Newsy

Iwona Kossmann, prezes Deni Cler: W pandemii zaczął królować styl casualowy. W kolekcjach zniknął dress code, a pojawił się dres

2021-09-23  |  06:16

Najnowsza kolekcja Deni Cler już spotyka się z dużym zainteresowaniem tych klientek, które w wyjątkowym czasie pandemii potrzebują zdecydowanie więcej ubrań w stylu casualowym i sportowym niż w eleganckim i zobowiązującym. Wśród najnowszych propozycji tej kultowej marki są więc dresy z najlepszych tkanin – z wełny, kaszmiru i weluru, jest ponadczasowy sztruks, dżins, dzianinowe sukienki i uniwersalne t-shirty, które doskonale pasują do różnych marynarek. 

Deni Cler świętuje właśnie jubileusz 50-lecia stworzenia marki i 30-lecia obecności na polskim rynku. Jak podkreśla prezes Iwona Kossmann, jest to wyjątkowy rok – kultywowania dziedzictwa, ale również refleksji nad zmieniającym się światem.

– Marka Deni Cler została stworzona w 1971 roku przez państwo Picozzich w Mantui, w północno-zachodnich Włoszech, i na początku rozwijało się w Europie Zachodniej, a w latach 90. przywędrowało do Polski. Na początku było adresowane do kobiet biznesu, do właścicielek firm, prezesek, członkiń zarządu, do kobiet przedsiębiorczych, do tych wszystkich, które chciały się ubrać formalnie. Deni Cler było znane z doskonałych płaszczy flauszowych, z pięknych wełnianych kostiumów, z sukienek, które panie przez ten czas bardzo chętnie zakładały – mówi agencji Newseria Lifestyle Iwona Kossmann, prezes Deni Cler.

Pandemia i związany z nią lockdown wymusiły jednak znaczącą zmianę stylu. Eleganckie kostiumy, żakiety i sukienki straciły na popularności, a w garderobach pań zaczęły królować luźniejsze i nieco mniej formalne ubrania. Dzięki odpowiednim zestawieniom pasują one jednak na każdą okazję.

– W pandemii ta zmiana zaskoczyła nas totalnie, chociaż jesteśmy do niej przygotowani, bo obserwowaliśmy, że od początku zaczął królować styl casualowy. Kobiety przestały nosić formalne garnitury, zrezygnowały z rzeczy, które są niewygodne. Zniknął dress code, a pojawił się dres i to jest nasz bestseller. Może jest to niewiarygodne, ale mamy bardzo dużo dresów, oczywiście one są inne, eleganckie, z wełny, z kaszmiru, z weluru. Myślę, że ta wygoda, która zagościła w czasach pandemii, nie wyjdzie szybko z mody. I na pewno zagościła nie tylko w naszych domach, ale w naszych sercach, bo wspaniale jest założyć sportowe czy płaskie buty zamiast szpilek – mówi Iwona Kossmann.

To daje dużą swobodę, bo połączenia, które wcześniej mogły być uważane za zbyt odważne albo nawet nieco kontrowersyjne, teraz mają wiele zwolenniczek. Marka Deni Cler błyskawicznie znalazła więc alternatywne rozwiązania i dostosowała swoją ofertę do potrzeb rynku.

– Mamy bardzo popularną linię weekendową, którą wprowadziliśmy w sezonie wiosenno-letnim, i ona ma swoją kontynuację w najnowszej kolekcji. W tej linii jest bardzo dużo wygodnych rzeczy, jest bardzo modny sztruks, nieśmiertelny dżins. Ogromnie ważne są też t-shirty, które są podstawową częścią garderoby kobiety, i zakładamy je pod marynarki. Nie łączymy marynarek z bardzo formalnymi koszulami, tylko staramy się właśnie pomieszać dżinsy z t-shirtem, z marynarką, z butami sportowymi. Myślę, że ten look jest bardzo bliski wszystkim kobietom i to jest ta bardzo duża zmiana – mówi prezes Deni Cler.

