Mówi: | Bartłomiej Topa, aktor Robert Sowa, restaurator, szef kuchni |
Bartłomiej Topa i Robert Sowa na premierze nowego lokalu Volvo. Będzie on łączył salon samochodowy z kawiarnią i centrum kulturalnym
Marka Volvo otworzyła pierwszy na świecie salon samochodowy połączony z kawiarnią i centrum kulturalnym – Volvo Car Warszawa. Zdaniem Bartłomieja Topy jest to miejsce, w którym można przyzwyczaić się do myśli o zakupie auta, a jednocześnie delektować się dobrą kawą i muzyką. Robert Sowa docenia natomiast fakt, że dzięki nowemu konceptowi nie trzeba jechać do położonego poza miastem salonu, aby obejrzeć wymarzony samochód.
Marka Volvo zdecydowała się otworzyć swój pierwszy Downtown Store w centrum Warszawy. Przy ul. Marszałkowskiejotwarty został lokal łączący w sobie salon samochodowy, kawiarnię oraz centrum kulturalne. W miejscu tym można kupić nowy samochód, ale także napić się kawy z przyjaciółmi, wysłuchać koncertu, lub uczestniczyć w spotkaniu ze znaną osobą ze świata kultury, sportu lub show biznesu. Bartłomiej Topa nie ukrywa, że po raz pierwszy spotkał się z tego rodzaju inicjatywą, ale bardzo przypadła mu ona do gustu.
– Dobrze, że takie miejsce powstało, tym bardziej, że to jest jedno z pierwszych w świecie Volvo tutaj w Warszawie. Miejsce spotkań, miejsce rozmów o motoryzacji, posłuchania muzyki na żywo, wypicia dobrej kawy. Życzyłbym sobie też, żeby się znalazło miejsce na klasyki może, z lat 60., 70., 80., przecież Volvo ma genialną historię związana z motoryzacją – mówi aktor agencji informacyjnej Newseria Lifestyle.
Bartłomiej Topa ma nadzieję, że warszawski Downtown Store Volvo będzie dobrze się rozwijał i planuje być w nim częstym gościem. Chętnie spotka się tam na kawie z przyjaciółmi lub osobami, z którymi będzie mógł porozmawiać o swojej motoryzacyjnej pasji. Jego zdaniem lokal raczej nie skłoni kawiarnianych gości do spontanicznego kupienia samochodu, na pewno sprzyjać będzie natomiast podjęciu takiej decyzji w przypadku osób, które już wcześniej planowały zmianę auta.
– To jest raczej moment na rozmowę, na przyzwyczajenie się do myśli, że czeka nas zakup albo na porozmawianie o możliwościach płacenia comiesięcznego, wynajęcia samochodu, bo to jest coraz powszechniejsze, dzięki temu, że nie musimy zajmować się comiesięcznym serwisem albo dbaniem o to jakie opony mamy założone do samochodu – mówi aktor.
Volvo Car Warszawa będzie działał na takich samych zasadach jak każdy inny salon marki Volvo - będzie w nim można poznać warunki finansowania zakupu, parametry techniczne wybranego modelu, a także skorzystać z jazdy próbnej. Zdaniem Roberta Sowy czyni to z tego miejsca dobrą alternatywę dla osób zabieganych, które nie chcą poświęcać czasu na dojazd do położonego pod miastem centrum Volvo.
– Jest to koncept idealny dla wszystkich, którzy chcą swoim kobietom, żonom, dzieciom, pokazać ukochany, ulubiony czy wymarzony samochód i niekoniecznie muszą jechać do najpiękniejszego salonu jaki jest niewątpliwie w Piasecznie, ale jest to godzina stąd, jeśli ktoś mieszka po drugiej stronie Warszawy to jest naprawdę bardzo daleko – mówi restaurator.
Robert Sowa zwraca również uwagę na wyjątkowy wystrój nowego salony szwedzkiej marki motoryzacyjnej. Podkreśla, że odwiedzając to miejsce każdy, nie tylko miłośnik samochodów, może przekonać się jak wygląda skandynawski design wysokiej klasy, łączący luksus z eleganckim, ponadczasowym minimalizmem.
– Wchodząc do tego budynku, można się poczuć w 100 proc. jakbyśmy byli w Szwecji, ten ascetyzm, klimat szwedzkiej prostoty, a zarazem bardzo eleganckiego przekazu wszystkiego, począwszy od tych foteli które nas otaczają, całego designu jaki jest tutaj stworzony, po samochody – mówi restaurator.
– Niekoniecznie będą tu przychodzić ludzie, którzy chcą kupić Volvo, ale może rzeczywiście przyjrzą się estetyce, poobcują z tym, co jest piękne w szwedzkim designie, pogadają o życiu. Widzimy piękne designerskie fotele, lampy, naprawdę miłe miejsce – dodaje Bartłomiej Topa.
Zarówno aktor, jak i restaurator, są wielkimi miłośnikami szwedzkiej marki. Bartłomiej Topa jest właścicielem dwunastoletniego Volvo XC70, Robert Sowa natomiast posiadał niegdyś Volvo Cross Country. Restaurator cenił w tym modelu przede wszystkim jakość, solidność i niezwykły design – jeździł nim 5 lat, przez kolejne 3 lata użytkował go natomiast jego wspólnik, a następnie jego pracownik, auto sprawowało się natomiast bez zarzutu.
