Mówi: | Marianna Schreiber |
Marianna Schreiber: Nie jestem uzależniona od mediów społecznościowych. Nie chodzę z telefonem i nie nagrywam każdej minuty swojego życia na Instastories
Modelka zna plusy i minusy bycia osobą publiczną, ale zapewnia, że nie męczy ją bycie na świeczniku. Motywuje ją bowiem poczucie i przekonanie, że ma do wypełnienia ważną misję. Zależy jej na tym, by dotrzeć ze swoimi poglądami i spostrzeżeniami do wielu osób, a w tej kwestii media społecznościowe są bardzo dobrym pomostem. Dlatego też pokazuje w nich swoje codzienne życie, zarówno radości, jak i problemy czy trudne chwile, bo chce, żeby ludzie zobaczyli, jaka jest naprawdę.
Marianna Schreiber zapewnia, że nie czuje się niewolniczką portali społecznościowych, ale docenia ich rolę w promowaniu własnych działań. Jej zdaniem umiejętne poruszanie się w nich polega na tym, by umieć postawić granicę we właściwym miejscu.
– Nie jestem uzależniona od mediów społecznościowych. Jestem uzależniona od swojego dziecka, wręcz nie mogę się z nim rozstać. I to jest moje jedyne uzależnienie. Natomiast nie uważam, że funkcjonowanie w mediach społecznościowych, przekazywanie ludziom pewnych informacji, wypowiadanie własnego zdania to jest uzależnienie. Ja po prostu w nich jestem – mówi agencji Newseria Lifestyle Marianna Schreiber.
Modelka zaznacza, że jeśli chodzi o media społecznościowe, to zna umiar. Treści, zdjęcia i filmiki, które publikuje, są dobrze przemyślane. Chodzi jej bowiem o to, by pokazywać życie takim, jakie jest. Nie chce niczego ubarwiać, retuszować i poprawiać.
– Ludzie widzą, co myślę, co czuję i co robię. Czasami coś pokazuję, bo chcę, żeby ludzie zobaczyli tę prawdziwość we mnie, że to nie jest tylko pokazywanie raz w tygodniu pięknego zdjęcia, tylko prawdziwe życie zwykłej kobiety – mówi.
I choć niektórzy uważają, że pokazuje ona na Instagramie trochę za dużo swojego życia prywatnego, publikując chociażby relację z wizyty z córką u lekarza, to ona sama nie widzi w tym nic niestosownego.
– To nie jest tak, że chodzę z telefonem i każdą minutę swojego życia nagrywam na Instastories, bo nie dałabym rady wykonywać innych czynności. Myślę, że każdy ma swoje potrzeby, każdy postrzega inaczej wolność słowa, każdy ma swój pomysł na życie i swoje podejście do wielu rzeczy, również do social mediów, i ja mam właśnie takie – mówi Marianna Schreiber.
Modelka docenia to, że wiele osób właśnie za pośrednictwem Facebooka czy Instagrama próbuje nawiązać z nią kontakt. Jednocześnie zaznacza, że nikogo nie pozostawia bez odpowiedzi.
– Nie męczy mnie kontakt z ludźmi i ja właśnie chcę, żeby jak najwięcej osób się do mnie odzywało, chcę z nimi rozmawiać. To jest też budujące, że zwracają się do mnie osoby, które początkowo mają wątpliwości co do mnie i moich działań. Kiedy rozmawiamy, to ja te wątpliwości rozwiewam. I potem słyszę: Marianna, jestem już pewien, chcę ciebie wspierać, jestem za tobą. Albo: Marianna, wypowiadałem się kiedyś negatywnie na twój temat, a teraz myślę inaczej, przepraszam cię za to. Czy mi wybaczysz? – mówi.
Modelka przekonuje, że tylko poprzez bezpośredni kontakt z danym człowiekiem, poprzez rozmowę i wymianę poglądów można kogoś naprawdę poznać. Wizerunek osób publicznych wykreowany przez media i portale plotkarskie często bowiem rozmija się z rzeczywistością, stąd tyle hejtu i niesprawiedliwych ocen. Dlatego ona daje ludziom szansę na spotkanie czy konwersację w sieci, by mogły wyrobić sobie zdanie na jej temat na podstawie własnych spostrzeżeń, a nie internetowych artykułów czy komentarzy.
– Osoby, które kiedyś bardzo mocno mnie hejtowały, z wyzwiskami, teraz piszą: Marianna, wybacz mi, bo oceniałem cię przez pryzmat tabloidów, a widzę, że jesteś inna, że jesteś po prostu normalną, wartościową osobą, która chce dobrze, tylko ma problemy w tym względzie, że jest żoną ministra i każdy jej rzuca kłody pod nogi. I tak to wygląda, ludzie myślą, że mam parcie na szkło, bo próbuję głośno mówić o tym, co myślę i czego potrzebuję, ale ja robię to, bo inaczej po prostu bym zginęła w tym świecie – dodaje Marianna Schreiber.