Najnowsza kolekcja sieci na sezon jesień–zima 2021/2022 nazywa się „La vita è bella!”, czyli „Życie jest piękne”. Nie brakuje w niej również bardziej eleganckich propozycji.

– Ta kolekcja celebruje tę wolność, którą odzyskaliśmy po czasie pandemii. Mam nadzieję, że te projekty przyniosą nam wszystkim radość i klientki z przyjemnością do nas przyjdą. Prezentujemy 52 sylwetki, mamy kolekcję, która łączy formal i informal, mamy bardzo dużo sylwetek casualowych, smart casualowych. Mamy też taki wieczór, który adresuje potrzebę wyjścia, to się nawet specjalnie nazywa minimonia, czyli jest to ceremonia w miniwydaniu. Chcemy być piękne, ale to nie musi być wielka gala, to może być piękna, długa, skromna sukienka wieczorowa – mówi Iwona Kossmann.

Jak zaznacza, produkcja ubrań dla marki Deni Cler wpisuje się w nurt eko.

– Ciekawą rzeczą jest, że bardzo stawiamy na ochronę środowiska i wykorzystujemy biodegradowalne tkaniny, a podane z klasycznymi krojami stanowią propozycję ponadczasową – mówi prezes Deni Cler.

Według badania TGI, czyli Target Group Index, klientki marki Deni Cler dzielą się w Polsce na dwie grupy.

– Pierwsza jest to kobieta dojrzała, finansowo niezależna, pracuje i potrzebuje rzeczy, które są eleganckie. Teraz jest jednak trochę mniej formalnie, a bardziej mieszamy style, nie chodzimy w kompletach, czyli te same spodnie i ta sama marynarka, ale wciąż jest to strój, który można założyć do biura. A z drugiej strony mamy bardzo młodą kobietę, która jest głównie naszą klientką w obszarze internetu. To są dziewczyny, które często mieszkają jeszcze z mamą i może właśnie ta mama zapoznała je z naszą marką. To są dziewczyny około 20. roku życia. To też jest bardzo ważna grupa, bo tych klientek nam przybywa, a nasz internet rośnie – mówi Iwona Kossmann.

Jak zapewnia, pandemia zbytnio nie pokrzyżowała planów marce Deni Cler. W ubiegłym roku zaczęło działać osiem nowych salonów multibrandowych, w tym roku już pięć, a kolejne trzy zostaną otwarte w ostatnim kwartale. Marka posiada w sumie 40 salonów w całej Polsce.

– Na pewno my jako firma i marka wygraliśmy, dlatego że pewne inne firmy niestety nie poradziły sobie z kryzysem, nie przetrwały i wypadły z rynku. My przeżyliśmy kryzys, wzmacniając się, i rośniemy dalej. I produkcyjnie tez reagujemy na wszystkie potrzeby, bo rozumiemy, że klientka chce teraz wygody i to właśnie oferujemy. Mamy bardzo bogatą kolekcję – mówi prezes Deni Cler.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Muzyka

Wiktor Dyduła: Znam osoby w branży muzycznej wypalone z powodu nadmiaru pracy. To, co kiedyś sprawiało im przyjemność, teraz jest zawodowym obowiązkiem

Artysta promuje obecnie swój najnowszy singiel zatytułowany „Szybkie tempo” i właśnie z taką prędkością od trzech lat podbija polski rynek muzyczny. Piosenkarz zdaje sobie jednak sprawę z tego, jakie wyzwania narzuca życie w ciągłym biegu, dlatego on sam, mimo że prężnie rozwija swoją karierę i czerpie ogromną radość ze śpiewania, od czasu do czasu zatrzymuje się i patrzy na to, co robi z innej perspektywy, by złapać tak potrzebny dystans. Wiktor Dyduła przyznaje bowiem, że w branży muzycznej nie brakuje osób, które skarżą się na zbyt duże obciążenie psychiczne i wypalenie zawodowe.