Newsy

Ania Rusowicz: media cały czas widzą we mnie dziecko

2015-09-17  |  06:45

Jeśli ktoś myślał, że będę przeżywać „Aplauz, aplauz!” ze względu na moją przeszłość, to się mylił – mówi Ania Rusowicz. Wokalistka twierdzi, że uporała się z emocjami z dzieciństwa i potrafi podejść do przeszłości z dystansem. Chciałaby tylko, aby media przestały widzieć w niej dziecko osierocone przez sławną matkę. 

Ania Rusowicz jest córką słynnej w latach 60. i 70. wokalistki Ady Rusowicz i gitarzysty Wojciecha Kordy. W 1991 roku została osierocona przez matkę, która zginęła w wypadku samochodowym. Ojciec zamieszkał z synem i zrzekł się prawa do opieki nad 8-letnią wówczas Anią, dziewczynką zajęło się jej wujostwo. Wokalistka nie ukrywa, że było jej ciężko, przyjmuje jednak życie takim, jakie jest. Nie zamierza też uciekać przed związanymi z przeszłością emocjami, choć chciałaby, aby opinia publiczna widziała w niej kogoś więcej niż tylko osieroconą córkę sławnej matki.

 Moja historia jaka jest, taka jest i przez to media cały czas widzą we mnie dziecko. Rzadko chcą zobaczyć we mnie osobę dorosłą, a już jestem dorosła – podkreśla Ania Rusowicz w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Lifestyle.

Wokalistka pełni obecnie rolę jurorki w nowym talent show telewizji TVN pt. „Aplauz, aplauz!”, w którym uzdolnione wokalnie dzieci występują w duetach ze swoimi dorosłymi opiekunami. Program ma bardzo emocjonalny charakter niektóre występy wyciskają łzy wzruszenia nawet z oczu jurorów. Ania Rusowicz przyznaje, że ona także miewa momenty wzruszenia, zwłaszcza w czasie występów dzieci i ich rodziców zastępczych. Zapewnia jednak, że w kontekście swojej historii ma do programu duży dystans.

– Jeżeli ktoś myślał, że moja rola jest taka, że przez moją przeszłość, będę tak przeżywała – no nie, to nie ja. Umówmy się, że pewne rzeczy bierze się na klatę, ale też nie można wszystkiego demonizować. Ja jakoś żyję, mam się dobrze, prowadzę ciekawe życie i umiem do pewnych rzeczy podejść z dystansem – mówi Ania Rusowicz.

Wokalistka nie zgadza się z opiniami mówiącymi, że udział w telewizyjnym talent show może być szkodliwy dla psychicznego rozwoju dzieci. Jej zdaniem rodzice nie powinni trzymać dzieci pod kloszem i izolować ich od negatywnych elementów życia. Im dłużej dorośli będą chronić swoje dziecko, tym boleśniejsze będzie dla niego zderzenie z rzeczywistością. Rusowicz twierdzi też, że to dorośli uczestnicy programu „Aplauz, aplauz!” są jej bohaterami. Podziwia ich za czas i serce, które poświęcają swoim dzieciom i rozwijaniu wspólnej pasji, jaką jest śpiewanie.

– Jestem jedyną piosenkarką w jury, to staram się tutaj odnosić trochę wokalnie. Ale wiesz, jak widzisz jakąś fajną relację, to nie sposób tego jakoś nie skomentować, bo to są piękne rzeczy. Przychodzi np. rodzic zastępczy z synem i widać, że się tak kochają i myślisz sobie: „wow”. O co w życiu chodzi? No właśnie o to – mówi Ania Rusowicz.

Gwiazda lubi pracę z dziećmi. Kiedyś prowadziła nawet zajęcia umuzykalniające dla niemowlaków. To doświadczenie pomogło jej podjąć decyzję o uczestnictwie w programie „Aplauz, aplauz!”. Sama jednak dotychczas nie zdecydowała się na dziecko.

– W moim zawodzie w ogóle nie jest lekko mieć dzieci, bo ja nie wychodzę z busa. Jeżdżę na koncerty. To trzeba trochę ochłonąć. Natomiast dla mnie nie ma znaczenia, czy ja dziecko urodzę, czy zaadoptuję, efekt jest ten sam – mówi Ania Rusowicz.

Ania Rusowicz jest żoną Huberta Gasiula, muzyka i perkusisty, z którym obecnie koncertuje.

Czytaj także

Kalendarium

Więcej ważnych informacji

Jedynka Newserii

Jedynka Newserii

Nowe technologie

Gwiazdy

Tomasz Tylicki: Moje psy raz mieszkają u mnie, raz u moich rodziców. Tak sobie po prostu wędrują i jest im dobrze

Prezenter podkreśla, że szczególne miejsce w jego sercu zajmują dwa pupile: Lola i Kiko, ale teraz więcej czasu psiaki spędzają u jego rodziców, bo liczne obowiązki rodzinne i zawodowe nie pozwalają mu na to, by poświęcił im tyle uwagi, ile potrzebują. Tomasz Tylicki zapewnia jednak, że gdy synek trochę podrośnie, a on zrealizuje pewien życiowy plan, to w przyszłości znajdzie sposób na to, aby czworonogi były z nimi na stałe.

Handel

Lekarze apelują o uregulowanie rynku saszetek z nikotyną. Na ich szkodliwe działanie narażona jest głównie młodzież

Saszetki z nikotyną są dostępne na rynku od kilku lat, ale nadal nie ma żadnych unijnych ani krajowych regulacji dotyczących ich oznakowania, reklamy czy sprzedaży. To powoduje, że tzw. pouches są bardzo łatwo dostępne, bez większych problemów można je kupić nawet przez internet, co przekłada się na ich rosnącą popularność, także wśród dzieci i młodzieży. Eksperci apelują o pilne uregulowanie tego rynku.