Mówi: | Katarzyna Bonda |
Funkcja: | pisarka |
Katarzyna Bonda: Zgodziłam się na adaptację mojej powieści nie po to, żeby robić sobie promocję. Dla mnie to było metafizyczne doświadczenie zobaczyć swoje postaci na ekranie
Pisarka podkreśla, że nigdy nie zabiegała o adaptację czy ekranizację swoich powieści tylko po to, by zwiększyć poczytność jej książek. Zawsze była to inicjatywa producentów. W przypadku „Żywiołów” wiele rozmów zakończyło się fiaskiem, dlatego też nie wierzyła, że w końcu się uda. Na szczęście trafiła na takich twórców, którzy doskonale zrozumieli jej przekaz, dokonali właściwej selekcji wątków i przedstawili jej scenariusz, który według niej jest prawdziwym majstersztykiem. Pisarka najbardziej jest usatysfakcjonowana sposobem wykreowania postaci Saszy.
Katarzyna Bonda zauważa, że wielu twórców szybko poddawało się po próbach adaptacji jej książek ze względu na to, że są grube i wielowątkowe. Dlatego też była dość sceptycznie nastawiona do kolejnej takiej próby. Postanowiła natomiast, że jeśli ruszą prace, to nie będzie odwiedzać planu zdjęciowego, a serial obejrzy dopiero po jego zrealizowaniu.
– Producenci zgłosili się do mnie z propozycją, żeby zaadaptować „Żywioły”. Ja już byłam po wielokrotnym sprzedawaniu praw, które do mnie wróciły, więc byłam nieco sceptyczna, tzn. po prostu już nie wierzyłam, że kiedyś dojdzie to do skutku. Natomiast zostawiłam im kompletną wolność, powiedziałam, że jeżeli będziecie mieli scenariusz i będziecie mieli na to fajny pomysł, to możemy zadziałać i udało się – mówi agencji Newseria Lifestyle Katarzyna Bonda.
Pisarka od początku założyła sobie, że nie będzie ingerowała w scenariusz ani też sugerowała, jakie wątki warto wyodrębnić, a co można pominąć. Tym samym zdała się całkowicie na wizję producentów.
– Wiem, że to jest dziwne, bo wszyscy moi koledzy autorzy, którzy mają adaptacje, bardzo intensywnie pracowali, a to nad scenariuszem, walczyli o nadzór, chcieli go pisać, a ja wręcz się wzbraniałam, choć twórcy serialu bardzo chcieli, żebym z nimi współpracowała. Powiedziałam jednak: róbcie, co chcecie, daję wam totalną wolność i tylko mnie zaproście, jak już będzie gotowe – mówi.
Katarzyna Bonda nie ukrywa, że twórcy serialu urzekli ją swoim pomysłem na adaptację jej powieści. Szczególnie chodziło jej o umiejętne wykreowanie postaci Saszy.
– Była jedna rozmowa z producentami, z Dariuszem Goczałem i z Mikołajem Witem, którzy właściwie w dwóch zdaniach opowiedzieli mi, o czym jest ta seria, i to mnie ujęło, ponieważ każda z tych książek jest bardzo gruba i wielowątkowa. Jest tam kryminał, ale przede wszystkim to są opasłe powieści, które zawierają nie tylko historię Saszy, i mając już doświadczenie rozmów z różnymi producentami, już wiedziałam, że albo ktoś chce spłaszczyć to kompletnie i wyjąć tylko element kryminalny, albo ktoś nie rozumie w ogóle, kim jest Sasza. A oni to rozumieli, nie mogę powiedzieć, co oni mi wtedy powiedzieli, bo bym spaliła postać – mówi.
Autorka nie chce do końca zdradzać szczegółów tej rozmowy, ale przyznaje, że wizja producentów bardzo ją zaintrygowała. Najbardziej zależało jej na tym, by z postaci Szaszy wydobyć jej złożoność i niejednoznaczność.
– To nie jest wcale tak, że ta historia zaczyna się i kończy na profilowaniu czy na pracy w policji, która jest bardzo trudna, ale nie bez znaczenia jest to, że do jej drzwi zapuka przeszłość. Sasza jest postacią niezwykle tajemniczą, która ma wiele twarzy, która w przeszłości była zupełnie kimś innym i skrywa pewien sekret. Bardzo możliwe, że wielu widzów będzie to na początku denerwowało, ponieważ nie wiemy, o co chodzi, kim ona w ogóle jest, tutaj coś jest nie tak, tutaj jest niedopowiedziane. Natomiast to ma znaczenie, dlaczego Sasza się zachowuje czasem w tak nieadekwatny sposób albo wbrew sobie, albo robi rzeczy, które na pierwszy rzut oka są dla niej krzywdzące. Taki jest zamysł twórców – mówi.
Jak podkreśla, ta seria została napisana kilka lat temu i choć jest jej autorką, to nie pamiętała wielu szczegółów, a twórcy serialu dostrzegli je i nadali im ciekawy charakter. Pisarka nie ukrywa, że już nie może się doczekać kolejnych sezonów produkcji.
– Namieszałam w tych książkach, ale mam nadzieję, że chłopcy i dziewczyny to dźwigną. Mają oni bardzo trudne zadanie, ponieważ na adaptację najlepsze są opowiadania. Natomiast w tym przypadku to jest majstersztyk, żeby stworzyć taki rodzaj adaptacji, czyli scenariusz na podstawie tak wielkiej liczby wątków, ponieważ to z natury swej wymaga wyboru. Czyli oni musieli wybrać konkretne wątki, na przykład te elementy, które u mnie w książce były poboczne, i zrobili to pięknie. Naprawdę tutaj chylę czoła – mówi Katarzyna Bonda.
