Toyota TS050 Hybrid na emeryturze. Prześwietlamy legendę Le Mans
Cztery sezony, trzy zwycięstwa w Le Mans, po dwa tytuły mistrzowskie w kategorii kierowców i zespołów - model TS050 Hybrid, który przez ten czas reprezentował barwy Toyota Gazoo Racing, przechodzi do historii jako najbardziej udany japoński prototyp w wyścigach długodystansowych.
Ostatnie wyścigowe kilometry TS050 Hybrid pokonał w Bahrajnie. Za rogiem czai się już następca, przygotowany w ramach nowych regulacji klasy hipersamochodów, która zastąpi prototypy LMP1. Jego oficjalna prezentacja zaplanowana jest na styczeń 2021 roku. I będzie to auto miało wysoko zawieszoną poprzeczkę, jeśli tylko spojrzeć na to, czego dokonał jego poprzednik.
34 wyścigi, 19 zwycięstw, 16 pole position, 15 najszybszych okrążeń i po dwa tytuły mistrzów świata w kategorii zespołów i dwa w kategorii kierowców - a to wszystko w ciągu pięciu lat oraz czterech sezonów, a ręce do tego przyłożyło 11 kierowców z absolutnego szczytu motorsportu.
Prototyp zgodny z DNA Toyoty
Prototyp TS040 Hybrid przyniósł Toyocie mistrzostwa świata konstruktorów oraz kierowców FIA WEC w 2014, wygrał pięć wyścigów, ale nie odniósł sukcesu w 24-godzinnej rywalizacji w Le Mans. To jedno z najbardziej legendarnych motorosportowych wydarzeń, które gromadzi setki tysięcy kibiców na trybunach i miliony przed telewizorami. Producenci marzą o tym, by przejść do historii. Triumf w Le Mans jest jednym z najwyższych wyznaczników nie tylko dla kierowców wyścigowych, ale i dla producentów aut. Dlatego decyzja w Toyota Gazoo Racing była jedna - tworzymy nowe auto.
Nowy prototyp nazwano TS050 Hybrid. Powstał w oparciu o najnowsze regulacje FIA WEC na 2016 roku. Na francuskim torze Paul Ricard zaprezentowano auto o długości 4,65 m. Aluminium i włókno węglowe posłużyły do stworzenia podwozia oraz konstrukcji kokpitu auta. Niezależne zawieszenie z przodu i z tyłu, do tego wentylowane tarcze hamulcowe z włókna węglowego i zaciski z metali lekkich.
Najbardziej zauważalną różnicą, oprócz zmian w nadwoziu, w stosunku do poprzednika był zespół napędowy. Tym razem pod pokrywą silnika znalazł się motor V6 o pojemności 2,4 litra z podwójnym turbodoładowaniem. Do tego doszedł, jak na Toyotę przystało, system hybrydowy o mocy ośmiu megadżuli, wykorzystujący baterie litowo-jonowe. Silnik benzynowy generował 500 KM, a drugie 500 KM dostarczały dwa silniki Toyota Hybrid System - Racing. Napęd na wszystkie koła, sześciobiegowa, sekwencyjna skrzynia biegów. Oto przepis na prawdziwego wyścigowego potwora.
“Gdy budujesz taki samochód, to twoim głównym celem jest zwycięstwo. A my chcieliśmy przejść do historii wyścigów długodystansowych” - powiedział Pascal Vasselon, dyrektor techniczny Toyota Gazoo Racing.
“Osiągi tego samochodu są imponujące, zwłaszcza gdy jesteś w środku. W żadnej innej konstrukcji nie czułem takiego przyspieszenia” - mówił Sebastien Buemi, kierowca Toyota Gazoo Racing.
Moment próby
Rywalizacja z Audi i Porsche nakręcała zespół Toyota Gazoo Racing do coraz bardziej wytężonej pracy. Testy na dystansie 30 godzin, czyli aż o sześć godzin dłuższym niż wyścig w Le Mans i wymagające tory we Francji, Hiszpanii i Portugalii. “To było jak podnoszenie poprzeczki. W 2016 roku mieliśmy nieco szybsze auto, ale to Porsche ostatecznie wygrało” - wspominał Rob Leupen, szef zespołu.
Prototyp TS050 Hybrid wreszcie pozwolił na walkę z wielkimi konkurentami. W nieprawdopodobnym Le Mans 2016 Toyota z numerem 5 znalazła się na prowadzeniu. Na nieco ponad sześć minut przed końcem była o ponad minutę przed rywalami z Porsche. Ale potem zaczął się koszmar. Kazuki Nakajima zaczął zgłaszać problemy z autem, TS050 Hybrid poruszał się coraz wolniej, aż w końcu zatrzymał się na prostej startowej. Auto udało się w końcu przepchnąć przez linię mety, ale przekroczono maksymalny czas okrążenia prawie dwukrotnie i trio z Toyoty nr 5 nie zostało sklasyfikowane.
“Ten moment, gdy zatrzymaliśmy się na pięć minut przed końcem wyścigu, był prawdopodobnie jednym z najsmutniejszych jakie doświadczyłem. Ale też chwilą, gdy jeszcze mocniej podjęliśmy to wyzwanie” - mówił Nakajima
“Gdy zobaczyłem, że pędzące po zwycięstwo auto się zatrzymuje, byłem rozczarowany. Kierowcy i członkowie zespołu byli sfrustrowani. Rok później Kamui Kobayashi uzyskał rekordowy czas okrążenia, do tej pory nie pobity, ale wyścig ukończył tylko jeden z trzech samochodów. To oznaczało, że mieliśmy szybką maszynę, ale nie dość wytrzymałą” - komentował Akio Toyoda, prezes Toyota Motor Corporation.
Moment chwały
Rok 2018 okazał się przełomowy. Nowy kalendarz oznaczał, że rywalizacja w 24-godzinnym wyścigu w Le Mans odbędzie się dwukrotnie w ramach jednego sezonu. Toyota jeszcze mocniej pracowała nad autem, a do zespołu zaproszono gwiazdę z F1. Dwukrotny mistrz świata Fernando Alonso miał to samo marzenie co zespół Toyoty - wygrać Le Mans. I ta kombinacja okazała się skuteczna - Hiszpan do spółki z Nakajimą oraz Buemim byli najszybszym tercetem w Le Mans w 2018 i 2019 roku. W 2020 roku Toyota TS050 Hybrid triumfowała w legendarnym wyścigu po raz trzeci, ale już bez Alonso, którego zastąpił Brendon Hartley z Nowej Zelandii.
“W 2018 roku wreszcie osiągnęliśmy nasz cel, a w dwóch kolejnych latach powtórzyliśmy ten sukces. Mamy trzy zwycięstwa z rzędu. Auto zostało tak dopracowane, że kierowcy mogą jechać na granicy możliwości i osiągów. Po pięciu latach osiągnęliśmy tak wysoki poziom. Gdy w przyszłym roku oddamy kierowcom do dyspozycji nowe auto, będziemy mieć pewność, że będą w stanie ze spokojem wykorzystać jego pełną moc” - stwierdził Toyoda.
Trzy zwycięstwa w Le Mans to wydarzenie bez precedensu. Tym samym model TS050 Hybrid dołączył do wcale nie tak długiej listy samochodów, które wygrywały ten legendarny wyścig przynajmniej trzy razy. I jest w tym zestawieniu jedynym reprezentantem Japonii. Wkrótce się okaże, czy jego następca pomoże przesunąć Toyotę jeszcze wyżej w klasyfikacji konstruktorów wszech czasów.

