Newsy

Magdalena Boczarska: Do roli Saszy Załuskiej przygotowywałam się blisko trzy miesiące. Spotkałam się z byłą tajną agentką, profilerem i policyjnym psychologiem

2021-04-06  |  06:16

Aktorka przyznaje, że rola profilerki kryminalnej Saszy Załuskiej jest zupełnie inna od tych, które grała do tej pory, dlatego też, by ją wykreować, musiała użyć zupełnie innych narzędzi aktorskich. Jej bohaterka to osoba z pozoru introwertyczna, a w rzeczywistości ma w sobie ogromną siłę i potrafi rozdawać karty według własnego uznania. Walczy też z demonami przeszłości i skrywa niejedną tajemnicę. Aktorka wspomina, że zanim rozpoczęły się zdjęcia do filmu, musiała odbyć serię spotkań z byłą agentką służb specjalnych, z psychologiem policyjnym i profilerem. Dużą satysfakcję sprawiły jej także zajęcia na strzelnicy.

Emisja serialu „Żywioły Saszy”, zrealizowanego na podstawie powieści Katarzyny Bondy, ruszyła w kwietniu na antenie stacji TVN. W rolę tytułowej bohaterki tej produkcji wciela się Magdalena Boczarska. Aktorka przyznaje, że Sasza Załuska to postać naznaczona tajemnicą i trudna do jednoznacznego zdefiniowania.

– Sasza jest rolą, która naprawdę nieźle zalazła mi za skórę, bo emocje są moją strefą komfortu, aktorsko, jeżeli mam się popłakać, wzruszyć, zezłościć, to doskonale wiem, jakie drzwi w sobie otworzyć i który przycisk nacisnąć. Nie oznacza to jednak, że przychodzi mi to łatwo. Jeżeli chodzi o Saszę, to wiedziałam, że muszę użyć zupełnie innych środków, żeby tę postać zbudować. Sasza z pozoru jest introwertyczna, ale ten pozór trzeba było stworzyć – mówi agencji informacyjnej Newseria Lifestyle Magdalena Boczarska.

Sasza Załuska po latach spędzonych w Wielkiej Brytanii wraca do Polski i niemal natychmiast otrzymuje swoje pierwsze zadanie. Zostaje przydzielona do grupy policjantów w Łodzi, gdzie będzie próbowała ingerować w lokalne śledztwo dotyczące serii podpaleń miejskich kamienic. Jej pojawienie się w szeregach łódzkich policjantów wzbudzi spore niezadowolenie. Kobieta chroni swoją prywatność, jest wycofana, skupia się głównie na pracy i na wychowywaniu córki, o której istnieniu wiedzą nieliczni. Jej niełatwa przeszłość nie daje jednak o sobie zapomnieć. Sprawy zawodowe też nie będą szły po jej myśli. Śledztwo okaże się wyjątkowo skomplikowane i dużo trudniejsze, niż myślała na początku, bo na drodze do rozwiązania sprawy stoi nie tylko brak jasnych dowodów i tropów, ale też wątpliwości przełożonych i współpracowników co do jej umiejętności.

– Śmieję się, że pierwszy raz zagrałam w produkcji, w której jest tak dużo ognia, wybuchów, dużo akcji, a ta akcja mnie zupełnie omija, ponieważ tak naprawdę mam rozwikłać te zagadki, a nie w nich uczestniczyć. Jedyne środki, jakie pozostawił mi reżyser i koncepcja tworzenia tego serialu, to były oczy, które obserwują, a to rzeczywiście niewiele, żeby stworzyć postać, która z pozoru jest tajemnicza i introwertyczna, a tak naprawdę jest zupełnie kimś innym, niż się wydaje, jest silna, potrafi rozdawać karty i to robi – mówi Magdalena Boczarska.

Aktorka czuła na sobie dużą odpowiedzialność, dlatego zrobiła wszystko, by nie zawieść oczekiwań producentów, reżyserów, a także autorki opowieści, Katarzyny Bondy, która pokładała w niej duże nadzieje. Aby solidnie przygotować się do tej roli, odbyła serię spotkań z różnymi specjalistami.

– Miałam spotkanie z kobietą, która pracowała w służbach specjalnych, jest byłą agentką, byłym szpiegiem. Miałam też spotkania z psychologiem policyjnym i z prawdziwym profilerem, więc przygotowania od strony psychicznej i psychologicznej były bardzo intensywne. A jeżeli chodzi o czysto fizyczną stronę, to był kontakt z bronią i zajęcia na strzelnicy, które sprawiły mi naprawdę dużą frajdę – mówi.

Przygotowania do roli trwały blisko trzy miesiące. Pracę na planie częściowo pokrzyżowała również pandemia. Zdjęcia miały się rozpocząć w połowie kwietnia ubiegłego roku, a z powodu sytuacji epidemiologicznej zostały przesunięte dopiero na połowę sierpnia.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Farmacja

Antybiotykooporność coraz poważniejszym problemem. Wyizolowane ze śliny peptydy mogą się sprawdzić w walce z bakteriami wielolekoopornymi

Poszukiwanie alternatyw dla antybiotykoterapii nabiera coraz większego tempa. Duże nadzieje, zwłaszcza w kontekście szczepów wielolekoopornych, naukowcy wiążą z bakteriocynami i bakteriofagami. Badacz z Uniwersytetu Wrocławskiego prowadzi prace nad bakteriocyną, będącą peptydem izolowanym z ludzkiej śliny. Za swoje badania otrzymał Złoty Medal Chemii. Tymczasem problem antybiotykooporności może wynikać w dużej mierze z niewiedzy. Z Eurobarometru wynika, że tylko połowa Europejczyków zdaje sobie sprawę, że antybiotyki nie są skuteczne w walce z wirusami.