Autorka ma nadzieję, że jej entuzjazm podzielą także odbiorcy, serial zyska spore grono widzów i będzie kontynuowany.
– Mam nadzieję, że wszystkie cztery części będą zekranizowane, to wszystko zależy od tego, czy widzom się spodoba. Wiem, że w tej chwili scenarzyści pracują nad kolejną częścią, trzymam za nich kciuki i mam nadzieję, że to wyjdzie – mówi pisarka.
Dzięki serialowi ci widzowie, którzy jeszcze nie znali twórczości Katarzyny Bondy, sięgnęli po nią z zaciekawieniem i dużą przyjemnością. Autorka oczywiście cieszy się z takiego obrotu spraw, ale podkreśla, że gdy zgodziła się na adaptację, nie chodziło jej tylko o większą sprzedaż książek.
– Dzięki serialowi po serię o Saszy sięgają ludzie, którzy nie czytali jej jeszcze, co jest bardzo miłe, bo są zaciekawieni i chcą się dowiedzieć o bohaterce nieco więcej. Natomiast ja nie zgodziłam się na adaptację po to, żeby robić sobie promocję. Dla mnie to było metafizyczne doświadczenie polegające na tym, że zobaczę swoje postaci na ekranie, że one się po prostu zmaterializują, więc nie patrzyłam na to w kontekście PR-owym, marketingowym. Dla mnie to jest wielki zaszczyt, że filmowcy mieli odwagę dźwignąć te grube, wielowątkowe cegły, i myślę, że przysporzyłam im wiele siwych włosów – dodaje Katarzyna Bonda.
Serial „Żywioły Saszy” można oglądać na antenie telewizji TVN w każdy wtorek o godz. 21:30 i na platformie Player.pl.
Czytaj także
- 2024-11-18: Błyskawiczne powodzie będą coraz częstszym zjawiskiem w Europie. Zwłaszcza miasta muszą być na nie przygotowane
- 2024-11-08: Katarzyna Ankudowicz: Jestem zdruzgotana i przerażona, że Donald Trump został prezydentem. On przecież się chwali, że Putin to jego najlepszy kumpel
- 2024-11-20: Katarzyna Ankudowicz: Jestem z przemocowego domu. Dużo kosztowało mnie, żeby wyjść z tego i zacząć funkcjonować bez piętna bycia totalnie gorszą
- 2024-10-18: Katarzyna Dowbor: Po rewolucji telewizja publiczna już staje na wszystkie nogi. Dobrze sobie teraz radzimy i wierzymy, że część osób wróci do nas
- 2024-11-05: Katarzyna Dowbor: Telewizja ma ogromną siłę i dzięki temu mogę zrobić coś dla innych. Nieważne, pod jakimi barwami – ważne, że się pomaga
- 2024-11-13: Katarzyna Dowbor: Mamy z synem umowę, że nie rozmawiamy o pracy. Cieszę się, że został ciepło przyjęty przez widzów TVN i ma dobre wyniki oglądalności
- 2024-08-30: Katarzyna Cichopek: Mamy z Maciejem tyle zajętości związanych z produkcjami Polsatu, że musieliśmy zrobić sobie przerwę od naszego podcastu
- 2024-09-16: Katarzyna Cichopek: Wróciłam do Polsatu jak do domu, gdzie wszystkich doskonale znam. Te 14 lat mojej nieobecności minęło jak 5 minut
- 2024-09-04: Katarzyna Cichopek: Jestem bardzo empatyczną osobą i chłonę emocje innych jak gąbka. Bardzo przeżywam historie bohaterów mojego programu
- 2024-06-26: Katarzyna Dowbor: Kocham Andaluzję. Z przyjemnością jeżdżę tam na wakacje do domu moich dzieci
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Nowe technologie
Artur Barciś: Od sztucznej inteligencji dowiedziałem się, że zmarłem na scenie. Dla niej jestem kompletnie nikim
Aktor nie ma wątpliwości, że sztuczna inteligencja będzie miała wpływ na zawody artystyczne, w tym aktorstwo, dubbing i lektorstwo. Zaznacza też, że może wprowadzać ludzi w błąd, bo na przykład kiedyś na jego temat wygenerowała nieprawdziwe informacje. Dlatego też podkreśla potrzebę stworzenia ram prawnych, aby chronić ludzi przed nieautoryzowanym używaniem ich wizerunku i tożsamości.
Gwiazdy
Tomasz Tylicki: Moje psy raz mieszkają u mnie, raz u moich rodziców. Tak sobie po prostu wędrują i jest im dobrze
Prezenter podkreśla, że szczególne miejsce w jego sercu zajmują dwa pupile: Lola i Kiko, ale teraz więcej czasu psiaki spędzają u jego rodziców, bo liczne obowiązki rodzinne i zawodowe nie pozwalają mu na to, by poświęcił im tyle uwagi, ile potrzebują. Tomasz Tylicki zapewnia jednak, że gdy synek trochę podrośnie, a on zrealizuje pewien życiowy plan, to w przyszłości znajdzie sposób na to, aby czworonogi były z nimi na stałe.
Handel
Lekarze apelują o uregulowanie rynku saszetek z nikotyną. Na ich szkodliwe działanie narażona jest głównie młodzież
Saszetki z nikotyną są dostępne na rynku od kilku lat, ale nadal nie ma żadnych unijnych ani krajowych regulacji dotyczących ich oznakowania, reklamy czy sprzedaży. To powoduje, że tzw. pouches są bardzo łatwo dostępne, bez większych problemów można je kupić nawet przez internet, co przekłada się na ich rosnącą popularność, także wśród dzieci i młodzieży. Eksperci apelują o pilne uregulowanie tego rynku.