Newsy

W slow joggingu spalamy dwa razy więcej kalorii niż podczas marszu

2014-05-29  |  06:30
Mówi:prof. Hiroaki Tanaka (dyrektor Instytutu Fizjologii Sportu w Japonii)
Mateusz Jasinski (trener biegania)
  • MP4

    Slow jogging zdobywa na świecie dużą popularność. Od zwykłego joggingu różni się tym, że biega się wolno, co nie powoduje zmęczenia. Często nazywany jest więc bieganiem z uśmiechem. Organizm spala jednak dwa razy więcej kalorii niż w czasie szybkiego marszu. Podczas treningu można w ciągu 10 minut spalić 200 kalorii, tymczasem podczas spaceru tylko 100.

     Jest to aktywność, która nie obciąża stawów, mięśni i może ją uprawiać każdy, nawet jeżeli przez ostatnie 10 lat siedział przy komputerze i nic nie robił. Poleca się tę formę aktywności fizycznej osobom powyżej 50. i 60. roku życia. Jest to również doskonała aktywność fizyczna, jeżeli mamy 20-25 lat – mówi agencji informacyjnej Newseria Lifestyle Mateusz Jasiński, trener biegania.
     
    Biegając w ten sposób, nie ma konieczności myślenia o tym, w jaki sposób układać górną sylwetkę.

     – Biegamy bardzo luźno, swobodnie, ciało mamy wyprostowane, patrzymy przed siebie, nie zadzieramy podbródka, ani do góry, ani na dół, tak, aby nie blokować sobie dostępu do powietrza i po prostu uśmiechamy się – wyjaśnia trener biegania.

    Uprawiając slow jogging, należy trzymać się kilku zasad. Po pierwsze trzeba biegać z przedniej części stopy, czyli zaczynać od śródstopia. Ruch od przedniej części stopy jest najbardziej naturalny, tak zachowuje się stopa, kiedy biegamy boso lub skaczemy.

     – Mamy wtedy lepszą dynamikę odbicia, lepszą amortyzację, która wpływa na bezpieczeństwo i utrzymanie mięśni w trakcie naszego biegu – tłumaczy Mateusz Jasiński.

    Drugą zasadą jest odpowiednia liczba kroków, którą należy wykonywać w trakcie biegu. Aby slow jogging był efektywny, trzeba w ciągu minuty zrobić ok. 180 kroków. W ciągu godziny można więc przebiec zaledwie 4-5 km.

     – Jest to takie tempo, które nie sprawia żadnych problemów oddechowych. To znaczy tak, żebyśmy w trakcie biegu moglibyśmy swobodnie rozmawiać przez telefon. Jest to tempo odpowiadające marszowi, które nie sprawia nam też problemów wysiłkowych – podkreśla Mateusz Jasiński.

    Do uprawiania slow joggingu najlepiej nadają się buty lekkie i z minimalną funkcją amortyzacji. Dzięki tego typu butom, stopa rusza się w naturalny sposób, pracują też wszystkie mięśnie.

    Jeżeli biegamy w takich zwykłych butach do biegania i mają one dużo amortyzacji, to w tym momencie wiele naszych partii mięśniowych śpi. Dlatego slow jogging dobrze jest uprawiać w butach minimalistycznych, ponieważ angażują one więcej partii mięśniowych – mówi Mateusz Jasiński

    Slow jogging wymyślił prof. Hiroaki Tanaka, dyrektor Instytutu Fizjologii Sportu w Japonii. W 1995 r. Amerykańskie Towarzystwo Medycyny Sportowej pozytywnie oceniło skuteczność nowego sposobu biegania. Slow jogging zdobył popularność 14 lat później, kiedy zainteresowały się nim media.

    Takie bieganie ma bardzo dobry wpływ na nasz organizm. Wzrasta też wydolność organizmu, stajemy się coraz bardziej sprawni i możemy odzyskać młodość. Najważniejsze jest, aby biegać z prędkością, która nie doprowadzi do utraty oddechu – uważa prof. Hiroaki Tanaka.

    Badania prof. Tanaki wykazały również, że slow jogging wpływa na kondycję umysłu. Uprawiany przez 6 miesięcy, 3 razy w tygodniu, przez godzinę spowodował, że zwiększyła się liczba komórek mózgowych uczestników eksperymentu. 

    Czytaj także

    Kalendarium

    Więcej ważnych informacji

    Jedynka Newserii

    Jedynka Newserii

    Muzyka

    Wiktor Dyduła: Znam osoby w branży muzycznej wypalone z powodu nadmiaru pracy. To, co kiedyś sprawiało im przyjemność, teraz jest zawodowym obowiązkiem

    Artysta promuje obecnie swój najnowszy singiel zatytułowany „Szybkie tempo” i właśnie z taką prędkością od trzech lat podbija polski rynek muzyczny. Piosenkarz zdaje sobie jednak sprawę z tego, jakie wyzwania narzuca życie w ciągłym biegu, dlatego on sam, mimo że prężnie rozwija swoją karierę i czerpie ogromną radość ze śpiewania, od czasu do czasu zatrzymuje się i patrzy na to, co robi z innej perspektywy, by złapać tak potrzebny dystans. Wiktor Dyduła przyznaje bowiem, że w branży muzycznej nie brakuje osób, które skarżą się na zbyt duże obciążenie psychiczne i wypalenie zawodowe.