rozwiązań tylko nieznacznie przewyższają modele tradycyjne, ale w zamian oferują nam niespotykaną dotąd funkcjonalność, higienę i bezpieczeństwo. Im mniej technologii, a więcej prostoty i przemyślanych funkcji, tym lepiej. Takie właśnie podejście stanowi punkt wyjścia do tworzenia rozwiązań, które są użyteczne i w zasięgu polskich gospodarstw domowych.
Toalety myjące oferują nam wiele – komfort, nowy wymiar higieny i możliwości aranżacji łazienki. Warto więc rozważyć, czy ta alternatywa dla tradycyjnych misek WC nie będzie właśnie tym, czego szukamy!
Proste przyjemności na zimowe wieczory
Sylwester poza domem? Sprawdź, czy twój dom jest przygotowany na włamanie
Łazienka inspirowana kolorem roku 2025 – jak ją urządzić?
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Uroda
Adam Kszczot: Moja żona została mistrzynią świata w makijażu permanentnym. Trochę się też do tego przyczyniłem
W trakcie swojej kariery sportowej lekkoatleta specjalizujący się w biegu na 800 m odniósł wiele sukcesów i zdobył medale na najważniejszych międzynarodowych zawodach. Ale jak się okazuje, w domu nie jest jedynym mistrzem. Jego żona bowiem również może się poszczycić tytułem mistrzyni świata, ale nie w sporcie. Renata Kszczot specjalizuje się w microbladingu, czyli metodzie makijażu permanentnego brwi. Olimpijczyk jest niezwykle dumny z osiągnięć partnerki, wspiera ją i stwarza jej przestrzeń potrzebną do rozwijania pasji. W zamian za to ona wprowadza go w tajniki swojej pracy.
Gwiazdy
Iga Baumgart-Witan: Mama nie pozwoliła mi na udział w programie „Mistrzowskie pojedynki”. Zdecydowałam się i już pierwszego dnia marzyłam, żeby wrócić do domu
Biegaczka nie ukrywa, że miała kilka momentów zwątpienia w kwestii swojego udziału w programie „Mistrzowskie pojedynki. Eternal Glory”. Po obejrzeniu zajawki zagranicznej edycji zrozumiała bowiem, jak wymagające mogą być konkurencje, i nie była do końca przekonana, czy sobie z nimi poradzi. Oliwy do ognia dolała jej mama, która absolutnie nie godziła się na ten wyjazd. Mimo wątpliwości Iga Baumgart-Witan postanowiła jednak stawić czoła trudnościom i zmierzyć się z wyczerpującymi wyzwaniami, ale jak zaznacza – nic za wszelką cenę.
Media
Iwona Guzowska: W programie „Mistrzowskie pojedynki" jest kilka osób stricte nastawionych na rywalizację. Chciały jak najwyżej zajść i szły po trupach do celu
Mistrzyni świata w kickboxingu z entuzjazmem wspomina swój udział w programie „Mistrzowskie pojedynki. Eternal Glory”, bo jak podkreśla, okazał się dla niej wyjątkowo cennym doświadczeniem. Realizując poszczególne zadania, sportowcy musieli bowiem stawić czoła nie tylko rywalom, ale i własnym ograniczeniom. Iwona Guzowska zdradza też, że niektórzy uczestnicy byli mocno zdeterminowani. Nie ukrywali, że przyjechali po to, żeby wygrać, i nie dawali sobie żadnej taryfy ulgowej.