Newsy

Ewa Minge: Trenuję z synem kickboxing. W ten sposób daję odpocząć mojej psychice, bo wyrzucam na worku złe emocje

2024-01-30  |  06:21

 Nie lubię biegać, ale kocham wszelkiego rodzaju uderzenia: lubię bić się z życiem, lubię bić się z workiem treningowym – mówi projektantka i jak podkreśla, sporty walki od dawna ją fascynowały, a kickboxing zaczęła trenować dzięki synowi. Ewa Minge zauważa, że treningi pozwalają jej się uwolnić od stresu i napięcia związanego z codziennymi wyzwaniami, a to dla niej bardzo ważne, zwłaszcza kiedy ma na głowie zbyt dużo obowiązków. Co więcej, trenując pod czujnym okiem syna, może spędzić z nim więcej czasu.

– Szeroko interesuję się sportami. Osiem lat trenowałam pływanie delfinem, grałam w koszykówkę – byłam w reprezentacji szkoły. Przyszedł również taki moment w moim życiu, że bardziej zainteresowałam się kickboxingiem niż boksem. W ogóle sporty walki zawsze mnie interesowały. Poza tym mój młodszy syn również jest ich miłośnikiem, jest sportowcem i to on mnie tym zaraził. I jest tak, że rzeczywiście uprawiam z nim kickboxing – mówi agencji Newseria Lifestyle Ewa Minge.

Projektantka docenia to, że kickboxing pozwala bardzo szybko zdobyć umiejętności niezbędne do skutecznej samoobrony. Poza tym treningi rozwijają mięśnie, poprawiają koordynację ruchową, uczą cierpliwości i pomagają zwiększyć pewność siebie. Dla niej samej ćwiczenia z workiem są także doskonałym sposobem na odprężenie się, rozładowanie emocji  i poprawę samopoczucia.

– Oczywiście robię to bardziej lajtowo. Staram się, żeby nie było to bardzo mocne, tylko bardziej dawało odbicie mojej psychice, która jest bardzo obciążona pracą i to w wielu kierunkach. I rzeczywiście wyrzucenie na worku złych emocji, czasami złości życiowej, jest bardzo fajnym rozwiązaniem. Nie lubię biegać, ale rzeczywiście kocham wszelkiego rodzaju uderzenia, ręką, nogą. Lubię bić się z życiem, lubię bić się z workiem – mówi.

Ewa Minge jest również wdzięczna synowi za to, że krok po kroku wyjaśnia jej tajniki kickboxingu i motywuje ją do regularnej aktywności fizycznej. Dzięki jego profesjonalnemu podejściu z przyjemnością trenuje i może skutecznie zadbać nie tylko o kondycję, ale i o równowagę wewnętrzną.

– Mój syn jest bardzo dobrym trenerem, bo nie dość, że sam od bardzo wielu lat uprawia sport, to posiada uprawnienia trenerskie i jeszcze jest psychologiem, dzięki czemu jego treningi są z jednej strony wyrozumiałe, a z drugiej – niezwykle konsekwentne. I gdyby nie fakt, że to mój syn jest moim trenerem, to pewnie miałabym całe mnóstwo wymówek i odpuszczała, ale jest tak, że on staje przede mną i mówi: mamo, nie możesz odpuścić, schodzimy na dół i trenujemy – mówi.

Projektantka cieszy się, że ma tak doskonały kontakt ze swoimi synami, którzy wyrośli na mądrych i pełnych pasji mężczyzn.

– Moi synowie to jest mój dar od losu, ale mój młodszy syn to jest w ogóle wyjątkowy człowiek. Ma on taką samą liczbę mistrzowską jak ja, obydwoje jesteśmy 33, takimi szóstkami z dwóch trójek. I to jego patrzenie głębiej na drugiego człowieka również przekłada się na to, że on często zagląda w moją duszę. Jak on się pojawia w domu, to ja nie muszę nic mówić, choć mam na twarzy szeroki uśmiech, to on wie, że coś jest nie tak i mówi: mamo, chodź, pogadamy, potrenujemy – dodaje Ewa Minge.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Nowe technologie

Gwiazdy

Tomasz Tylicki: Moje psy raz mieszkają u mnie, raz u moich rodziców. Tak sobie po prostu wędrują i jest im dobrze

Prezenter podkreśla, że szczególne miejsce w jego sercu zajmują dwa pupile: Lola i Kiko, ale teraz więcej czasu psiaki spędzają u jego rodziców, bo liczne obowiązki rodzinne i zawodowe nie pozwalają mu na to, by poświęcił im tyle uwagi, ile potrzebują. Tomasz Tylicki zapewnia jednak, że gdy synek trochę podrośnie, a on zrealizuje pewien życiowy plan, to w przyszłości znajdzie sposób na to, aby czworonogi były z nimi na stałe.

Handel

Lekarze apelują o uregulowanie rynku saszetek z nikotyną. Na ich szkodliwe działanie narażona jest głównie młodzież

Saszetki z nikotyną są dostępne na rynku od kilku lat, ale nadal nie ma żadnych unijnych ani krajowych regulacji dotyczących ich oznakowania, reklamy czy sprzedaży. To powoduje, że tzw. pouches są bardzo łatwo dostępne, bez większych problemów można je kupić nawet przez internet, co przekłada się na ich rosnącą popularność, także wśród dzieci i młodzieży. Eksperci apelują o pilne uregulowanie tego rynku.