Czytaj także
- 2024-12-30: Ludzie przestają ufać treściom publikowanym w internecie. Rośnie także potrzeba bycia offline
- 2025-01-02: Wiktor Dyduła: Słyszę coraz więcej utworów wygenerowanych przez sztuczną inteligencję. Trudno je odróżnić od kompozycji stworzonych przez ludzi
- 2024-11-25: Dane satelitarne w użyciu urbanistów i samorządowców. Mogą im służyć do przygotowania na zmiany klimatu
- 2024-12-10: Katarzyna Ankudowicz: Jak ludzie odbiorą moje rolki, to jest ich sprawa. Muszę stawić czoło krytyce
- 2024-12-18: Piotr Szwedes: Teraz znowu zrobił się trend na brzydotę. Pokazujemy coś brudnego, siebie bez makijażu, że jesteśmy tacy prawdziwi
- 2024-12-09: Joanna Kurowska: Lekarz w Stanach Zjednoczonych to jest ktoś, kto ma dom z basenem i jest milionerem. Medycy w Polsce muszą pracować na 13 etatów
- 2024-11-26: Biologicznie życie człowieka może trwać 120–150 lat. Niezbędna jest jednak praca nad własnym zdrowiem
- 2024-09-23: Monika Miller: Troszkę odeszłam z polskiego show-biznesu, bo ja nie do końca do niego pasuję. Na co dzień nie czytam i nie mówię po polsku
- 2024-09-03: Po 2,5 roku wojny w Ukrainie temat bezpieczeństwa i odporności państwa pozostaje dominującym w debacie publicznej. Nie tylko w aspekcie militarnym
- 2024-09-11: Dobrostan psychiczny młodych się pogarsza. Krytycznie oceniają swoje relacje szkolne
Kalendarium
Więcej ważnych informacji
NEWSERIA POLECA
Bezpieczeństwo najważniejsze dla pacjentów decydujących się na zabiegi korekty wad wzroku
Wady refrakcji, takie jak krótkowzroczność, astygmatyzm czy starczowzroczność, można skutecznie i trwale usunąć. Kwestii bezpieczeństwa zabiegów korekcji wad wzroku dotyczy najwięcej obaw pacjentów, którzy myślą o takim kroku. Tutaj z pomocą przychodzą certyfikaty spełnianych norm jakości, akredytacje poszczególnych placówek oraz potwierdzenie kwalifikacji lekarzy chirurgów.
Jedynka Newserii
Jedynka Newserii
Muzyka
Dawid Kwiatkowski: Padłem ofiarą oszustów, którzy na mnie nieuczciwie zarabiali. Teraz jestem też swoim księgowym, liczę pieniądze i sprawdzam umowy
Artysta przyznaje, że w branży muzycznej są ludzie, którzy zamiast wspierać młodych wykonawców w budowaniu kariery, po prostu chcą tylko zarobić na swoich „podopiecznych”. Dawid Kwiatkowski przestrzega więc wszystkich, którzy stają na scenie „Must Be the Music” i innych talent show, by nie ufali każdemu, kto się do nich odezwie po programie i zaproponuję współpracę, bo bardzo możliwe, że będzie mu zależało tylko na tym, by wykorzystać ich „pięć minut” dla własnych korzyści. On sam również padł ofiarą takich oszustów i musiał walczyć z nimi w sądzie.
Prawo
Tak zwana sztuczna twórczość coraz popularniejsza. Wyzwaniem pozostają kwestie praw autorskich
Rosnąca popularność narzędzi AI spowodowała, że powstaje coraz więcej „dzieł sztuki”, będących wytworem działania algorytmów, które potrafią m.in. tworzyć muzykę dopasowaną do preferencji i nastroju, malować obrazy, a nawet pisać poezję czy scenariusze filmowe. To rodzi szereg wyzwań dotyczących praw autorskich. Są także wątpliwości dotyczące ochrony dzieł, z których AI się uczy. Narzucanie prawnych zakazów i obostrzeń może jednak nie przynieść efektów.
Podróże
Radosław Majdan: W Grecji zaginęła mi walizka. To jest kraj lekkoduchów, wszystko odkładają na jutro, a pracę traktują drugorzędnie
Były piłkarz przyznaje, że z perspektywy uczestników program „Mistrzowskie pojedynki. Eternal Glory” to bardzo wymagające przedsięwzięcie. Dla niego ten format okazał się nie tylko testem fizycznym, ale także emocjonalnym, bo trzeba było stawić czoła zarówno rywalom, jak i własnym słabościom. Radosław Majdan zdradza też, że emocji nie brakowało już na lotnisku. Tuż po przylocie do Grecji okazało się bowiem, że jego walizka zaginęła. Na szczęście miał przy sobie kilka zapasowych ubrań.