Bieganie zimą? Marka Montis proponuje latarkę czołową

Świąteczna niespodzianka od siatkarek KSG Warszawa

Siatkarki KSG Warszawa wprowadziły sportową energię do warszawskich szkół
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Moda

Klaudia Zioberczyk: Doszłam już do takiego momentu, że jak wchodzę do sklepu, to mówię: wcale tego nie potrzebuję. Teraz stawiam na jakość, a nie na ilość
Modelka zdaje sobie sprawę z tego, że trzeba być bardzo ostrożnym, by nie dać się nabrać na różne sztuczki marketingowe, nie ulegać czarowi wyprzedaży i promocji, a zamiast tego kompletować swoją garderobę z ponadczasowych zestawów, które będzie można wykorzystać na różne okazje. Klaudia Zioberczyk uważa, że greenwashing, czyli wywoływanie u konsumentów poszukujących towarów eko mylnego wrażenia, że oferowany produkt taki właśnie jest, to nieuczciwa praktyka. Temu zjawisku postanowiła więc dokładnie się przyjrzeć w swojej pracy magisterskiej.
Konsument
Możliwość zakupu online może zachęcić kolejne grupy Polaków do ubezpieczeń zdrowotnych. Dziś korzysta z nich już prawie 5,5 mln osób

Polska jest jednym z liderów Europy w obszarze cyfryzacji sektora usług medycznych. Świadczą o tym m.in. popularność elektronicznych narzędzi zapewniających dostęp do danych zdrowotnych, e-recept czy wirtualna diagnostyka. Polacy są też otwarci na innowacje w zakresie ubezpieczeń zdrowotnych, z których korzysta już blisko 5,5 mln osób. Za pomocą nowej cyfrowej platformy Medicover chce zachęcić klientów do samodzielnej konfiguracji i zakupu polis online.
Żywienie
Wiktor Dyduła: Praca w charakterze kelnera jest bardzo ciężka fizycznie i psychicznie. Dlatego trzeba dawać napiwki, bo nawet 5 zł może zrobić komuś dzień

Zanim usłyszała o nim cała Polska, Wiktor Dyduła zarabiał między innymi jako animator zabaw dla dzieci, kelner i uliczny grajek. Każde zajęcie miało swoje plusy i minusy, ale jego najbardziej cieszyło to, że dzięki nim może poznawać ciekawych ludzi. Wokalista podkreśla, że ma duży szacunek do pieniądza i prawie zawsze daje też napiwki, bo wie, że to najlepsza forma docenienia pracy tych, którzy nas obsługują w kawiarni czy restauracji.