– Patrząc na nasze ulice można rzec, że Volvo jest polskim samochodem, bo Volvo można zobaczyć na każdym skrzyżowaniu. Cieszę się, że mimo różnych zmian w Volvo, markanadal ma w sobie swój charakter, który ja pamiętam sprzed co najmniej dziesięciu lat, więc za to pełny szacun – mówi Robert Sowa.
Czytaj także
- 2024-10-22: Robert El Gendy: Zauważam inne programy śniadaniowe i dobrze, że one są. Konkurencja nakręca nas do walki o widzów
- 2024-10-30: Robert El Gendy: Halloween to zupełnie nie moja estetyka. Na początku listopada nie jest mi do śmiechu, raczej pogrążam się w zadumie
- 2024-11-06: Robert Stockinger: Wziąłem na siebie odpowiedzialność podnoszenia jakości Telewizji Polskiej i przywracania jej blasku
- 2024-10-17: Mała liczba punktów ładowania spowalnia rozwój elektromobilności. Powodem długi czas oczekiwania na przyłącza prądowe
- 2024-07-04: Robert El Gendy: Jestem śpiochem i przychodzę do studia w ostatniej chwili. Raz nie obudziłem się na czas i dopiero telefon z redakcji postawił mnie na nogi
- 2024-07-11: Robert El Gendy: Z Klaudią Carlos jesteśmy różni charakterologicznie, ale doskonale się uzupełniamy. Jak mam słabszy dzień, to ona przejmuje kontrolę nad rozmową lub odwrotnie
- 2024-01-11: Robert Kupisz: Nigdy nie porównuję się z innymi projektantami, wolę się nimi inspirować. Zawsze wyciągam rękę do moich kolegów i mogą liczyć na moją pomoc
- 2024-01-18: Robert Kupisz: Uczyłem tańca Edytę Herbuś i Tomka Barańskiego. Strasznie się mnie bali, ale dzięki temu reprezentują bardzo wysoki poziom taneczny
- 2023-03-02: Volvo będzie tworzyć kluczowe innowacje w Krakowie. Do 2025 roku zatrudni ponad pół tysiąca inżynierów
- 2022-12-14: Polskie innowacyjne branże mają coraz większy udział w eksporcie. W nowej perspektywie UE będą dla nich dostępne środki na wsparcie ekspansji zagranicznej
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Uroda
Adam Kszczot: Moja żona została mistrzynią świata w makijażu permanentnym. Trochę się też do tego przyczyniłem
W trakcie swojej kariery sportowej lekkoatleta specjalizujący się w biegu na 800 m odniósł wiele sukcesów i zdobył medale na najważniejszych międzynarodowych zawodach. Ale jak się okazuje, w domu nie jest jedynym mistrzem. Jego żona bowiem również może się poszczycić tytułem mistrzyni świata, ale nie w sporcie. Renata Kszczot specjalizuje się w microbladingu, czyli metodzie makijażu permanentnego brwi. Olimpijczyk jest niezwykle dumny z osiągnięć partnerki, wspiera ją i stwarza jej przestrzeń potrzebną do rozwijania pasji. W zamian za to ona wprowadza go w tajniki swojej pracy.
Gwiazdy
Iga Baumgart-Witan: Mama nie pozwoliła mi na udział w programie „Mistrzowskie pojedynki”. Zdecydowałam się i już pierwszego dnia marzyłam, żeby wrócić do domu
Biegaczka nie ukrywa, że miała kilka momentów zwątpienia w kwestii swojego udziału w programie „Mistrzowskie pojedynki. Eternal Glory”. Po obejrzeniu zajawki zagranicznej edycji zrozumiała bowiem, jak wymagające mogą być konkurencje, i nie była do końca przekonana, czy sobie z nimi poradzi. Oliwy do ognia dolała jej mama, która absolutnie nie godziła się na ten wyjazd. Mimo wątpliwości Iga Baumgart-Witan postanowiła jednak stawić czoła trudnościom i zmierzyć się z wyczerpującymi wyzwaniami, ale jak zaznacza – nic za wszelką cenę.
Media
Iwona Guzowska: W programie „Mistrzowskie pojedynki" jest kilka osób stricte nastawionych na rywalizację. Chciały jak najwyżej zajść i szły po trupach do celu
Mistrzyni świata w kickboxingu z entuzjazmem wspomina swój udział w programie „Mistrzowskie pojedynki. Eternal Glory”, bo jak podkreśla, okazał się dla niej wyjątkowo cennym doświadczeniem. Realizując poszczególne zadania, sportowcy musieli bowiem stawić czoła nie tylko rywalom, ale i własnym ograniczeniom. Iwona Guzowska zdradza też, że niektórzy uczestnicy byli mocno zdeterminowani. Nie ukrywali, że przyjechali po to, żeby wygrać, i nie dawali sobie żadnej taryfy ulgowej.